A potem, chociaż wciąż nie bardzo wiedziała, co się dzieje, opadła na

że wygrasz. Złe rzeczy nadal mogą się wydarzyć. Wiesz, że na świecie są szakale. I... I... że szakale są wszędzie. - Dobranoc, Rainie. Nie miał zamiaru się zatrzymać. Teraz nadeszła jej kolej, to ona powinna się wysilić, żeby było sprawiedliwie. Zabawne, nigdy wcześniej o tym nie myślała, ale w jej rodzinie nikt nigdy nikogo nie próbował zatrzymać. - Starego psa trudno jest nauczyć nowych sztuczek - wymamrotała we własnej obronie. Ale Quincy już odszedł. Robiło się późno, zapadał zmrok. Quincy próbował z samochodu dodzwonić się do byłej żony. Ale znów odezwała się automatyczna sekretarka. Rainie weszła do restauracji i skorzystała z automatu zawieszonego w korytarzu. - Hej, Duży Facecie - powiedziała. - Pozwól postawić sobie drinka. 101 14 Wirginia Rainie była poirytowana i spięta. Wróciła do motelu, żeby wziąć szybki prysznic przed spotkaniem z Amitym. Szeryf zasugerował, żeby mówiła mu po imieniu - Vince. Na automatycznej sekretarce znajdowała się wiadomość od tego samego adwokata, który telefonował rano. Pełnomocnik Carl Mitz bardzo, ale to bardzo, chciał się z nią skontaktować. Podał numery na bzp-bartnik.pl/media/ kupowała nowy numer „Biuletynu FBI”. Była oddana swojej pracy, skrupulatna i zdaniem różnych pijanych łobuzów – szybka jak na babę. Dowiedział się też paru szczegółów z jej prywatnego życia. Spotykała się z mężczyznami, co w miasteczku wywoływało różne komentarze, ale nigdy z miejscowymi. Nie zdarzało się to zbyt często ani żaden romans nie trwał zbyt długo. Nigdy nie pozwalała facetowi przyjeżdżać po siebie ani odwozić się do domu. Umawiała się w wybranej restauracji, ewentualnie jechali do niego, a kiedy rano się budził, już jej nie było. Najwyraźniej Rainie potrzebowała seksu, ale nie w stałym związku. To go fascynowało. Miała jeszcze jedno dziwactwo. Codziennie po powrocie z pracy otwierała butelkę piwa. I co wieczór, przed pójściem spać wylewała całą jej zawartość z werandy. Oda do nieżyjącej matki pijaczki, domyślał się. Czy wyobrażała sobie wtedy trupa Molly Conner? Myślała o ciele bez głowy, o szarej substancji na suficie? Między innymi z tego powodu kupił lornetkę. Czasem, kiedy wylewała piwo, jej usta

czyli całkiem przyzwoicie. Problem tkwi w wykonaniu. Jak to się nazywa w dzisiejszych czasach? Dlaczego idiota może prowadzić dobrze prosperu¬ jącą firmę, a geniusz nawet nie potrafi znaleźć swoich skarpetek? - Chodzi o EQ, czyli iloraz inteligencji emocjonalnej. - Inteligencja emocjonalna - powtórzyła Glenda, wywracając oczami. - To jest to! Albert jej nie posiada! Z raportów dotyczących czterech innych Sprawdź powiedział i teraz czuł się zupełnie wycieńczony. Tłumaczyła mu, że tajemnice tylko pogarszają sytuację. Że dają innym władzę nad nim. Danny nie był już niczego pewien. Miał w głowie tyle obrazów. Chciałby wyłączyć mózg, żeby to wszystko znikło. Rano zaczęły mu się trząść ręce i nie chciały przestać. Opuścił go chłód i teraz całe jego wnętrze wypełniał palący ból. Danny nie znosił dotyku własnej skóry. Nie znosił widoku swojej twarzy w lustrze. Przydałoby mu się coś ostrego, żeby mógł odciąć sobie palce. Nie musiałby wtedy ciągle widzieć, jak trzymają broń i naciskają spust. Wtedy na zewnątrz bolałoby go tak samo jak w środku. Wydawało mu się, że to by pomogło. Był zmęczony. Ale nie mógł spać. Martwił się o Becky. Powinien ruszyć się, zrobić coś. Ale nie wiedział, co. Na korytarzu rozległy się kroki. Pojawił się jeden z przewodników. Uśmiechał się jak klaun. – Już czas – oznajmił radośnie.