- To ja rozstrzygam, czy został uregulowany. No, chodź! Czy nie tęskniłeś za mną ani

- Mówiłeś, że chciałeś porozmawiać... - Skłamałem. - Delikatnie ugryzł ją w ucho. - Chciałem się z tobą kochać. Nie mogłem przestać o tym myśleć, więc spotkanie zarządu i kolacja w klubie to była prawdziwa męka - mówił, rozpinając jej sukienkę. - Najgorsze, że musiałem powiedzieć parę słów - mruczał, gładząc ciepły jedwab, który miała pod spodem. - Cały czas wyobrażałem sobie, że się z tobą kocham, więc nie wiem, czy nie nagadałem jakichś bzdur. - Nie chciałabym przeszkadzać ci w pełnieniu oficjalnych obowiązków - mruknęła, całując go w szyję. - Ale to robisz. Siedziałem tam jak na tureckim kazaniu. Dziesięciu nadętych facetów gadało o poważnych sprawach, a ja wyobrażałem sobie, że ty też tam jesteś. Siedziałaś naprzeciwko mnie, z rękami skromnie ułożonymi na kolanach, ubrana tylko we włosy. - Co takiego? - Z wrażenia przestała rozpinać mu koszulę. - Ja? Nago w sali konferencyjnej? - Żebyś wiedziała! - Roześmiał się, rozbawiony jej poważnym tonem. - Teraz rozumiesz, dlaczego nie mogłem się skupić. - Wolał nie wspominać, że czuł także strach. Wprost nie mógł usiedzieć w miejscu, gdy dopadały go natrętne myśli o rym, że Bella została sama, zdana na łaskę Blaque'a. - Z tej tęsknoty przyszedłem tutaj - wyjaśnił. - I zasnąłeś. - Co w tym złego? Miałem nadzieję, że docenisz komizm sytuacji wynikający z odwrócenia ról. W bajce to książę budzi królewnę. Miałaś szansę zrobić to na odwrót. - Jeszcze nic straconego. - Ujęła jego twarz w dłonie i delikatnie pocałowała w usta. Pieściła go lekkimi pocałunkami, drażniła końcem języka. Cieszyła się, czując jego rosnące podniecenie. Skoro tak bardzo za nią tęsknił przez cały dzień, przynajmniej spędzą razem tych kilka nocnych godzin. Rozpięła mu koszulę, a on zsunął z jej ramion sukienkę. Miała pod nią przepiękną bieliznę z bursztynowego jedwabiu i koronki. Z rozkoszą dotykał miękkiego materiału, przez który płynęło do niego ciepło jej ciała. Wyjął spinki z jej włosów, a kiedy opadły, okrywając jego twarz, wdychał ich ulotny zapach. Była taka piękna, wreszcie realna, cała jego. Przesunął dłonią po jej biodrze, musnął uda. Wtedy poczuł pod palcami coś twardego. Po chwili wiedział już, co to jest. Pod opaską z czarnej gumy i skóry tkwił sprężynowy nóż. Błyskawicznie zorientowała się, co się stało. Namiętność ostygła tak szybko, że po jej rozgrzanej skórze przebiegł chłodny dreszcz. Przez moment leżała na nim bez ruchu. Kiedy zaczęła wstawać, nie próbował jej zatrzymać. - Bennett, przepraszam cię - szepnęła, odgarniając włosy. Zapomniała o tym, że obiecała sobie nie przepraszać za to, kim jest. Ale nie uciekała przed nim wzrokiem. Gdy usiadł, spojrzała mu prosto w oczy. Milczała, bo w całej tej sytuacji jej słowa były zbędne. Czekała, aż on odezwie się pierwszy albo zostawi ją i wyjdzie, jak wtedy, gdy kochali się pierwszy raz. On zaś z trudem opanował budzący się gniew. Zacisnął zęby i patrzył na nią w milczeniu - na burzę włosów, jasną skórę bez najmniejszej skazy i smukłe ciało otulone jedwabiem. Myślał o tym, że robiła wszystko, by ukryć swą urodę, ale takiego piękna nie dało się zatuszować. Potem przeniósł spojrzenie na nóż przywiązany do uda. Takie niebezpieczne zabawki kojarzyły mu się z obskurnymi barami i ciemnymi zaułkami zakazanych dzielnic. Nie pasowały do delikatnej kobiety. Nie pytając o zgodę, sięgnął po metalową rękojeść. Bella była szybsza. Mocno złapała go za nadgarstek. - Edward... - Cicho bądź. - Jego ton był tak samo beznamiętny jak spojrzenie. Cofnęła rękę i pozwoliła odebrać sobie nóż. Metalowa rękojeść, rozgrzana przez kontakt ze skórą, była tak mała, że można ją było ukryć w dłoni. Kiedy lekko nacisnął przycisk, błyskawicznie wysunęło się długie, cienkie ostrze. Nosiła ten śmiercionośny drobiazg w bardzo intymnym miejscu. Chciał ją zapytać, czy często robiła z niego użytek. Jednak podświadomie czuł, że będzie dla niego lepiej, jeśli zapomni o tym pytaniu. Nóż był bardzo lekki, lecz kiedy trzymał go na otwartej dłoni, ciążył mu jak ołów. - Dlaczego nosisz to nawet w pałacu? http://www.abc-budownictwa.info.pl/media/ - Przecież Talbotowie zawsze byli torysami. - Możliwe, lecz Kurkow będzie głosował na wigów, proszę sobie zapamiętać moje słowa. Chce się przypodobać carowi - dodał półgłosem. - Ach, rozumiem. A co do wyboru żony? Ożeni się z Rosjanką czy z Angielką? - Z Angielką. Ja też zaryzykowałem pieniądze w tym zakładzie. - Dlaczego z Angielką? Lieven nachylił się ku niemu. W jego spojrzeniu błysnęła niechęć. - Bo wielki książę Kurkow jest teraz o wiele popularniejszy w Londynie niż w Petersburgu. - Sądziłem, że dawny przyjaciel cara cieszy się względami na jego dworze. - Cieszył się, lordzie Alecu. Cieszył - poprawił go Lieven znacząco. - Aha. Może mi pan wyjaśni... - To tylko dworskie plotki, ale przed kilkoma miesiącami Kurkow podobno nadużył

Serce zabiło jej mocniej, kiedy weszła do środka. Było to miejsce o złej sławie, gdzie eleganccy gracze, jak Alec, ocierali się o podejrzane typy. Rozejrzała się po zbytkownym, wyłożonym czerwonym dywanem salonie. Spostrzegła luksusowe ladacznice zwane Cypryjkami, uróżowane i wydekoltowane. Poczuła ucisk w gardle. Co by na to powiedziała pani Whithorn? Doprawdy, musi tu być istna Sodoma i Gomora. Alec wyczuł jej konsternację i poklepał ją po ramieniu. Sprawdź - Dziękuję ci - szepnęła. - Za wszystko. Kiedy Becky rozpakowała rzeczy - rada, że znalazła się z dala od kuzyna i jego Kozaków - Alec poszedł do Reggetta, najlepszego klubu męskiego w Brighton, żeby zapewnić sobie wstęp na kilka partii kart z wysokimi stawkami. Zasiadł potem z Becky do obiadu w ogrodzie, pod pasiastym daszkiem, chroniącym przed słońcem, ustawionym przez służbę. - Służba, co prawda, trochę się zgorszyła - mówił - ale nie martw się tym. Jest lojalna i przywykła do moich wyskoków. Już uprzedziłem, że nikt nie może cię tu widzieć ani wiedzieć o twojej obecności. Posłużyłem się wykrętem, że nie chcę, aby Robert odkrył, że zabrałem tu moją „kochankę”. - Bardzo zręczne. - Nie podałem im też twojego prawdziwego imienia. Żeby uniknąć plotek. - Jak się teraz nazywam? - Abby.