- Nie.

umknęłaby jego uwagi. Dziękował Bogu za panujący w Balfour House bałagan, który zmusił go do ucieczki. - Vincencie, dokąd się wybierasz? - zapytał, stojąc na frontowych schodach i obserwując strumień wózków z lodem, dekoratorów, dostawców i piekarzy, płynący do kuchennego wejścia. - Rozwożę pocztę, milordzie. - Czy to przypadkiem nie jest zadanie Thompkinsona? - Tak, milordzie, ale dostał polecenie, żeby wywoskować parkiet w sali balowej. - Nie byłby to prawdziwy bal, gdyby ktoś się nie pośliznął i nie rozbił głowy. Jeśli masz inne obowiązki, mój list do lorda Daubnera może zaczekać do jutra. - To bardzo łaskawe z pańskiej strony, milordzie, ale pani Delacroix kazała mi dostarczyć zaproszenie na Henrietta Street, więc Jeffries House będę miał po drodze. Lucien mocno się zdziwił. Przy wspomnianej ulicy, znajdującej się na obrzeżu Mayfair, mieszkali skromniejsi i mniej znani przedstawiciele arystokracji, a ciotka Fiona chciała, żeby w przyjęciu urodzinowym córki wzięła udział sama śmietanka towarzyska. - Dla kogo? Służący podał mu kopertę. - Nie wiem, zapamiętałem tylko adres, milordzie. Lucien musiał dwa razy odczytać nazwisko, zanim zrozumiał. - Dostarcz inne przesyłki, Vincencie, a tą ja sam się zajmę. http://www.activefood.pl/media/ siebie. A teraz cię pytam, Alexandro, czy nie wymagasz za dużo? - O nic cię nie prosiłam. Nie oczekuj, że zgodzę się na coś, czego nigdy nie chciałam. - Chciałaś. Nadal chcesz. Po prostu jesteś zbyt uparta, żeby to przyznać. - Oddychał ciężko i przeszywał ją wzrokiem, tak jak ona jego. - Teraz twoja kolej, żeby trochę ustąpić. Będę na górze. 20 - Nie byłam w błędzie! - Alexandra chodziła w tę i z powrotem po małym gabinecie. - Nie miał prawa robić tego, co zrobił! - Lex, nic nie mówiłam. Kłócisz się sama ze sobą, co tobie może pomóc, ale mnie przyprawia o ból głowy. Zatrzymała się przed starym dębowym biurkiem i spojrzała na przyjaciółkę. - Przepraszam, Emmo. Po prostu bardzo mnie rozgniewał! - Widzę - odparła sucho Emma Grenville. Odgarnęła z czoła pasmo niesfornych

Zbiegł po schodach i ruszył do wyjścia z wzrokiem martwo utkwionym przed siebie, jakby lękał się, że w każdej chwili może natknąć się na Glorię. A jednak podświadomie jej szukał, w głębi serca miał nadzieję ją zobaczyć. Wściekało go, że nie jest w stanie panować nad własnymi myślami. Śmieszne, żałosne. Zawróciła mu w głowie mała, zepsuta flirciara, która prawdopodobnie dawno już o nim zapomniała. Wyszedł na ulicę i odetchnął pełną piersią. Udało się. Oddał przesyłkę, nie natykając się na Glorię. Nie wiedział tylko, czy bardziej jest z tego powodu zawiedziony, czy też zadowolony. Uśmiechnął się do szwajcara i ruszył energicznym krokiem w stronę samochodu. Zaparkował kilka przecznic dalej, w jakiejś bocznej uliczce. Skręcił za róg i... zatrzymał się zdumiony. Oparta o jego samochód stała Gloria. Miała na sobie dżinsy, biały sweter i skórzaną kurtkę, twarz uniosła ku słońcu, ręce zaplotła na piersi. Sprawdź - Wiem wszystko, co trzeba. Alexandra wskazała na papiery. - Muszę jednak uprzedzić, że nie mam listu polecającego od ostatniego pracodawcy. - Gdy jej nie przerwał, wzięła głęboki oddech i dodała, siląc się na spokój: - O moim charakterze zaświadcza natomiast lady Victoria Fontaine. - Zna pani Vixen? O, Boże! A matka ostrzegała Victorię, że jest na najlepszej drodze, by zyskać wątpliwy rozgłos. - Uczyłam ją przez jakiś czas. To moja przyjaciółka. Balfour chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej się rozmyślił. - Więc o co chodzi? - zapytał krótko. - Moją ostatnią pracodawczynią była lady Welkins z Lincolnshire - wykrztusiła. Oczy hrabiego błysnęły.