CZĘŚĆ PIĄTA

śliczna. – Nawet salowa to mówi – szepnęła Julianna po zniknięciu kobiety. – Co takiego? – zainteresowała się Ellen. – No, gratuluje mi. – To dlatego, że narodziny dziecka są prawdziwym świętem. – Możliwe. – Julianna spojrzała na leżące obok zawiniątko. Jej córeczka była opatulona różową pieluchą z flaneli, a na okrągłej główce miała za dużą czapeczkę. Przez moment patrzyła na śpiące dziecko. Dziewczynka szybko oddychała, rączki miała zaciśnięte w piąstki, a oczka zamknięte. Julianna poczuła nieznane ukłucie w piersi, spojrzała więc na Ellen, która co i rusz pochylała się nad niemowlęciem. – Śliczna, prawda? – Tak, naprawdę piękna – odparła Ellen. Julianna spojrzała raz jeszcze na dziecko. Przesunęła lekko palcem wzdłuż policzka małej, dziwiąc się jej niewiarygodnie miękkiej skórce. – Udało się – westchnęła. – Urodziłam ją. Sama. I jest doskonała, boska... – To prawda. – Ellen chrząknęła. – Mały cud. Julianna uśmiechnęła się i uniosła jeszcze raz wzrok. – Nie rozumiałam tego wcześniej – rzekła. – Dopiero teraz to do http://www.agamaprzychodnia.pl/media/ Luke położył dłoń na jej ramieniu i potrząsnął głową. – Daj spokój, Kate. Rozumiem, że jesteś wściekła. Masz do tego prawo, ale kłótnie nam nie pomogą. Jeśli chcemy pokonać Powersa, musimy współpracować. – Spojrzał jej głęboko w oczy. – Przecież wiesz, że to konieczne. Odwróciła się od niego i podeszła do okna. Stała sztywno z zaciśniętymi rękami i patrzyła na podwórko. Luke widział, że próbuje zapanować nad emocjami. Po chwili wzięła głęboki oddech i obróciła się do Julianny. – Dobrze, ale musimy ustalić, że nie będziemy uciekać – rzekła do niej twardo. – Ty jednak masz wybór. Możesz zostać z nami albo ruszać w dalszą drogę. Ja zostaję z Lukiem. Dziewczyna milczała.

było to ot, takie muśnięcie wargami. Zamknęła mu usta pocałunkiem i powolutku sączyła jego oddech. Coś się zmieniło. Jack nie wiedział dokładnie co, ale na pewno coś się zmieniło. I zamierzał cieszyć się każdą minutą. Nie przerywając pocałunku ułożył głowę na poduszce obok Malindy. Sprawdź skończy. A potem John upadł na ziemię, jak marionetka, której ktoś przeciął wszystkie sznurki. Jego groteskowy taniec dobiegł końca. ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DZIEWIĄTY Luke wolno otworzył oczy, a potem zmrużył je od światła. Miał sucho w ustach. W głowie szumiało mu jak w ulu. Najpierw dostrzegł kroplówkę, szczeble łóżka i telewizor przytwierdzony do sufitu. Szpital, pomyślał. Jestem w szpitalu. Obrócił powoli głowę. Kate drzemała na krześle, a śpiąca Emma spoczywała w jej ramionach. A więc żyją. Wszyscy żyją. Próbował przesunąć się na bok, ale poczuł przeszywający ból ramienia.