rozrywce. Niektórzy woleli kobiety, inni alkohol, ale Clark uwielbiał

Spojrzała mu w oczy, czując, że strach znowu zawładnął całym jej jestestwem. – Nie rozumiem. – To przecież jasne. Dziecko. – Przeciągnął palcem po jej policzku. – Dziecko musi zginąć. Poczuła, jak serce skacze jej do gardła. Nie, tylko nie Emma! – Tak – powiedział, jakby czytał jej w myślach. – Powinnaś się była jej pozbyć, kiedy ci kazałem. Teraz będzie trudniej, choćby ze względu na Kate. Strach chwycił ją za gardło, ale nie bała się już śmierci. Przypomniała sobie roześmianą i ufną Emmę, która tak ślicznie kopała i machała rączkami, że wprost chciało się żyć. A potem wyobraziła ją sobie w kałuży krwi. Musi go jakoś powstrzymać. – Po co ją zabijać? – szepnęła. – Przecież jest z Kate. Zupełnie nam nie zawadza. W ogóle... Położył palec na jej ustach. – Porządek to podstawa – stwierdził. – Nie mogę pozwolić, żebyś o niej myślała. Opuścił dłoń i usiadł na łóżku. Wziął pistolet, sprawdził, http://www.akcesoria-bhp.info.pl satysfakcji gestem. Sen był znakiem. Przeznaczenie odsłoniło tajemną kartę i objawiło Juliannie, co ma robić. Musi zdobyć Richarda, żeby mógł się wreszcie zrealizować. A Kate ma wziąć dziecko. Taki jest układ. Julianna odda Kate swoje dziecko, a w zamian weźmie jej męża. Tramwaj zatrzymał się ze zgrzytem. Julianna otworzyła oczy. Stanęli obok szkoły. Przez kutą w żelazie bramę zobaczyła śliczne podwórko, a na jego środku fontannę i figurkę Najświętszej Panienki. To był symbol czystości i dobra, który miał chronić przed podszeptami diabła. Jeszcze jeden znak. Uniosła do ust drżącą z emocji dłoń. Przeznaczenie. Tramwaj ruszył, zostawiając w tyle szkołę i symbol dziewiczej Marii. Julianna wpatrywała się w słodką Bożą Rodzicielkę, a gdy znikła jej z oczu, znowu spojrzała do przodu. Położyła dłonie na swym wydatnym

Laura próbuje protestować, tłumaczy mu, że powinien zostać z przyjaciółmi, ale on jej nie słucha. - Dzięki, że zostałaś - mówi, kiedy zatrzymują się przed ponad trzydziestoletnim volkswagenem garbusem, który był kultowym staruszkiem już wtedy, gdy w studenckich czasach jeździła nim jej matka. Kiedy rodzice Grace podejmowali decyzję, żeby zatrzymać go jako pamiątkę po tamtych wspaniałych dla nich czasach, pewnie nie mieli pojęcia, że kiedyś ich sytuacja zmieni się na tyle, że garbus nie będzie już tylko zabytkowym obiektem, ale środkiem lokomocji, bez którego ich córka by sobie nie poradziła. Kiedy wyprzedawali wszystko, co się tylko dało, żeby zredukować długi, któreś z nich - Laura nie pamięta już, czy mama, czy tata - w przypływie desperacji rzuciło pomysł, żeby sprzedać garbusa. Pomysł był pewnie rozsądny, zważywszy, że za dobrze utrzymanego starego volkswagena można było kupić nowy samochód średniej klasy, i jeszcze by trochę zostało. Nie zrobili tego. I Laura bardzo ich kocha za ten zwariowany romantyzm. Ale teraz, kiedy zamek garbusa się zacina, przemyka jej przez głowę, że może nie była to najmądrzejsza z decyzji. W końcu udaje jej się przekręcić kluczyk i otworzyć drzwi. Wciąż jednak nie wsiada do samochodu. A Simon zwleka z powrotem do swoich znajomych. Patrzy jej w oczy. - Co? - pyta speszona Laura. - Nic... - odpowiada cicho Simon. Laura czuje, że coś się dzieje. Jego „nic” brzmi tak samo jak jej „nic”, kiedy stali naprzeciwko siebie na dróżce do altany. Ale musi wracać do domu, jutro wstać o siódmej, o ósmej być w teatrze, o dziewiątej na scenie, przeżyć następny tydzień, znieść humory Phila Terence'a i dać z siebie na premierze jak najwięcej. A potem...? Sprawdź się jednak ukrywać swoje prawdziwe uczucia. John pomógł jej wstać i poprowadził w głąb mieszkania. Do sypialni. Zaczął ją rozbierać trzęsącymi się rękami. Położył ją na łóżku, szybko się rozebrał i położył obok. Julianna nie ruszała się, poddając się jego pieszczotom. Wiedziała doskonale, co mu najbardziej odpowiada i co go podnieca. Wiedziała też, że jeśli choć na chwilę wypadnie z roli, będzie zgubiona. Zamknęła oczy, czując na ciele jego ręce. Nie mogła powstrzymać kolejnej fali obrzydzenia i łez, które popłynęły z jej oczu. Czuła się osamotniona i zagubiona. John dotknął łzy spływającej po jej policzku i podniósł palec do ust. – Boisz się, Julianno? – Tak – szepnęła drżącym głosem.