Wiedział, że póki John Madsen nie znajdzie się

Chyba że... - Rozmyśliłem się. Pójdziesz ze mną. -Ale... - Natychmiast! Gdy wyszli przed dom. Sin gestem wskazał swojemu jeńcowi ulicę. - Zawołaj dorożkę - polecił. Sam dosiadł Diable. Na ogół spokojny wierzchowiec chyba wyczuł jego napięcie, bo zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę i parskać. Parę minut później Sinclair kazał Marvinowi wsiąść do pojazdu i nogą zamknął drzwi. - Jak się nazywasz, człowieku? - spytał woźnicy. - Gibben. A bo co? -Jeśli zawieziesz tego człowieka do Grafton House i przekażesz go tamtejszemu kamerdynerowi, dostaniesz jeszcze dwa takie - powiedział, pokazując mu stufuntowy banknot. - Jak to brzmi, Gibben? - Jak anielski śpiew, milordzie - odparł mężczyzna z szerokim uśmiechem. http://www.aqua-slim.pl/media/ Zamknęła drzwi i obrzuciła pokój uważnym spojrzeniem. Po plecach przebiegł jej lekki dreszcz. W tym pomieszczeniu zginął gwałtowną śmiercią człowiek. Dlaczego akurat tutaj? Dlaczego tamtej nocy? Musiały zostać jakieś ślady. Sinclair przeszukał biurko i nic nie znalazł, ale morderca pierwszy miał okazję usunąć kompromitujące listy lub notatki. Jej mąż zapewne wziął pod uwagę, że ludzie niekoniecznie trzymają prywatne zapiski w widocznym miejscu, ale zważywszy na wielkość gabinetu, mógł coś przeoczyć. Podeszła do regału stojącego przy drzwiach. Zaczęła kolejno wyjmować i kartkować książki, głównie

już dawno po kolacji. Madison i jej brat spali. – Czy intuicja nigdy cię nie zawodzi? – spytała Lucy. – Owszem, gdy chodzi o to, czy mam ochotę na cheeseburgera, czy nie. Natomiast nigdy przy kłamstwach, intrygach, gwałtach. – Wzruszył ramionami. – No, prawie nigdy. Zdarzało mi się pomylić. Sprawdź moja droga. - Kto ci to powiedział? - Lady Chilton. Wspieram fundusz dla sierot. Podczas gdy kobiety rozmawiały o działalności charytatywnej, a Kit z zapałem opowiadał o wyścigach koni, na które chciał się wybrać, Sin w myślach rozbierał żonę. Kiedy wreszcie udało mu się pożegnać z rodziną, pospieszył z Victorią do czekającej karocy. - Jest straszny ścisk, milordzie - uprzedził stangret. - Zejdzie parę minut, zanim się stąd wydostanę. - W porządku, Gibbs. Nigdzie się nam nie spieszy. Wsiadając do powozu, dostrzegł spojrzenie, które wymienili lokaj i stangret, oraz ich domyślne uśmiechy, ale na wszelki wypadek zamknął drzwi na zasuwkę. Sięgnął po dłoń żony i rozpiął jej rękawiczkę.