części.

agenta po głowie. W dodatku śmiał się, kiedy łamała ołówki. Ci federalni mają oryginalne poczucie humoru. Chociaż Quincy i tak nie był najgorszy. Opanowany jak przystało na faceta z FBI. Tajemniczy – co chwila spoglądał na komórkę, jakby oczekiwał ważnego telefonu i obawiał się go zarazem. I zaangażowany w śledztwo. Bardziej, niż mogła przypuszczać dziś rano. Sposób, w jaki poruszał się na miejscu przestępstwa, w jaki skrupulatnie przeszukiwał zdewastowane mieszkanie Melissy Avalon, jakby chciał zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół, a potem jedynie wysiłkiem woli złożyć kawałki układanki, zaimponował Rainie. Quincy wydawał jej się bystry, poważny i silny. Za to Sandersa potrzebowała tak bardzo jak dziury w głowie. Poczuła ucisk w żołądku. Cholerny agent FBI. Cholerny detektyw stanowy szukający dowodów na potwierdzenie swojej tezy. I cholerni pijani głupcy, którzy uważali, że jedyną odpowiedzią na przemoc jest przemoc. Rainie odwróciła wzrok od okna, za którym zapadła już noc. Spojrzała w dół, na blat biurka, i dopiero teraz zauważyła, że nadal zaciska pięści. Myśli chaotycznie kłębiły jej się w głowie. Mogła poradzić sobie z agentem FBI i detektywem stanowym. Szczerze mówiąc, miała w nosie burmistrza i jego konferencję prasową. Nie bała się miejscowych wyrostków, którzy mieli w brzuchach za dużo piwa, a w głowach za mało rozumu. Z tym wszystkim potrafiła się uporać. Prawdziwym strachem napawało ją to, co miało wydarzyć się nazajutrz o piątej rano. http://www.auto-floty.com.pl/media/ Pomyślała, że to bardzo miłe uczucie. Zamknęła oczy. Przytuliła się do Quincy'ego i wreszcie zasnęła. 27 Dom Quincy 'ego, Wirginia Glenda Rodman stała zaspana w korytarzu domu Quincy'ego. Był niedzielny poranek, trochę po wpół do siódmej. Agent specjalny Albert Montgomery wreszcie się zjawił. Nie widziała go od ponad czterdziestu ośmiu godzin. Jej szary garnitur był niemiłosiernie pognieciony po nocach przespanych na fotelu w gabinecie Quincy'ego. Glenda wyglądała jak śmierć. Całe dnie słuchania kolejnych pogróżek przez telefon zrobiły swoje. Teraz zaczęły się prezenty. Wczoraj rano wybebeszony pies w skrzynce na listy. Wczoraj po południu cztery grzechotniki wypuszczone przed bramą. Dwóm udało się wpełznąć na teren posiadłości Quincy'ego. Dwa skierowały

- Hej - odezwała się i trochę szerzej otworzyła drzwi. - Mogę wejść? - To się już zdarzało. - Wpuściła go do środka. Agent specjalny coś kombinował. Poszedł prosto do pokoju rodzinnego, po czym od razu zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. Sześć dni temu byli sobie bliscy. Dlaczego nagle poczuli się Sprawdź o tym, że mój zastrzeżony numer rozprowadzany jest wśród więźniów na skrawkach papieru i paczkach papierosów. W jednym więzieniu wyskrobano go również na ścianie pod prysznicem. - Quincy... - Wyliczyłem, że czterdziestu siedmiu więźniów reprezentuje dwadzieścia jeden różnych zakładów penitencjarnych, więc podejrzewam, że rano zgłosi się do mnie więcej pracowników więziennictwa. - Quincy... 61 - Ale nie martw się - kontynuował, już bardziej zdecydowanym głosem. - W większości więzień mają prawo monitorować cele, więc jestem pewien, że nowi członkowie mojego fanklubu zostaną stosownie ukarani. Czymś w rodzaju kary dyscyplinarnej lub izolacji od innych więźniów, czymś,