Nikosa.

- Ale... - Bez wody i lodu - dodał dla porządku. Rory wrócił z butelką i szkłem. Nalał whisky na dwa palce do szklaneczki i podał Ashowi. Ash wychylił alkohol, otrząsnął się, oparł o zapiecek. - Od razu mi lepiej. Rory postawił butelkę na stole. - Jeszcze jeden kieliszek i już nic w ogóle nie będziesz czuł. Maggie na wszelki wypadek odsunęła butelkę na bezpieczną odległość. - Powinieneś coś zjeść, zamiast pić. - Można by coś zjeść? - ożywił się Rory, oczy mu zabłysły. - Uchowało się może coś z pieczonego kurczaka pani Frazier? 55 - Nawet jeśli nie, w lodówce jest pełno innych rzeczy. Potrzymaj małą, a ja coś przygotuję. Rory cofnął się o krok, zrobił niepewną minę, zwiesił ręce. http://www.beton-architektoniczny.info.pl 107 Mimo bólu ramienia i palców Lizzie udało się skulić z podciągniętymi kolanami, które objęła zdrowym ramieniem. Czuła narastający chłód. I strach. Próbowała sobie tłumaczyć, że nie ma się czego bać, bo najgorsze już się stało - spadła z dwóch pięter w głąb szybu i przeżyła. Teraz pozostało tylko czekać, aż nadejdzie pomoc. Jeśli nadejdzie. Dzieci Clare powiedziała, że robiła to dla dzieci Zabijała. Ale dzieci Lizzie były bezpieczne pod opieką Gilly, a Christopher - gdziekolwiek jest - nie wróci już do

którymś etapie podróży. Liz-zie przypuszczała, że Andrew spróbuje zdobyć dla nich stolik w The Ivy albo The Caprice, żeby mogli to należycie uczcić. Ale zamiast o rozkoszach podróży, o nowych wyzwaniach związanych z twórczością, komplementach, którymi zasypały ją wydawnictwo Vicuna i kanał Sprawdź - Róbcie, co wam mówię! - ryknął wampir. - Tam też są wilki! - spróbowała sprzeciwić się Orsana. - Są wszędzie, więc jaka różnica? Po cichu przesunęliśmy się do skraju drogi. Wilki, podtrzymując dystans, cofnęły się w głąb gęstwiny. Ich niezrozumiałe zachowanie działało na nerwy bardziej, niż sama ich obecność. Jeżeli oni chcą na nas napaść, to dlaczego tego nie robią? - I co, ugrzęźli za nami? - powtórzyłam głośno. - Przestraszyła się kompania - ironicznie przypuścił wampir.. -Las przecież dookoła, noc, nieczyste siły wszędzie łażą. Z wiedźmą będzie spokojniej. - Acha, jako konwój z więźniami - potaknęła Orsana. Pozostawało tylko zrozumieć, dokąd nas prowadzą. - Kiedy, a nie dokąd- poprawił Rolar - ich jest coraz więcej, z całego lasu się zbiegają. Nie rozumiem, jak oni będą chcieli nas rozdzielić, dla wszystkim niestarzy nawet po kęsie... - Wampir ze zdziwieniem przekrzywił się na histerycznie histerycznie najemniczkę. -- Ty co? - Wyobraziłam sobie, jak będą losować i komuś przypadną w udziale twoi buty... - A dlaczego od razu moje? - obraził się wampir. – od twoich, ręczę ci, nic nie jest apetyczniejsze. Chcesz, zdejmiemy buty z cholewami i porównamy? - Dobra, ponumerujecie - mrocznie poradziłam - dlatego że, losowanie zaraz się zacznie. W poprzek drogi, jak od linijki, siedzieli wilki.