jego stare sztuczki i wiedziała, że to on pociąga za sznurki. Kiedy to się stało pierwszy raz, była dumna ze swojej przenikliwości. Jednak po pogrzebie Mandy znów czuła się pusta. Wstał z kanapy. Zaczął się przechadzać po pokoju, jak miał to w zwyczaju, kiedy był spięty lub gdy pracował nad szczególnie skomplikowaną sprawą. Kimberly uświadomiła sobie, że był blady. Szczuplejszy, prawie wymizerowany. I wtedy zrozumiała. Wyglądał tak samo jak ona. Niewiele brakowało, żeby znów zaczęła płakać. Matka krzyknęła: Jesteś taka sama jak ojciec! Ona odkrzyknęła: Wiem, mamo, a Mandy jest taka jak ty! - Zastanówmy się nad wszystkim od początku - powiedziała kobieta o miedzianych włosach. Ojciec odwrócił się i popatrzył na nią spode łba swoim najstraszniejszym spojrzeniem. Ale to nie zrobiło na niej wrażenia. - Quincy, teraz ona też jest w to wplątana, więc ma prawo wiedzieć to, co my. Informacja może być naszą jedyną obroną. - Nie. - Tak! - przerwała mu Kimberly. - To dotyczy również mnie. Muszę wiedzieć... Musi być coś, co moglibyśmy zrobić. - Cholera! Jesteś moją córką... - I jego celem. http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl więc jeśli Bethie poprosiła jakąś pielęgniarkę, żeby go odnalazła... Telefon nie chciał umilknąć. Quincy przemógł się i ruszył w jego stronę. Minutę później odłożył słuchawkę. Tak jak się obawiał, rozmowa była okropna. I tak jak się spodziewał, krótka i konkretna. Gdyby zechciał przyjechać do szpitala. Odłączą aparaturę, kroplówkę. Koniec może nastąpić bardzo szybko albo bardzo powoli. Nigdy nie wiadomo. Zaczął się pakować. Kiedy na torbie zauważył białą pianę, zdał sobie sprawę, że nie dokończył golenia. Wrócił do umywalki. Musiał jeszcze zadzwonić w kilka miejsc. Telefony do Quantico były łatwe. Za to ostatnia, rozmowa z Rainie, wydawała się przerastać jego możliwości. W sprawach zawodowych Quincy był ekspertem, ale w życiu prywatnym musiał się jeszcze wiele nauczyć. Wiedział, że jest potrzebny w Bakersville. Sytuacja szybko się zmieniała, a w przypadku inteligentnego zbrodniarza sprawy zazwyczaj pogarszały się, zanim mogły przybrać lepszy
potrafiła się powstrzymać. Czas chwycił Rainie za gardło i ciągnął ją w otchłań przeszłości. Podobało ci się, co? wrzeszczy matka. Ty kurwo od siedmiu boleści! Chciałam, żeby przestał, jęczy Rainie. Zamknij się, zamknij się. Nie miała już siedemnastu lat. Nie była bezbronna. Była funkcjonariuszem policji. Była silna. Odwróciła się twarzą w kierunku lasu, wyprostowała, uniosła głowę i ryknęła: Sprawdź Koledzy George’a Walkera z bractwa Elks czekali w grupie na zakończenie uroczystości, by zająć się przetransportowaniem stosów kwiatów do domów okrytych żałobą. Panie z kościoła episkopalnego rozdawały programy. Ciągle napływały kartki z kondolencjami i domowe wypieki na stypę. Rainie obserwowała wszystko z oddali. Ale nawet z miejsca, gdzie stała, widok dwóch świeżo wykopanych na zielonym stoku grobów, tonących w czerwonych i białych kwiatach, nie dawał jej spokoju. Zauważyła, że Quincy też trzyma się na dystans. Dziwiła się, że w sytuacji, kiedy jego własna córka umierała, w ogóle przyszedł na pogrzeb. Następna godzina na pewno nie będzie dla niego łatwa. Widocznie agent FBI lubił testować swoją wytrzymałość. Pojawił się też Sanders. Zajął stanowisko po wschodniej stronie wzgórza, gdzie prowadziła na cmentarz boczna uliczka. W swoim granatowym garniturze wprost idealnie wtopił się w tłum żałobników.