pokłóciła się z mężem, bo najstarszy syn zażądał, żeby przestała przynosić wstyd rodzinie.

- Jedz, dziewczyno - zachęcił ją - przecież widzę, że umierasz z głodu. - Ujął jej widelec, ukroił trochę mięsa i sera i podał jej. Becky przyjęła poczęstunek. Co prawda bawiło go, gdy ją karmił, lecz zaczął się trochę niecierpliwić. Im szybciej jadła, tym większą miał ochotę znaleźć się razem z nią w łóżku. Po damach z towarzystwa, z ich fochami i afektacją, naturalność Becky oczarowała go. Patrzył, jak chciwie je, i miał nadzieję, że pod innym względem też okaże taki apetyt. Skończyła posiłek i zagłębiła się w fotelu, wzdychając z satysfakcją. - Lepiej ci teraz? - spojrzał na nią rozbawiony. - Och, wspaniale. Zawsze będę ci wdzięczna. Nie odpowiedział, tylko powiódł wierzchem dłoni po jej twarzy. - Wreszcie przestałaś być taka blada. Nie zaprotestowała, gdy ją dotykał. Przeciwnie, przytuliła policzek do jego ręki. Nie chciał jej jednak ponaglać. - Dlaczego uważasz, że jesteś w czepku urodzona? - Ma to coś wspólnego z moim drugim imieniem. - Uśmiechnęła się lekko. - Które brzmi... - Zgadnij jak. - Nie chcę. - Pomogę ci, zaczyna się na „A”. - Anne? Pokręciła głową. http://www.beton-dekoracyjny.org.pl zażenowany. Nie chciał, aby ktokolwiek oprócz księcia to usłyszał. Adam spojrzał w głąb mieszkania, zagryzając wargę i zastanawiając się czy może obcego wpuścić do mieszkania Filipa. - Tylko do przedpokoju – burknął, przepuszczając go w drzwiach. Zastanawiał się, czego dzieciak mógł od niego chcieć. Chłopak zamknął za sobą drzwi i stanął zgarbiony, wpatrując się w swoje buty. Wyglądał jak ostatnia sierota. – To czego chcesz? – ponaglił. - Bo… - nie potrafił tego z siebie wydusić. – Po wczoraj… - spojrzał na niego, mając nadzieję, że zrozumie. Adam zmarszczył brwi, wczoraj w toalecie dzieciak był bardziej pewny siebie. - No, było fajnie – potaknął nieco już poirytowany. Rozczarowany chłopak wydął swoje błyszczące od kosmetyku usteczka. Słowo „fajnie” zabolało, bo przecież on nie czuł się wczoraj tylko „fajnie”! Było tak, że aż… Och, nie potrafił tego opisać! Był

- Dzięki Bogu. Obydwaj dzielnie mnie bronili, ale nie mieli szans. - Wiem. - Alec przymknął oczy i pocałował ją w policzek. - Becky. - Co, kochany? - Kocham cię - wyszeptał ledwo dosłyszalnie. Teraz wypowiadał te słowa bez żadnego trudu. - Nie przypuszczałem nigdy, że mógłbym kochać kogoś tak mocno. - W jego głosie zabrzmiało coś takiego, czego nigdy przedtem nie słyszała, jakiś nowy, zdecydowany ton. - Sprawdź Dziewczyna, która zamierza poślubić największego londyńskiego hulakę, powinna być wprawdzie gotowa na wiele, ale... To nie był nikt z jego przyjaciół. W takim razie kto? Lepiej niech sam to wyjaśni! Ale to, co zobaczyła, nie nastroiło jej najlepiej. Kobieta, która przyszła do Aleca z wizytą, okazała się smukłą brunetką w żółtym stroju. Becky wkroczyła do salonu właśnie wtedy, gdy tamta niemalże rzuciła się mu na szyję, choć starał się, jak mógł, uwolnić od niej. Była starsza od Becky, a wysadzane brylantami bransoletki na długich, żółtych rękawiczkach, świadczyły o tym, że nie brakuje jej pieniędzy. Krótka, szykowna fryzura podkreślała wytworne rysy. Kosmetyki nie mogły jednak zatuszować śladów rozwiązłego życia. Ufryzowana głowa nieznajomej zwróciła się raptownie ku drzwiom. Becky dojrzała w ciemnych, przymrużonych oczach wrogość. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, poczuła, że jeżą jej się włosy na karku. - Nie przedstawi mnie pan naszemu gościowi? - spytała tonem, który mógł uchodzić