- Wyobra¿am sobie. Szczeka boli?

nutke zazdrosci. Marla zaczeła sie zastanawiac, jakiego rodzaju przyjazn łaczyła ja z ta kobieta. I jakiego rodzaju kobieta była sama. Joanna nie mówi tego wprost, ale wyraznie daje jej do zrozumienia, ¿e z upodobaniem pławiła sie w meskiej adoracji, a nawet, byc mo¿e, sama jej szukała. Na te mysl zrobiło jej sie nagle niedobrze. - Przykro mi z powodu Pam - powiedziała Joanna, siegajac po truskawke. - Wiem, ¿e była twoja przyjaciółka. - Twoja te¿, prawda? - Moja? Nigdy nie miałam okazji jej poznac. - Przecie¿ nale¿ała do klubu. - Tak? - Joanna zmarszczyła brwi, jakby rzeczywiscie sie nad tym zastanawiała. - Nie... nie sadze. To znaczy, ja nigdy jej tam nie widziałam. - Wiec nie grywałam z nia w tenisa? - Nie... a w ka¿dym razie ja nic o tym nie wiedziałam. Inna rzecz, ¿e mineło troche czasu. Najpierw wyjechałas... w podró¿ do Meksyku, o ile pamietam, a potem zaszłas w cia¿e, http://www.bytoviahpu.pl/media/ w powietrzu taki gest, jakby chciała schwytac cos ulotnego. Skoncentrowała sie, by przypomniec sobie cos sprzed wypadku, ale zaraz rozbolała ja głowa. - Mam w głowie kompletny chaos, ale jestem pewna, ¿e ju¿ słyszałam to imie... ¿e., och, wiem, ¿e to zabrzmi idiotycznie, ale gdzies w głebi serca czuje, ¿e Conrad lepiej ode mnie wie, kim jestem. Czy to nie dziwne? - Pokreciła głowa i uchyliła okno, wpuszczajac do samochodu chłodne, słone powietrze. - Gubie sie w tym wszystkim. Całe moje ¿ycie nie trzyma sie kupy. Czasem sama ju¿ nie wiem, co jest prawda, a co nie, 321 ale ta niechec, prawie nienawisc na jego twarzy, wydała mi sie bardziej prawdziwa ni¿ wszystko, co do tej pory słyszałam.

- Nie moge... to straszne... - Wyrzuc to z siebie. - Straciłam panowanie nad kierownica. Pam zgineła. - Marla przełkneła sline. Wiedziała, ¿e ju¿ zawsze bedzie miała w uszach ten straszny, rozdzierajacy krzyk agonii Pam Delacroix. - Nie... nie powinnam... -powiedziała, ale nie Sprawdź wiem, czemu za niego wyszłam. - Potem, jakby nagle zorientowała sie, ¿e ma publicznosc, która jest swiadkiem jej dramatu, wyprostowała sie w swoim fotelu i znowu zaczeła nerwowo poruszac stopa. Wargi jej dr¿ały, wiec przygryzła je ze złoscia. - Niewdzieczny dupek. - Wrócmy do twojej mamy - powiedział Nick, chcac skierowac jej mysli na własciwy tor. - Wiesz, gdzie jechała tamtej nocy? - Chyba tak. Zadzwoniła do mnie. Szukała miejsca, gdzie mogłaby sie zatrzymac na jakis czas, miejsca, gdzie nikt by jej nie znalazł. A moi znajomi wynajmowali mieszkanie przy szkole. Mieli wyjechac na cały weekend wiec załatwiłam, ¿eby mama mogła sie tam zatrzymac.