W sobotę wieczorem dzwoni Lynn, asystentka Juliena Rousselina z informacją, że nastąpiły zmiany w grafiku i próba z udziałem Laury odbędzie się nie - jak wcześniej było zaplanowane - w niedzielę rano, lecz w poniedziałek wieczorem po lekcji. Laury wcale to nie martwi. Miniony tydzień był ciężki. Dzień przerwy dobrze jej zrobi. W niedzielę śpi do dziewiątej, nie śpieszy się ze zjedzeniem śniadania. Po kilku dniach ma wreszcie czas, żeby porozmawiać z rodzicami, a przed wyjściem z domu wybiera kilka płyt, które mogą się przydać do ćwiczeń z Grace. W pokoju małej jest sprzęt do odtwarzania muzyki, o którym pewnie by marzył niejeden didżej, i mnóstwo płyt, ale żadna z nich nie nadaje się do lekcji baletu klasycznego.

– Pomyślałam po prostu, że gdyby mój palec w nocy znów zaczął krwawić, nie musiałbyś jej wzywać i budzić wszystkich. – Jeśli Lily się zgodzi... – powiedział z nikłym uśmiechem. – Naturalnie, że się zgadzam – oświadczyła, po czym rzekła żartobliwie do Frei: –Mam nadzieję, że nie chrapiesz? Wracając z jadalni po kolacji dzieci, spotkali w holu Barry’ego. – Witam! – zagadnął jowialnie. – Ależ wspaniałą pogodę nam przywieźliście! Jesteście wszyscy opaleni na brąz. W piątek kolacja będzie dopiero o dziewiątej. Wynająłem też miejscowy świetny zespół, który później zagra nam do tańca. – Już nie możemy się doczekać – odrzekł Theo. Zerknął na Lily. W gruncie rzeczy nic nie wiedział o jej upodobaniach i muzycznych gustach. Mniejsza z tym, pomyślał. Wkrótce i tak jej przy mnie nie będzie. – Jak tam twoja zraniona noga? – zapytał kierownik hotelu Freyę. – Już prawie dobrze, ale na wszelki wypadek będę dzisiaj spała w pokoju Lily. – Tylko nie wchodź już więcej na szkło – poradził dobrodusznie. Pożegnali uprzejmego mężczyznę i wrócili do siebie. Zbliżała się pora położenia dzieci do łóżek, a cała trójka wyglądała na http://www.catering-dietetyczny.net.pl ona wtulała się w jego dłonie. A potem sama rozpięła dwa guziki piżamy. On poradził sobie z pozostałymi dwoma. Zsunął jedwab z jej ramion. Zrobiła krok do tyłu, żeby mógł na nią popatrzeć. Pragnął jej. Usiadł na dywanie, pociągnął ją za sobą. Przywarła do niego ciasno. W świetle księżyca jego ciało było tylko cieniem. -Powiedz: dość, a przestanę - wyszeptał prosto w jej usta. -Jeśli teraz przestaniesz, to cię chyba pobiję. Zaśmiał się i pocałował ją, żarłocznie i gorąco. A potem obsypał pocałunkami jej szyję i piersi. Czuł, jak napinają się delikatne mięśnie, jak jej ciało domaga się spełnienia. Przeszywające ją dreszcze przenikały przez jego skórę. Chciał być z nią,

Chciała krzyknąć, ale Luke chwycił ją za ramię i pokazał, że ma być cicho. – Za mną – szepnął. Skinęła głową, chociaż serce wyrywało jej się do przodu. Luke kocim ruchem przesunął się w stronę otwartych drzwi. Zajrzał do środka, ale niewiele zobaczył. Ktoś zasłonił okna i pogasił wszystkie lampy. Sprawdź 5 Laura siedzi na misiowatej kanapie i spod na wpół opuszczonych powiek przygląda się twarzy aniołka, bo Grace, kiedy wreszcie zasnęła po lanczu i długim spacerze w pobliskim parku, wygląda jak rudowłosy aniołek. Śpi już od godziny i Laura stara się nie poruszać, nawet nie oddychać, żeby jej tylko nie obudzić. Zgodnie ze zleceniem, ma się dzisiaj opiekować Grace do ósmej wieczorem. Jeśli do tego czasu wytrzyma, dostanie czek na trzy lekcje baletu u Juliena Rousselina. Kiedy wczoraj koleżanki chciały wyciągnąć ją po lekcjach do nowo otwartej pizzerii w pobliżu ich szkoły, szybko obliczyła, że najmniejsza i najprostsza pizza kosztuje tyle co sześć minut lekcji tańca, i nie poszła z nimi. Półtora roku temu, zaraz po tym, jak zbankrutowała firma jej taty, Laura dopięła czegoś, czego - jak dowiedziała się w sekretariacie swojej dawnej szkoły - dotąd nie udało się osiągnąć żadnemu uczniowi: w połowie trymestru zmieniła wybrany przez siebie przedmiot na inny, choć - zgodnie z regulaminem - można to było zrobić nie później niż po dwóch trymestrach. Niewiele to zmieniło, ponieważ wkrótce rodziców Laury nie było już stać na opłacanie drogiej prywatnej szkoły i musieli ją zapisać do publicznej. Ale zanim się to stało, przez trzy tygodnie chodziła na zajęcia z podstaw ekonomii, którą wybrała, rezygnując z lekcji historii muzyki. Nie rozumiała - a już na pewno nie zapamiętała - prawie nic z tego, co słyszała na tych lekcjach, o zysku brutto i netto, obrotach, kosztach uzyskania przychodu. Ale na jednej z trzech, może czterech lekcji, w których uczestniczyła, była mowa o tym, że w historii ludzkości nie zawsze przeliczało się wszystko na pieniądze. Były muszelki, sól, srebro, złoto. Wtedy brzmiało to dla niej zupełnie abstrakcyjnie, ale od jakiegoś czasu to rozumie. Liczy nie w dolarach, tylko w godzinach lekcji tańca w szkole baletowej Juliena Rousselina. Teraz siedzi bez ruchu, chociaż od pół godziny strasznie chce jej się siusiu. Woli jednak nadwerężać pęcherz, niż obudzić Grace, która ją zaskakuje, zaciekawia, intryguje, ale przede wszystkim doprowadza do szału. Mimowolnie obraca głowę i widzi rozsypane na podłodze puzzle. Już kilka razy chciała wstać i je pozbierać. Nie wie nawet, co ją powstrzymuje - obawa, że obudzi Grace, czy świadomość, że nie powinna tego robić, ponieważ nie jest to wychowawcze. Jednak lęk, co pomyśli pani Greenwood, kiedy zobaczy ten bałagan, nie daje Laurze spokoju. Ostrożnie wstaje z kanapy i na palcach robi kilka kroków. Nie spuszcza wzroku z rudowłosego aniołka, gotowa w każdej chwili zamienić się w głaz na pierwszą oznakę, że mała się budzi. Dochodzi do rozrzuconych puzzli, przykuca i zaczyna je zbierać. W ich układaniu nie jest wprawdzie tak sprawna jak Grace, ale widzi, że ma w ręku fragment ucha Myszki Miki, kawałek palmy z fotografii przedstawiającej zachód słońca na Hawajach, zamglone oko ślepca Brueghla, a do tego kilka części, których nie jest w stanie skojarzyć z żadnym z obrazków na pudełku. Nie ma pojęcia, co z nimi zrobić, w dodatku głowa Grace się poruszyła. Laura zamiera, przez dobrą minutę trwa w bezruchu i dopiero kiedy się upewnia, że dziewczynka przewróciła się z lewego boku na prawy i śpi nadal, oddychając równym rytmem, rzuca kawałki puzzli na podłogę. Zdaje sobie sprawę, że nie uda jej się ich posegregować, a poza tym uważa, że wyręczanie małej w sprzątaniu byłoby niewychowawcze. Podnosi się i zwabiona dobiegającymi z dworu głosami, podchodzi do okna. Połowa kwietnia - nawet bardzo ciepłego, jak w tym roku - nie jest w stanie New Hampshire najlepszym okresem na korzystanie z otwartego basenu, ale dwie dziewczyny i dwóch chłopców, których widziała wcześniej w strojach do gry w tenisa, najwyraźniej nie podzielają tego zdania i pluskanie się w basenie sprawia im wielką przyjemność. Laura również go nie podziela i najchętniej wskoczyłaby do wody razem z nimi. A tymczasem stoi, ukryta za zasłoną, i przygląda im się z zazdrością, do której sama przed sobą nie chce się przyznać. Dziewczyny w bikini wychodzą na brzeg. Jedna jest blondynką, druga brunetką, ale obie są wysokie i zgrabne, a górne części ich kostiumów kąpielowych mają co zakrywać. Laura raczej nie cierpi z powodu swojego małego biustu, wie bowiem, że dla zawodowej tancerki, którą chce w przyszłości zostać, duże piersi mogą być utrapieniem. Ale dla dziewcząt na dworze z pewnością nim nie są. Wyraźnie się z nimi obnoszą, paradując wzdłuż basenu.