- To nie moja sprawa, ale jak zmusisz Vixen do

- Nie! Nawet za pięćset funtów! Wszyscy się roześmiali, a Victoria westchnęła w duchu. Wiedziała, że im dłużej będzie się z nim droczyć, tym bardziej będzie się upierał, że jest mu coś winna... a zresztą naprawdę lubiła ten grzebień. Wstała, podeszła do Landry'ego, stanęła na palcach i musnęła wargami jego policzek. Odsunęła się pospiesznie, żeby nie sięgnął do jej ust. Cuchnął brandy. - Poproszę o moją zgubę - zażądała, wyciągając rękę. Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu zadowolenia. - To się nie liczy - zaprotestował William, wyraźnie rozczarowany. Towarzystwo parsknęło śmiechem. - Moim zdaniem to był pocałunek - stwierdził Marley. - Cii - syknęła Lucy. - Lady Franton znowu na nas łypie. - Stara jędza - mruknął Landry i oddał grzebień właścicielce. - Sztywna jak nieboszczyk. - Może trzeba by ją poobracać w tańcu - podsunęła dziewczyna, chichocząc. - Przydałoby się jej jeszcze parę innych rzeczy - dorzucił wicehrabia. - Ałe sam wolałbym być nieboszczykiem, niż próbować ją rozruszać. Lucy oblała się szkarłatnym rumieńcem, a Yictoria uderzyła Landry'ego wachlarzem po ręce. Nie miała nic przeciwko frywolnym rozmowom, ale nie chciała również, żeby uciekło od niej w popłochu tych niewielu cywilizowanych przyjaciół, których miała. - Przestań! - Auu! - Skarcony potarł kostki. - Znowu bronisz słabych i uciśnionych? Lady Franton trudno do nich zaliczyć. - Nie zamierzam wysłuchiwać twoich głupich uwag - oświadczyła, lekko zirytowana. - Słyszałeś, Marley, zrób miejsce dla następnego - powiedział Parrish. Rywale hurmem rzucili się na zwolnione krzesło, http://www.cel-szczecin.pl do chłodziarki. Rob, który dobrze ją znał, zauważył, że Lucy oddycha szybciej niż zwykle. – Nie jesteś głodna? Wyglądasz na zmęczoną. Lucy nienawidziła kłamać. Zaufanie, jakie budowała w swojej rodzinie i firmie, oparte było na prostolinijności i szczerości. Nie wszystkim musiało się podobać to, co mówiła, ale nigdy niczego nie owijała w bawełnę. Sytuacja jednak była wyjątkowa. – Chyba rzeczywiście jestem trochę zmęczona – przyznała. – Dzięki za kolację. Następnym razem moja kolej. – Lucy... – zawahał się Rob, ale Patti dotknęła jego ramienia. – Jedźmy. Nie męczmy już Lucy. Dbaj o siebie – uśmiechnęła się. – I zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. Wyraźnie coś podejrzewali. Patti zapewne jakiś romans, natomiast

świadczył o poczuciu humoru i inteligencji, a błysk w oczach zdradzał, że doskonale wiedziała, czego pragną adorujący ją mężczyźni. Sinclair musnął palcem czoło żony, ale kosmyk pozostał na miejscu. Thomas zrobił portret Victorii. Czyżby był jednym z jej wielbicieli? Raczej nie, bo nie zwróciłby Sprawdź Victoria oblała się rumieńcem. Czym prędzej wzięła Lucy pod ramię i wprowadziła ją do ogromnej sali balowej. - Och, to nic ciekawego - odparła niedbale. - Wiesz, jacy są mężczyźni. - Nie... - Szkoda, że nie ty wydajesz bal - zaszczebiotała Venetia Hilston, ratując Victorię z opresji. - Zmieściłoby się tu pół Londynu. - To prawda - zgodził się Lionel Parrish, porywając Lucy do walca. - Ale wtedy nie mielibyśmy tyle miejsca do tańczenia. - I byłoby strasznie gorąco - dodała Venetia z powagą.