- Po prostu boli mnie głowa - skłamała. - Nie martw się. Poradzisz sobie doskonale.

gliwie mężczyzna. — Są równie dobre, a nie tak drogie. Starając się panować nad swoim głosem, Tom oświad- czył: — Zależy mi, aby ten tutaj został naprawiony. Nie mam zamiaru kupować następnego. — Postaram się. Nic będzie już jednak tak sprawny, jak dawniej. Został poważnie uszkodzony. Radziłbym panu dać go na wymianę za nowego robota. Dostanie pan za nie- go prawie tyle samo, ile pan zapłacił. Jeżeli chodzi o te no- we modele, które zostaną wypuszczone na rynek za jakiś miesiąc, może dwa — to sprzedawcy nie mogą się docze- kać, żeby... — Postawmy sprawy jasno. — Drżąc ze zdenerwowa- nia, Tom Fields zapalił papierosa. — Tak naprawdę, to wcale wam nie zależy na tym, żeby naprawiać zdemolowane roboty. Chodzi tylko o to, żeby utrzymać ciągłość sprze- daży nowych, dzięki temu, że stare się zepsują. Tom bacznie przypatrywał się mechanikowi. Zepsują się albo ulegną zniszczeniu. Pracownik obsługi wzruszył ramionami. — Naprawianie go to czysta strata czasu. I tak wkrótce http://www.ciosmy.pl Opuściła nogi. Marzyła, żeby wstać wreszcie z krzesła i pobiec do zabawy. Uwielbiała się śmiać, śpiewać, tańczyć, skakać, ale to też nie podobało się mamie, która powtarzała, że Pan Bóg oczekuje od swoich dzieci przede wszystkim pokory. Gloria próbowała o tym pamiętać, czasami jednak matczyne napomnienia wylatywały jej z głowy. Tak jak dzisiaj. Zacisnęła piąstki. Dlaczego nie mogła zachowywać się tak, jak chciała mama? Po policzku spłynęła samotna łza. Mama niedługo powinna przyjść i zwolnić ją z kary. Robiło się ciemno, niedługo zacznie się kolacja. O tej porze zwykle wolno jej było wyjść z kąta, by zasiąść z rodzicami przy stole. Na myśl o jedzeniu zaburczało jej w brzuchu, ślinka pociekła, gdy Gloria przypomniała sobie gorące grzanki z serem, która Kucharcia zrobiła na lunch. Nie mogła ich zjeść, bo znowu napsociła. - Mamo, mogę już wyjść? - zawołała. - Obiecuję, że będę już grzeczna! Cisza. Gloria przygryzła wargę. Żołądek bolał ją z głodu tak bardzo, że miała ochotę włożyć kciuk do buzi i zacząć ssać. Ale gdyby mama to zobaczyła, znowu zadałaby jej karę. Objęła ramiona rękami, żeby się powstrzymać przed brzydkim zachowaniem. Ciało jest nieczyste, tak mówiła mama. Usłyszała zgrzyt klucza w zamku i odwróciła się z nadzieją w stronę drzwi. - Mama? - Nie, kochanie, tatuś. - Tatku! - Zeskoczyła z krzesła, podbiegła w podskokach do ojca. Jego nie musiała prosić o pozwolenie, by wyjść z kąta. Nie musiała go przepraszać, tłumaczyć, cc przemyślała i co zrozumiała podczas kary. Tata ją kochał taką, jaką była, nawet jeśli nabroiła. Chwycił ją w ramiona i mocno wyściskał. Kiedy zaś już postawił ją z powrotem na ziemi, domyśliła się z jego miny, że dzisiaj znowu usłyszy podniesione głosy rodziców. Tata będzie mówił mamie, że jest za surowa, a ona odpowie mu na to, że jest zbyt pobłażliwy i że przy jego wychowaniu Gloria wyrosłaby na pustą, rozkapryszoną dziewczynę. Kłótnie rodziców zawsze kończyły się w ten sam sposób - grobowym milczeniem. Pewnego razu Gloria podkradła się pod drzwi ich sypialni i zaczęła podsłuchiwać. Słyszała jęki taty, jakby coś strasznie go bolało, i śmiech mamy - triumfalny śmiech osoby, która wie, że panuje nad innymi. W pewnej chwili coś w sypialni upadło i uderzyło z łoskotem o podłogę. Gloria przerażona przemknęła czym prędzej do swojego pokoju, wskoczyła do łóżka i przykryła się kołdrą po sam czubek nosa.

Krew napłynęła jej do twarzy. Uniosła wyżej głowę. - Masz mi to za złe, prawda? Pół prawdy to tyle, co całe kłamstwo, a okłamywać kogoś to tyle, co mówić komuś: „jestem winny”. Powinieneś o tym wiedzieć, detektywie. - Liz, to nie tak... - Mów prawdę, Santos. Mam powody być zazdrosna, podejrzliwa? - Nie - odrzekł szybko. Za szybko. Choć sam nie chciał się do tego przyznać, czuł, że Liz ma rację. I że naprawdę ma powody do zazdrości. - Nie mam? Sprawdź ja powiem „tak”. - A co z całowaniem, milordzie? - spytała szeptem. Miała nadzieję, że panie Delacroix jeszcze śpią, a hrabia nie domyśli się, do czego ona zmierza. - Z całowaniem - powtórzył, patrząc na jej usta. Musnął je lekko wargami, a ona natychmiast zapragnęła więcej. Gdy się wyprostował, omal nie upadła. - Milordzie - powiedziała drżącym głosem. - Chętnie spełnię każdą pani prośbę - obiecał z uśmiechem. - Jest pan bardzo arogancki. - Tak. Pogłaskał Szekspira i ruszył w dół po schodach. Musiała na chwilę zamknąć oczy, żeby dojść do siebie. Hrabia pewnie myślał, że ją zgorszył, ale jej bardzo się podobała jego szczerość. I udzielane przez niego lekcje, dużo