Zapomnij o Nicku.

mieso na obiad. Była to pote¿na kobieta o cie¿kich piersiach, grubej talii i wesołych oczach. Nucac cos pod nosem, wcierała przyprawy w kawał wołowej poledwicy. - Te¿ ju¿ wyszedł, wczesnie rano. A pani Eugenia kazała Larsowi zawiezc sie do Cahill House na spotkanie. - W oczach 286 Carmen pojawił sie jakis błysk. - Pani Eugenia nie była zachwycona faktem, ¿e musi jechac do miasta przed ósma rano. - Nie dziwie sie jej specjalnie. - Marla dopiła kawe i poszła na góre, gdzie Fiona własnie wyciagała Jamesa z kołyski. - Ja zajme sie tym panem - powiedziała i pod nieufnym spojrzeniem Fiony przewineła i nakarmiła syna. - Mo¿esz zrobic sobie wolne dzis rano. - Ale to moje zajecie... - Moje równie¿. Byc mo¿e wyjde dzisiaj po południu, wiec chciałabym spedzic z małym troche czasu - powiedziała Marla z usmiechem. -Nie masz chyba nic przeciw temu? - Oczywiscie, ¿e nie. Pani jest jego mama. http://www.dentysta-krakow.info.pl Marla rozchyliła nogi, pozwalajac mu sie dotykac, piescic, poznawac. Oddychała z trudem, nie mogła myslec, mogła tylko czuc. Wszystkie jej zmysły, wyostrzone do granic wytrzymałosci, odbierały podniecajace, obezwładniajace wra¿enia, kiedy Nick dotykał, całował i muskał. Oddychał nierówno, spazmatycznie, co jakis czas spogladajac jej w oczy zamglonym wzrokiem. Marle objeła fala goraca. Przymkneła oczy i poddała sie tej magii. - Moja dziewczynka - powiedział Nick, kiedy drgneła konwulsyjnie. Pragneła go dotykac, tulic, mówic, ¿e go kocha, ale stała przycisnieta do wyło¿onej kafelkami sciany, z szeroko rozrzuconymi ramionami i palcami rozprostowanymi i

sadzeni”? - Owszem. Ja i moja pani bylismy mał¿enstwem przez prawie piecdziesiat lat i mielismy czwórke dzieci, wszystkie po slubie. Dziecko potrzebuje matki i ojca, ale przecie¿ pani sama o tym wie. Tak czy inaczej, współczuje z powodu tej straty. - Tak. Tak, oczywiscie, dziekuje panu - powiedziała, Sprawdź - Dobrze już, dobrze, wygrałaś. Przyznaję. - Shelby pokręciła głową. - Nie powinnam była się z tobą spierać. - To prawda. No, a teraz wchodź. Sędzia wróci za jakąś godzinę, to zjecie kolację. - Wspaniale - Shelby nie umiała ukryć sarkazmu. - Ależ tak. Fabuloso! No, idź! Odśwież się. Ja mam tu robotę. - Lydia mrugnęła do niej, lekko popchnęła ją w stronę tylnych schodów i klepnęła po pośladku. Wchodząc na drugie piętro, Shelby przypominała sobie noce, kiedy zostawiała przeszklone drzwi otwarte i czekała na łóżku, nasłuchując kroków na tych zniszczonych schodach, z nadzieją, że Nevada wkradnie się do domu i przemknie właśnie tym korytarzem, gdzie ze złoconych ram spoglądały całe pokolenia Cole’ów, a stoły zdobiły świeżo ścięte kwiaty. Ale jej marzenie nigdy się nie ziściło. Otworzyła drzwi do swojej sypialni, spodziewając się, że poczuje odór kurzu i niewywietrzonego pomieszczenia, ale Lydia już zdążyła zaścielić łóżko, wypolerowała je, jak również palisandrowe biurko i łóżko cytrynowym olejkiem, podniosła rolety i otworzyła wykuszowe okno. Przez koronkowe firanki, za pomocą powoli obracającego się wiatraczka, wpadał lekki wiatr. Shelby zrzuciła torby przy łóżku z baldachimem i podeszła do okna z widokiem