– A jeśli on istnieje? Czy w szkolną strzelaninę może być zamieszany ktoś z zewnątrz?

– Nie możesz sobie tego robić. Jesteś na to zbyt mądra. – Nic na to nie poradzę. – Po co tu dzisiaj przyszłaś, Rainie? Rzuciła mu zmęczone spojrzenie. – Myślę, że musimy pogadać. – No to mów. Ale powiedz coś nowego, Rainie, bo nie mam już cierpliwości do kłamstw. Przyniesiono chińskie jedzenie. Quincy podzielił swoją porcję, choć podejrzewał, że Rainie nie będzie chciała się poczęstować. Miał rację. Odsunęła biały pojemnik, skusiła się tylko na herbatę. Sam zaczął jeść. Też nie był specjalnie głodny, ale od dawna wiedział, że zaniedbywanie się podczas śledztwa, zwłaszcza podczas trudnego śledztwa, nikomu nie wychodzi na dobre. – Jutro po południu mamy pogrzeb Sally i Alice – powiedziała krótko Rainie. – Właśnie dzwonił burmistrz. Patolog zgodził się na wydanie ciał i rodziny nie chcą czekać. Wszyscy uważają, że najlepiej mieć to jak najszybciej za sobą. – To będzie ciężkie popołudnie. – Wiem. Wezwaliśmy posiłki z Cabot. Dodatkowe patrole w trakcie pogrzebu i potem. Wozy policyjne przed barami, no wiesz. – Atmosfera już teraz jest napięta, a po pewnej dawce alkoholu... – Quincy przerwał. Oboje wiedzieli, co może się wydarzyć. Młodzi ludzie, broń, sprawiedliwość, prawa obywatelskie. http://www.dentysta-krakow.info.pl/media/ go rozpoznała nawet rodzona matka. – Skoro nie matka, to pewnie i ty byś go nie poznał. Nawet gdyby był twoim rodzonym bratem. – Doprawdy? – Podhorecki wymusza na swojej twarzy ironiczny półuśmiech. – Policyjna logika zwala z nóg równie szybko jak pałka. – Chętnie popatrzę, jak będziesz kpił, kiedy jutro twoja głowa wpadnie do koszyka pod gilotyną. Co, jakoś śmiech ci zdycha na gębie. To skorzystam z okazji i zapytam po raz ostatni: przysięgasz, że go nigdy nie widziałeś?

wodnego pustkowia miejsca, które wskazał mu palec. I wtedy czerńcowi objawił się drugi z rzędu cud, co w żywotach świętych nie zdarza się często. Kiedy się ściemniło, starzec ujrzał daleko przed sobą żarzącą się iskierkę i skręcił ku niej, a po pewnym czasie zobaczył, że to sosna, płonąca na szczycie wzgórza, wzgórze zaś wznosi się wprost z wody, a za nim jest znowu ziemia, bardziej płaska i szeroka (był to obecny Kanaan, największa wyspa archipelagu). Sprawdź – Ano wstawaj, ojczulku, bo ci całą eucharystię z prawa na lewo przeweksluję. Modlący się zignorował ostrzeżenie. Wtedy pan Feliks gwałtownym szarpnięciem postawił go na nogi i raz-dwa wprowadził w czyn surowy zamiar. Dopiero kiedy święty człowiek w osłupieniu zaczął pluć czerwoną juszką, pułkownik go puścił, po czym zaraz wziął się do drugiego. Nie minęła minuta i cała załoga została doprowadzona do pełnej subordynacji. – To za co mamy ciągnąć? – spytał Lagrange osłupiałego na widok takiej zaradności kapitana. No i nic, Bóg miłościw: naparli wszyscy razem i obrócili dziób statku tak, jak należało. Nikt nie utonął. * * * Przed rozstaniem, kiedy statek już stał na przystani w Nowym Araracie, brat Jonasz (tak się nazywał kapitan) długo nie wypuszczał dłoni Feliksa Stanisławowicza ze swego żelaznego