– Wyszedł... zza... rogu.

zwłaszcza w przypadku osób, które słabo radzą sobie z kłopotami i mają porywcze charaktery. A skutkiem jest coraz większa liczba niekontrolowanych wybuchów agresji, masowych morderstw i aktów przemocy na naszych drogach. Rainie westchnęła. Potarła skronie. – Znak czasu? – Znak życia w stresie – powiedział Quincy i wzruszył ramionami. – Na szczęście niektóre rozwiązania są dość proste. Można by wprowadzić w szkołach specjalne zajęcia. Uczyć, jak radzić sobie ze złością i stresem, a przy okazji położyć nacisk na umiejętność komunikowania się i samokontrolę. Stan fizyczny też ma wielkie znaczenie. Kiedy psycholog dziecięcy rozpoczyna leczenie, od razu chce poznać nawyki pacjenta związane ze spaniem, ćwiczeniami fizycznymi i jedzeniem. Myślisz, że masz kłopoty z samokontrolą? Postaraj się spać osiem godzin na dobę, jeść więcej owoców i warzyw i solidnie się pogimnastykuj. Jak na ironię coraz mniej ludzi pamięta o tak podstawowych sprawach, a potem dziwią się, dlaczego cały czas są tacy spięci. Rzucił swojej towarzyszce znaczące spojrzenie, po czym jego wzrok prześlizgnął się na stojące przed nią nietknięte danie. Rainie powoli pokiwała głową. – Chodziłam na zajęcia z samokontroli – wyznała po chwili wahania. – W Portland? – Tak. Po spotkaniach AA. Kiedy wciąż jeszcze walczyłam ze sobą. Alkohol przytępia wiele uczuć. Potem człowiek poddaje się... http://www.dentystawroclaw.net.pl/media/ William Zane, lider grupy AA, do której należała Mandy, w końcu się zawahał. Był potężnym mężczyzną, miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu, i ważył pewnie ponad sto dwadzieścia kilogramów. Ubrany był w garnitur godny bankiera. Sprawiał wrażenie człowieka nawykłego do wydawania poleceń i nieznoszącego sprzeciwu. Rainie doszła do wniosku, że przeżył co najmniej trzy rozwody, a w przeszłości regularnie brał kokainę. Teoretycznie teraz był czysty i wykonywał nienaganną pracę na rzecz AA. Pewnego dnia wyśle mu kartkę z życzeniami godnymi tak wspaniale odbudowanej istoty ludzkiej. Na razie jednak chciała tylko dostać nazwisko i rysopis „przyjaciela" Amandy ze spotkań AA. Była szósta po południu, czwartek. Miała jeszcze prawie dwanaście godzin do wyjazdu do względnie bezpiecznego Portland. Nie wiedzieć czemu, ale coraz bardziej martwiła się o Kimberly. Innymi słowy, nie miała zamiaru marnować czasu.

pan na pewno to wie. Mężczyzna chyba był zbity z tropu. - Phil de Beers. - Pracuje pan dla mojego męża. - Proszę pani, ja mam tylko bardzo zły dzień - odparł i westchnął ciężko. - Mój mąż mnie nie lubi. - Mary postanowiła się zwierzyć. - Kiedy się Sprawdź – Pluskwy milenijnej. Broń kupiono jesienią 1999 roku. Pani Avalon pewnie drży o swoją porcelanę. A może boi się tych wszystkich klaunów z pokoju Melissy. – Na samo wspomnienie aż się wzdrygnął. – Innymi słowy, nie możemy jeszcze wykluczyć Avalonów – zakonkludowała Rainie. – Będziesz drążył dalej? – Jutro z samego rana złożę wizytę w chacie myśliwskiej, a potem skoczę do Portland, żeby pokręcić się po bankach. Rainie kiwnęła głową. Resztę wieczoru Luke planował spędzić patrolując okolicę domu O’Gradych. Zawsze poważnie traktował swoje przyjaźnie. – Zostałeś jeszcze ty, Quincy. Masz coś na temat Shepa i No Lavy? – Co? – Luke wyprostował się sztywno. Nie było go podczas dyskusji dotyczącej niejasności w zeznaniach szeryfa. – W porządku – Quincy uspokajająco podniósł rękę. – Nic z tego nie wyszło...