gdy pies, pół¿ywy i zakrwawiony, przywlókł sie do jego chaty

Tam powinna trzymac druga kasetke, te, w której przechowywała swoje precjoza. Niczego takiego jednak nie znalazła. Mo¿e Alex zdjał jej pierscionek z palca, zanim zabrano ja do szpitala. Ale przecie¿ w takim wypadku zabrałby tak¿e obraczke, czy¿ nie? 164 Rozejrzała sie po garderobie i zauwa¿yła futerał na rakiete tenisowa. Mo¿e tam schowała pierscionek. Rozpieła zamek błyskawiczny i wsuneła dłon do jedynej płaskiej kieszeni, ale był tam tylko dowód zapłaty karta kredytowa ze sklepu w centrum miasta. Wło¿yła rachunek do kieszeni spodni i wyciagneła rakiete. Zwa¿yła ja w dłoni, podniosła w góre i opusciła, ciekawa, jak bedzie sie z nia czuła. „Przy twoim serwie zupełnie wysiadam”. - No dobra, mistrzyni kortu, zobaczymy - powiedziała do siebie. Udajac, ¿e lewa reka wyrzuca piłke w powietrze http://www.deska-tarasowa.net.pl/media/ Kiedy Shelby wysiadła z samochodu, była bardzo spięta. Wcześniej pojechała z domu ojca do Coopersville. Tam zatrzymała się pod warsztatem ślusarskim i czekała, aż mężczyzna z własnoręcznie zawijanym papierosem w ustach dorobi dla niej zapasowy zestaw kluczy. Zapłaciła mu gotówką, stwierdziła, że nie miał pojęcia, kim ona jest, i przyjechała bezpośrednio tutaj. Teraz mrużyła oczy i zasłaniała je ręką. Jednocześnie patrzyła na stajnie, stodołę i połączone ze sobą zagrody. Z bólem w sercu i zaschniętym gardłem przypominała sobie tamtą noc sprzed wielu lat, kiedy Ross McCallum ją zgwałcił. Nie było powodu, żeby ten nikczemny akt nazywać inaczej. Robiło jej się niedobrze na wspomnienie gorącego, spoconego ciała napastnika, który przygniatał ją do fotela w samochodzie jej ojca. Teraz żaden pies nie zaszczekał, żeby obwieścić jej przybycie, a w pobliżu zabudowań stało tylko kilka pojazdów. Na asfalt padały wydłużające się cienie; niebo było mgliste, chmury zasnuwały słońce. Na pobliskich polach pasły się konie i krowy. Shelby od razu poszła do stajni, znalazła uzdę i siodło, a potem złapała pierwszego lepszego konia, jaki jej się nawinął. Wcześniej nigdy nie widziała tego gniadego wałacha i nie zadała sobie trudu odszukania kogoś, kogo mogłaby zapytać, czy może go dosiąść. Wszystko na tym ranczu

wypadek. Nie złamałas sobie niczego, ale od tego czasu panicznie bałas sie koni. Czy naprawde mogła a¿ tak sie pomylic? Czym wiec były te strzepy wspomnien, które tak pieczołowicie przechowywała? Snami? Fałszywymi wyobra¿eniami? Nie! Była pewna. Sprawdź kroczu. Marla nuciła cos cicho, troche fałszujac. Na Boga, człowieku, nie masz na to czasu! Nick stał i patrzył, wiedzac, ¿e igra z ogniem, ¿e powinien po prostu zostawic kawe koło umywalki i wyjsc. Czekał, popijajac kawe, oparty o umywalke, słuchał jej nucenia i patrzył na zamglona sylwetke, jak zahipnotyzowany. Marla obracała sie pod prysznicem, unoszac ramiona. Widział zarys jej rak i pleców, schodzacych miekka linia w dół, i dwa dołeczki nad posladkami. Zatopiona we własnych myslach, usmiechnieta lekko, nie zauwa¿yła go dotad, co było mu bardzo na reke. W pewnej chwili jednak zakreciła kurek i otworzyła drzwi kabiny prysznicowej. Siegneła po recznik i wtedy dostrzegła Nicka.