– W jaki sposób Danny znalazł się na korytarzu?

– Zabójcy z kompleksem autorytetu pochodzą zazwyczaj z rodzin, gdzie osoba jednego z rodziców jest szczególnie dominująca. – Jakby z oddali dobiegały go własne słowa. – Ojciec lub matka fizycznie bądź psychicznie znęca się nad dzieckiem, które dorasta fantazjując, że wreszcie się postawi, ale nigdy do tego nie dochodzi. Taki człowiek kieruje potem swoją złość przeciw innym autorytetom. Tyle że zamiast bezpośrednio stosować przemoc, mobilizuje do działania ludzi, którymi potrafi manipulować. Dzięki temu czuje się silny i wszechmocny. – Muszę sprawdzić inne przypadki – ciągnął z uporem – ale zabójcy z kompleksem autorytetu są zwykle lubiani, błyskotliwi i świetnie funkcjonują w społeczeństwie. Jeszcze większą przyjemność niż przemoc sprawia im zabawa ludźmi i obmyślanie wyszukanych forteli. Nie chcą szybkich i łatwych rozwiązań. Wolą patrzeć, jak gliny się męczą, i napawać się ich rzekomą głupotą. Innymi słowy, im dłużej o tym myślę, tym większego nabieram przekonania, że Dave Duncan nadal przebywa w okolicy. – Tak jest szansa, że nadal przebywa w okolicy – powtórzyła głuchym głosem Rainie. – Ale nie lekceważ go – dodał pośpiesznie Quincy. – Zabije bez wahania, jeśli uzna, że został przyparty do muru. Dotyczy to zwłaszcza osób o ustalonym autorytecie, na przykład policjantów. Usłyszał w słuchawce jakiś hałas, jakby Rainie przeciągała przez łóżko coś ciężkiego. Quincy zmarszczył brwi. Zamilkł i po raz pierwszy zdał sobie sprawę z przepaści, która ich rozdzieliła. Wyobraził sobie Rainie, jak siedzi po ciemku, tuląc broń, żeby dodać sobie http://www.deskatarasowa.biz.pl się nieogolona twarz konsjerża, która niechlujnie zwisa na kościach czaszki. Portier natychmiast cofa się, by odsłonić wejście. Wnętrze domu też niczym się nie wyróżnia. Z prawej strony drzwi do stróżówki, po lewej spirala schodów, którą snują się aromaty rozgotowanej kapusty i kocich szczyn. W głębi drzwi na zamknięte podwórko z wychodkiem i mikroskopijnym ogródkiem, którego nikt nie pielęgnuje, więc zarósł pokrzywami i łopianem. Konsjerż wraca, usztywniony nie tylko przez surdut i wykrochmaloną koszulę, którą

– Po wodzie chodzić nie można – nieoczekiwanie wyraźnie zauważył fizyk. – Gęstość nie pozwala. Nie szedł. Na czymś płynął. Nieważne. Ważne, że tam. W pieczarze. Gdzie spadł. – A co tam? – Uran. Słyszał? Wie? Smółka. Złoże. Przewielebny pomyślał, kiwnął głową. – Tak, tak, czytałem w „Wiadomościach Fizycznych”. Uran to taki naturalny pierwiastek, Sprawdź wszystkie składniki, a ty mi pomożesz. I jak? Masz ochotę? Becky bez słowa wzruszyła ramionami. – To świetnie. Tylko sprzątnę i już zabieramy się do roboty. Sandy posłała córeczce pogodny, kojący uśmiech. Wyprostowała się i postarała zapanować nad twarzą. Po chwili była już gotowa. Powtarzając sobie, że nie może, nie wolno jej się rozpłakać, wyrzuciła sałatkę owocową i trzy pozostałe prezenty do kubła na śmieci. – Nie pozwól, żeby dopadł cię potwór, mamo. – Spokojna głowa, Becky. Nie dopadnie. 16 Czwartek, 17 maja, 6.33 Quincy nie śnił o córce. Nad ranem przewracał się z boku na bok, przeżywając na nowo śledztwo sprzed prawie dziesięciu lat. Trzynastoletnia Candy Wallace o ślicznych jasnych włosach i czarującym uśmiechu. Piękna, pogodna Candy Wallace, która została wychowana