- Zorientowała się? - Santos zaklął. - Kto puścił farbę?

- Mogłeś być jeszcze jedną ofiarą. Kropka. - Przynajmniej byłbym na miejscu, próbowałbym jej pomóc. Przynajmniej wiedziałaby, że ja... - zamilkł zawstydzony i odwrócił wzrok. - Ona wiedziała, że ją kochasz. Na pewno nie chciała, żebyś i ty zginął. - Policjant poklepał Santosa po zaciśniętej w pięść dłoni. - Chodźmy porozmawiać z Pattersonem. Może ma coś nowego. - Wątpię. Ciągle powtarza to samo. Tego dnia nie było inaczej. Ta sama gadanina. Frazesy. Santos słuchał i narastała w nim coraz większa wściekłość. Miał ochotę przylać głupcowi. Ulżyłoby mu, chociaż Patterson skułby go pewnie, zanim Santos zadałby pierwszy cios. A jednak wiele by dał, żeby bodaj na moment zmazać z twarzy detektywa tę arogancką, pewną siebie minę. - Rozumiem, chłopcze, że matka była dla ciebie kimś bardzo ważnym - mówił Patterson. - Ale mam ważniejsze sprawy. Jeśli tylko znajdziemy coś nowego, wznowimy dochodzenie. Santos zerwał się tak gwałtownie, że krzesło poleciało z hukiem na podłogę. - Ty sukinsynu, nawet nie próbujesz! Nic nie znajdziesz, chyba że morderca pofatyguje się do ciebie i sam przyzna do winy! Detektyw zaplótł ręce na piersi, uniósł brew. - I to się zdarza. Jacobs położył dłoń na ramieniu Santosa, jakby doskonale wyczuwał, że chłopak za chwilę gotów rzucić się z pięściami na Pattersona. - Naprawdę próbujemy, Victorze, możesz mi wierzyć. Na razie jednak nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Tłumaczyłem ci, że facet jest sprytny i przebiegły. - Pozwolicie mu chodzić na wolności, tak? Nie obchodzi was to? Nie ma żadnego znaczenia? - Owszem, ma, ale nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Możemy tylko czekać. Santos pokręcił głową. - Czekać? Co chcecie... - On zrobi to znowu - rzucił Patterson, jakby odganiał się od natrętnych pytań, i ponownie usiadł za biurkiem. - W końcu popełni jakiś błąd. Wtedy będziemy go mieli. http://www.dobre-budownictwo.net.pl - Nie - odparła ze śmiechem. - To będzie niespodzianka. Zajechała drogę białemu lincolnowi, kierowca zahamował gwałtownie, rozległ się klakson. Santos pokręcił głową i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Czekała go zwariowana jazda. Dziewczyna prowadziła wyjątkowo pewnie. Po przejechaniu kilku przecznic skręciła na zachód, ku wylotowi na autostradę międzystanową. - Prezent urodzinowy? - Santos przerwał przeciągające się milczenie, przekrzykując ryk silnika i szum wiatru. - Co? - Wóz! Dostałaś go na szesnaste urodziny, tak? Spojrzała na niego i wykrzywiła się zabawnie. - To jakaś zbrodnia? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Czyja coś mówię? - Już chciał się usprawiedliwiać, zapewniać, że nie miał nic złego na myśli, ale ugryzł się w język. Skłamałby. - Po co przyszedłeś do hotelu? Nie widziałam cię tam wcześniej. - Przyjaciółka prosiła, żebym dostarczył przesyłkę. - Należy do mnie, wiesz? W każdym razie będzie należał.

A jednak powiedział. Głośno i wyraźnie. Nie wierzy, że go kocha. Nie potrafi jej uwierzyć. Obciągnęła spódnicę. Jeszcze przed chwilą było tak wspaniale, teraz wszystko się zmieniło. Łzy napłynęły jej do oczu, po omacku zaczęła szukać stanika. - Nie chciałem cię zranić - powiedział cicho, podając jej bluzkę. Wyrwała mu ją z ręki. Dłonie drżały jej tak bardzo, że dopiero po kilku próbach zdołała zapiąć guziki. - Nie, nie chciałeś. Po prostu jesteś szczery, tak? Po tym wszystkim uważasz, że... - nie miała ochoty mówić dalej. - Zresztą, zapomnij o wszystkim. Sprawdź - Dobrze. Zamierzasz tu zostać na noc? - Nie. Muszę wracać do Londynu. Robert i Rose chcą się pobrać pod koniec sezonu, gdy wszyscy będą jeszcze w mieście. - Więc to kolejne pożegnanie. - Mam nadzieję, że nie. - Żałował, że nie może chwycić jej w ramiona i przełamać zapamiętałego uporu. - Pragnę, żebyś za mnie wyszła, Alexandro, lecz nie będę cię więcej błagał. Przeczytaj list. Gdybyś miała ochotę na podróż, będę w Balfour House do dziesiątego sierpnia. - Wsunął rękę przez pręty, ale nie podała mu swojej. - Następnym razem ty będziesz musiała mnie prosić. - Uśmiechnął się blado. - Tyle że ja powiem „tak”. Po jej gładkim policzku spłynęła łza. - Nie poproszę. - Mam nadzieję, że poprosisz. - Ruszył w stronę Fausta. - Zobaczymy się wkrótce. To rozstanie okazało się najtrudniejszą rzeczą w jego życiu, ale przynajmniej wiedział,