ściągnąć na siebie jego uwagę. Nie miała odwagi spiorunować go wzrokiem, ale on chyba

Odwrócił się, chciał odejść, ale chwyciła go za rękę i spojrzała zadziornie w oczy - Mogę zadać ci pytanie, Santos? Poczuł się znacznie pewniej. Skinął głową. Znowu flirtowała, a tutaj był na swoim gruncie, z dala od spraw osobistych. Nie chciał, żeby wiedziała o nim zbyt wiele, sam też nie zamierzał poznawać tajemnic jej serduszka. Żadnej intymności, żadnej zażyłości. Miła przygoda, gra bez wgłębiania się w życie drugiej osoby. Nikt nie cierpi, wszyscy są zadowoleni. - Kiedy widzisz coś, czego bardzo chcesz, co wtedy robisz? Doskonale wiedział, do czego ma zmierzać ta rozmowa. Uśmiechnął się, ściągnął brwi. Nachylił się ku niej tak, że ich twarze niemal się stykały. Zniżył głos do szeptu i powiedział: - Zastanawiam się nad konsekwencjami. Tak robią dorośli. - Ja jestem dorosła - oświadczyła pewnie, kładąc mu dłoń na piersi. - Nie powiedziałbym. Zacisnęła palce na jego koszulce. - Mogę ci dowieść. - Czego ode mnie chcesz, Glorio St. Germanie? - A jak myślisz? Santos dotknął jej zaróżowionego policzka. - Myślę - mruknął głosem umyślnie lekko ochrypłym - że jestem dla ciebie za stary i że powinnaś zmykać do domu, do mamy. W oczach Glorii zabłysły iskierki; podjęła wyzwanie. - Naprawdę? Za stary? - Aha. Za stary. Zbyt doświadczony. Gramy w innych drużynach, moja panno. - Wypróbuj mnie. Spróbuj mnie pocałować. - Uniosła twarz. - No, dalej. Pocałował ją tak, jak mężczyzna całuje kobietę, jak - był tego prawie pewien - nikt jej dotąd nie całował. Dał tej zadziornej smarkatej znacznie więcej, niż oczekiwała. Oderwał się od niej, przesunął ze śmiechem palcem po jej wargach. Wpatrywała się w niego oniemiała, zbyt wstrząśnięta, by cokolwiek powiedzieć. http://www.dobryneurochirurg.pl/media/ moim dachem. - Nawet gdybym potrafił znaleźć inne wyjście z sytuacji, nie kiwnąłbym palcem. Jaka matka zmuszałaby jedyną córkę, żeby za mnie wyszła? Zwłaszcza mając jeszcze takiego kandydata jak ty. - Dobry Boże. Czyżby to był komplement? - Żaden komplement. Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem, Robercie. Lepszym niż ja. - Hm. Jeśli nawet, to głównie dzięki rodzinie, której ty nigdy nie miałeś. - Zła rodzina nie może służyć jako usprawiedliwienie. Po prostu mój styl życia jest łatwiejszy. Cieszę się, że trafiłeś na Rose, a ona na ciebie. Mam nadzieję, że pewnego dnia mnie również spotka takie szczęście. - Już cię spotkało. Zamknąłeś je w swojej piwnicy. - Dla jej własnego dobra.

- Pański język, milordzie. Rose pociągnęła nosem. - Nie będę miała przyjęcia. Już otwierał usta, żeby rzucić złośliwą uwagę, ale powstrzymał go wyraz twarzy Alexandry. - Oczywiście, że będziesz miała - powiedział burkliwie. - Panna Gallant jest Sprawdź - Nie mam? - Nie masz! - Twoje usta mówią mi jedno, a oczy drugie. - Podniosła rękę, powstrzymując jego zaprzeczenia. - Kocham cię, Santos. Wiesz o tym. Nie chciałabym cię stracić, ale... - zaczerpnęła głęboko powietrza. - Ale tak dalej być nie może. - O czym ty mówisz? - Zdeklaruj się wreszcie. Muszę wiedzieć, że jesteś mój. Muszę wiedzieć, że mamy wspólną przyszłość. - Postąpiła krok w jego stronę. - Chcę mieć dzieci, rodzinę, naszą rodzinę... Nie było mu łatwo tego słuchać. Z jednej strony chciał spełnić jej pragnienia, nawet obiecać więcej, niż mógł. Czuł się z nią dobrze. Bardzo dobrze. Cenił ją, szanował, podziwiał. Ale nie kochał. I nie chciał skrzywdzić. Odkaszlnął. - Sam nie wiem, czego chcę, Liz. Nie jestem pewien, czy... czy tego samego co ty. Zobaczył łzy w jej oczach i przez moment pożałował swoich słów. - Dobrze, Santos. Rozumiem. I proszę cię tylko o jedno... Musisz podjąć decyzję. Niekoniecznie teraz. Wiem, że nie jest ci lekko, ale chciałabym, żebyś wziął to pod uwagę. Santos... pomyśl o nas... - Położyła dłonie na jego ramionach. - Myślę, że moglibyśmy być szczęśliwi, ułożyć sobie życie, we dwoje. Nie od razu, ale muszę wiedzieć, że kiedyś tak będzie... Kocham cię – powtórzyła i pogłaskała go delikatnie po policzku. - Wiem, że twoje uczucia nie są aż tak głębokie, ale myślę, że to się zmieni. Nie walcz z uczuciami, Santos. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę. I że zawsze będę twoja. Na pewno wszystko się ułoży i będziemy... szczęśliwą rodziną.