prowadzi jego córki do samochodu. Była taka poważna,

razy więcej niŜ obecnie. Allison spojrzała na niego zaokrąglonymi ze zdziwienia oczami. - Dwa razy więcej? - zapytała. - Dobrze usłyszałaś. Jako niańka Eriki zarobisz podwójną stawkę. Bo dla mnie opieka nad dzieckiem jest czymś bezcennym. A spokój ducha zawsze kosztuje. Dwa razy tyle co tu? - myślała Alli. Westchnęła głośno. Jako asystentka zarządzania dostawała całkiem dobrą pensję, ale oczywiście dodatkowe pieniądze na kształcenie Kary bardzo by się przydały. Siostra jej dostawała wprawdzie stypendium, lecz nie wystarczało ono jednak na wszystkie związane z nauką wydatki. Alison przez ostatnie dwa semestry musiała sięgnąć do swoich oszczędności, a jeśli wypadnie jakiś ekstra wydatek, będzie kłopot. Propozycja Marka zapobiegnie wielu problemom. - No i jeszcze premia - powiedział. Znowu ją zaskoczył, wprawił w zdumienie. - Jaka premia? - Taka, Ŝe na początek, jako zaliczkę, dostaniesz tysiąc dolarów. Oniemiała. Przez chwilę słowa nie mogła wykrztusić. Tysiąc dolarów! Mogłaby te pieniądze przeznaczyć na nowy samochód. WciąŜ jeździła tym, który kupiła po skończeniu studiów, siedem lat temu, i coraz więcej miała z nim kłopotów. Zaledwie tydzień temu znów się zepsuł. Na szczęście jakiś męŜczyzna się zatrzymał i przyszedł jej z pomocą, ale przez cały czas reperacji budził w niej lęk. http://www.dubajblog.pl - Uważaj, człowieku. - Santos zatoczył się do tyłu, ktoś znowu go trącił, poczuł czyjąś rękę na plecach. - Uważaj, kurwa... Facet wyszczerzył garnitur zepsutych zębów. - Sorry - powiedział, chwiejąc się na nogach, lecz nie wyglądał na specjalnie zakłopotanego. - Moja wina. Santos błysnął odznaką. - Zdaje się, że masz już dość. Spadaj stąd. Mężczyzna postąpił krok do tyłu, nie przestając się szczerzyć. - Jak pan każe, szefie. Santos dotarł wreszcie do baru. Chop obsługiwał akurat klienta na drugim końcu długiej lady. Był niski, gruby, z rzadkimi, jasno farbowanymi włosami. Tłusta cera, krosty i blizny na policzkach. Jakby dla dopełnienia odstręczającego wyglądu Chop Robichaux posiadał równie plugawą duszę. Uniósł głowę, uśmiechnął się nieznacznie i w chwilę potem powoli podszedł do Santosa. - Sie masz, dupku. Kopę lat. - Masz coś dla mnie? - A czego szukasz? - Nie rób ze mnie wała, Robichaux. - Santos zmrużył oczy. - Masz cynk czy nie?

samokontroli. Podała mu kluczyki, a on wrócił myślami do chwili obecnej. - Nie wzięłam wszystkiego, bo nie zdąŜyłam się spakować - powiedziała spoglądając na niego. - Czy mała jest juŜ po obiedzie? - Tak - odparł śmiejąc się. - Gdyby była głodna, dałaby ci do wiwatu. Tylko wtedy jest w złym nastroju. Sprawdź tak na nią patrzył, odnosiła wrażenie, że po prostu lubił z nią spędzać czas.. To powodowało, że rozpływała się z zachwytu niczym czekoladka w rączce dwulatka. Tylko dlaczego parę minut wcześniej przyglądał się jej tak intensywnie? - Cieszę się, doktorze Galbraith, że nie przestaję pana bawić. To miłe... Scott stał w pokoju Mikeya i przyglądał się, jak panna Tyler prowadzi jego córki do samochodu. Była taka poważna, gdy przekazywała mu instrukcje, jak ma postępować z synem, jakby każda drobnostka była kwestią życia i śmierci, toteż nie mógł powstrzymać śmiechu. - Tata, pić. Mikey pociągnął go za włosy.