smiechu nie było wesołosci. - Nie wiem nawet, co to własciwie

Caleb szybko zamrugał oczami. - Sędziego Cole’a? Po co? On nie przewodniczył sprawie o morderstwo. A co do jego córki Shelby, myślę, że nie było jej w mieście, kiedy to się zdarzyło. - Zapewne tak, ale proszę mnie wysłuchać. To moja historia i to, o co proszę, jest niezbędne, żebym właściwie ją opowiedziała. Proszę mi wierzyć. Sędzia był żonaty, tak? - Nie, w tamtym czasie nie. Ale był żonaty wiele lat wcześniej. Z Jasmine Falconer. Ładna dziewczyna była z tej Jasmine. Cholernie atrakcyjna. - Zmarła dawno temu. Zgadza się? - Nie tylko zmarła. Zabiła się. - Caleb ruszył głową, tak że głośno szurała na wykrochmalonych poduszkach. - Podcięła sobie żyły, kiedy brała kąpiel w marmurowej wannie sędziego. Katrina wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Nie darzyła uczuciem nikogo, kto byłby jakoś powiązany z tym łajdakiem sędzią, ale mimo to czuła obrzydzenie, kiedy ten stary cap odmalował przed nią tragiczną scenę. Odchrząknęła i zapytała: - Po co miałaby odbierać sobie życie? Zawahał się, spochmurniał. - Poznała pani sędziego Cole’a? - Nie miałam tej przyjemności - odparła kwaśno. - Jak go pani pozna, to zrozumie. - Prychnął i przesunął się na łóżku. - Jasmine była przyzwoitą kobietą. Nie, żeby Red czuł różnicę. - A pan ją czuje? http://www.e-medycynaizdrowie.com.pl - Znalezlismy torebke Marli Cahill. Została odrzucona ponad piecdziesiat stóp dalej, a nastepnie zeslizgneła sie w dół zbocza. Nigdy bysmy jej nie odnalezli, gdyby Marla Cahill z takim uporem nie twierdziła, ¿e jej nie ma. - Oczy Janet za szkłami okularów błyszczały, jakby odkryła tajemnice. Paterno znał to spojrzenie, widział je ju¿ wczesniej. Janet dowiedziała sie czegos. Czegos wa¿nego. - I?- ponaglił ja. - I znalezlismy jej portfel... zreszta nie tylko portfel. Tu własnie zaczyna robic sie ciekawie. Karty kredytowe, prawo jazdy i ksia¿eczka czekowa nie zostały wydane dla Marli Cahill. Wszystkie dokumenty wystawiono na nazwisko Paris... Kylie Paris mieszkajacej w San Francisco. -Janet siegneła po

wyglada na to, ¿e nie powinno byc z tym problemów. - Panu niech beda dzieki za te drobne radosci. - Poczujesz sie jak nowa - oznajmiła Eugenia z usmiechem. Marla jednak nie czuła sie jak nowa, raczej jak przerobiona. Zupełnie jak samochód, który nadawał sie ju¿ Sprawdź na stole. - Co by czuł, widzac cie w tym stanie? Marla rzuciła okiem w lustro wiszace nad pomocnikiem. Wygladała coraz lepiej. Since znikały, opuchlizna sie zmniejszała, włosy, porzadnie uczesane, lsniły w swietle. - Chyba... ucieszyłby sie, widzac, ¿e wyszłam z tego cało. Eugenia popiła kes miesa winem. - Chyba bede mogła pojechac do Tiburon. W tym tygodniu mam kilka spotkan, ale mo¿e w nastepnym... - Sadze, ¿e bede w stanie pojechac tam sama - odparła zniecierpliwiona Marla. Miała ju¿ dosc tego, ¿e wszyscy traktuja ja, jakby była niepełnosprawna. Zaczynała widziec ten dom jako cos w rodzaju luksusowego wiezienia, co było, oczywiscie, smieszne. Chciała spotkac sie z ojcem w cztery