– No tak.

– Mało prawdopodobne. – No dobra. Więc pogaduszki w więzieniu. Morderca sióstr Caldwell trafia za kratki za co innego, ale przechwala się na prawo i lewo. A teraz jego kumpel z celi wyszedł i robi dalej to, co zaczął tamten. – Nie. – Podsuwam ci tylko różne możliwości, żebyś zachował otwarty umysł. Może to naśladowca. – Nadal masowała mu barki. Pochyliła się i pocałowała go w czoło. – Niewykluczone, że masz rację. Może on wrócił, nie wiadomo skąd, i znowu chce się zabawić. Powinniście sprawdzić zwolnienia warunkowe. – Już to robią. – Oczywiście. Spojrzał na nią. Uśmiechała się szeroko. – Bentz wrócił – powiedział. Corrine skinęła głową. – Już słyszałam. Cały wydział aż huczy od plotek. – Hayes uniósł brew. Wzruszyła ramionami. – Chyba Trinidad coś powiedział. – Niektórym to się nie podoba. – Spojrzał na nią znacząco. Uśmiechnęła się. – Masz na myśli Bledsoe? – podsunęła. – Chodziło mi o ciebie. – Cóż, co prawda nie nadaję się na przewodniczącą fanklubu Ricka Bentza, ale uważam, http://www.e-rehabilitacja.com.pl/media/ – Znasz ten tekst: mając takich przyjaciół jak ty, po co komu wrogowie? – Pilnuję twojego tyłka. – Hayes zacisnął usta w wąską kreskę. – Wiesz, Bentz, niejeden w wydziale chciałby zobaczyć, jak idziesz na dno. – Coś nowego? – Jak już powiedziałem, uważaj tia siebie. – Udowodnij to. Sprawdź dane, o które prosiłem. Idę. – Wstał, wziął laskę, pchnął swój talerz w stronę Hayesa. – Niech ci zapakuje na wynos. Bentz ma trochę racji, przyznał Hayes niechętnie, gdy wskazówki zegara zbliżały się do piątej, a na jego biurku nadal piętrzyła się sterta papierów. Klimatyzacja pracowała na pełny regulator, coraz więcej ludzi wychodziło z zimnego biura, powoli schodzili się koledzy z nocnej zmiany. Po raz trzeci przejrzał zeznania sąsiadów i znajomych Shany McIntyre i usiłował doszukać się jakiejś logiki w jej śmierci. Niemożliwe, stwierdził, nerwowo bawiąc się długopisem. Miał za mało dowodów, by sklecić je w jedną sprawę, choć wszystko

znowu oświetlała dramatycznie czarno-pomarańczowy bohomaz. – Och, nie myśl sobie, że będę lepiej usposobiona, bo się bawisz w pokojówkę – burknęła. – Nie ma za co. – Sama bym to zrobiła. – Wypatrzyła kawałek szkła, który uszedł jego uwagi, podniosła go i zaplotła ręce na piersi. – Co chcesz wiedzieć? Sprawdź proszę... – Pochyliła się, przełożyła stronę w albumie i teraz patrzyła na ślubną fotografię Ricka i Jennifer. Panna młoda miała na sobie białą koronkową suknię z długim trenem, pan młody, o wiele młodszy niż Rick, którego znała, był dumny i przystojny w ciemnym fraku. Na plastikowych przekładkach widniały krwawe smugi, pamiątki po kroplach krwi roztartych na ich twarzach. – To jest niezłe. – Trąciła album stopą i ponownie zajęła się kamerą. O1ivię przeszył dreszcz. – Co ty właściwie robisz? – zapytała. – Szykuję wszystko, żebyś mogła zapłacić. – Zapłacić?-powtórzyłaO1ivia. – Za grzechy męża. – Nie rozumiem. Wariatka odwróciła się i uśmiechnęła lekko. – Pewnie, że nie rozumiesz.