- Super! - ucieszyła się Amy.

wydarzyło się w pani życiu, że boi się pani kochać? .- Wcale się nie boję! - To dlaczego rezygnuje pani dobrowolnie z najpiękniejszego uczucia na świecie? Z szaleństwa emocji zwanego miłością? - Nie chcę o tym rozmawiać, - Panno Tyler, czy kiedykolwiek pływała pani w oceanie? Zaskoczył ją tym pytaniem. - Nie, nie pływałam - odparła po chwili. - A czy widziała pani kiedykolwiek wschód słońca? - Oczywiście, że tak! Czemu pan o to pyta? . - Mówi się, że człowiek powinien zrobić w życiu trzy rzeczy: po pierwsze, pływać w oceanie, po drugie, zobaczyć wschód słońca... - A po trzecie? - A po trzecie, powinien doświadczyć, jak to jest być zakochanym. Tak więc, panno Tyler, moje ostatnie pytanie brzmi: czy kiedykolwiek była pani zakochana? Jego bezpośredniość sprawiła, że poczuła się nieswojo, ale nie chciała, by się o tym dowiedział. - Sądziłam, że jestem zakochana - odpowiedziała. - Jeden http://www.e-szambabetonowe.edu.pl/media/ - Tak, tymczasowo. Jestem asystentką zarządzania Marka. Potrzebował kogoś do dziecka, a ja się zgodziłam. Kobieta skinęła głową, obtaczając kurczaka mąką. - To dobrze. Ktoś powinien pomóc temu chłopcu. Alli uniosła brwi, pamiętając, co Mark jej powiedział. - Pani nie mogłaby - rzekła. - Nie. - Kobieta potrząsnęła głową. - Mam waŜniejsze powody niŜ te, jakie podałam Markowi. Kiedy przyniósł to dziecko do domu, widziałam, Ŝe był cały spięty. Powiedziałam, Ŝe mu pomogę, zaufał mi i w jednej chwili przestał się małą interesować, nie zauwaŜał jej. Ale ja wiedziałam, co jest grane. - A co było grane? - Musiało potrwać, zanim zbliŜył się do dziewczynki. Miłość wymaga czasu.

- Zapomina pan, że zaprosił na dzisiejszy wieczór Camryn i teściów... - A pani do nas oczywiście dołączy. Chyba że ma pani jakieś obiekcje? R S - Ależ skąd, tylko zazwyczaj nie jadam wystawnych kolacji Sprawdź Liz coraz bardziej nienawidziła tej kobiety. Gloria St. Germaine odebrała jej szansę zdobycia wykształcenia, przekreśliła jej przyszłość. A teraz ukradła mężczyznę, którego Liz kochała nad życie. Jaki łup jeszcze weźmie? Restaurację? Powietrze, którym oddycha? Jakby czytając w jej myślach, Santos ujął ją za ramię i delikatnie odwrócił do siebie. - Uwierz, Liz, ona nie ma tu nic do rzeczy. To tylko nasza sprawa, wyłącznie nasza. W naszym związku Cze goś brakuje. Gloria nie ma z tym nic wspólnego. Walczyła ze łzami, walczyła z całych sił, by nie dać się upokorzyć jeszcze dotkliwiej. Gdyby wiedziała, że przekona go błaganiami, klęczałaby przed nim teraz. Ale i to byłoby na nic. Wciągnęła głęboko powietrze. - I co teraz, detektywie? - Cholernie mi przykro, Liz. Tak strasznie głupio. Nawet nie wiesz jak. Chciałbym... chciałbym, żebyśmy zostali przyjaciółmi. - Santos, o czym ty mówisz? Ja chcę być z tobą na zawsze, oddaję ci swoje życie, a ty proponujesz... - urwała. - Przepraszam. - Wyciągnął rękę, odtrąciła ją. - Gdybyś naprawdę nie chciał mnie skrzywdzić, nigdy więcej byś się z nią nie zadał. Opowiadałeś, jak bardzo jej nienawidzisz, ile bólu ci sprawiła... Kłamałeś. Wszystko, co mówiłeś, było kłamstwem. - Nie - pokręcił głową. - Nigdy cię nie okłamałem, Liz. Nigdy. - Mnie nie. Okłamywałeś samego siebie. - Otarła łzy kantem dłoni. - Nie chcę dłużej z tobą rozmawiać. Nie chcę cię widzieć. I nigdy nie wybaczę tego... co mnie spotkało. Ani tobie, ani jej.