Przyszedł proboszcz. Posiedział z Sandy i Shepem. Przypomniał im, że Bóg nie zsyła

opuścić budynek, zanim wyprowadziliśmy chłopca. Nikt nie mógł ich wytrzeć. – I nie wytarł, tylko całkowicie rozmazał. Czego można się zresztą spodziewać, kiedy doświadczony policjant udaje, że wyrywa broń swojemu dziecku? – Nie – jęknęła Rainie. – Czemu nie? Bo Shep jest twoim szefem? Bo masz wobec niego dług wdzięczności? – Dosyć. To nie ma żadnego związku ze sprawą. Ale obstawał jednak przy swoim. – Właśnie że ma. W rękach dobrego adwokata, Conner, znaczenie może mieć plakat Andy’ego Gibba, który całowałaś co noc jako uczennica podstawówki. Zrobiłem mały wywiad. Czternaście lat temu aresztowano cię pod zarzutem morderstwa. Byłaś wówczas w trudnym wieku dorastania. Aresztował cię niejaki Shep O’Grady. A kto postarał się, żeby oddalono zarzuty? Niejaki Shep O’Grady. – Bo zrozumiał, że się pomylił. – Kogo to obchodzi? Faktem jest, że pracujecie razem, ty bywasz u niego w domu na obiadkach, czternaście lat temu wyciągnął cię z poważnych tarapatów, a sześć lat później dał ci pracę, na co niektórzy po dziś dzień kręcą nosem. Myślisz, że to nie wyjdzie podczas procesu? Shep jest lojalny wobec Danny’ego; ty jesteś lojalna wobec Shepa. Byliście sami na miejscu przestępstwa. Musisz przyznać, że twoja wiarygodność nie jest warta funta kłaków. – Na pewno nie preparowaliśmy żadnych dowodów. Nie było cię wtedy w szkole. Nie wiesz, co się tam działo. http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl/media/ uwięzieni z tyłu policyjnego wozu. Chuckie zauważył, co się dzieje, i upuścił kawę. Rainie dostrzegła, jak sięga po broń. – Nie! – wrzasnęła, bezsilnie waląc ręką w pancerną szybę. – Cholera, Chuckie, nie! Chłopak zauważył nadbiegającego Luke’a. Odwrócił się i zobaczył, że Chuckie sięga do kabury. Na twarzy rowerzysty odmalowało się osłupienie. – Stój! – krzyknął Luke. Nieznajomy z całej siły cisnął plecakiem w Luke’a i odjechał. Zaskoczony policjant zatoczył się do tyłu. Chuckie nadal kurczowo ściskał broń. Z tej odległości Rainie nie mogła być pewna, ale wydawało jej się, że na policzkach żółtodzioba błyszczą łzy. – Cholera, cholera, cholera – zaklął Luke. Odzyskał równowagę, ale rowerzysta skręcił już za róg i zniknął między domami. Z westchnieniem Luke wrócił do wozu, żeby uwolnić Quincy’ego i Rainie. Zebrali się wokół leżącego na chodniku plecaka. Nadbiegł Cunningham, dysząc ciężko.

Quincy zamknął oczy. Starał się opanować. Nie powinien był robić czegoś takiego. - Elizabeth? 57 - Zastanawiałam się, czy mógłbyś oddać mi niewielką przysługę - powiedziała cicho. - Nic wielkiego. Po prostu chciałabym, żebyś kogoś sprawdził. Sprawdź przyciskała do brzucha. - Dziękuję za kawę - Rainie powiedziała uprzejmie do Harolda. - Z pewnością jeszcze się odezwę - dodała w stronę Mary, zanim zaczęła schodzić szerokimi schodami. Ostatni widok, jaki ogarnęła wzrokiem, kiedy otwierała drzwi swojego wynajętego gruchota, był taki: Mary Olsen stała przed wspaniałym wejściem do swojej wielkiej posiadłości i krzyczała: - Nie masz pojęcia, o czym mówisz! Nie masz zielonego pojęcia! Odjechawszy trzy kilometry od posiadłości Olsenów, Rainie zjechała na pobocze i wyłączyła silnik. Wcześniej trzymała nerwy na wodzy, teraz ręce zaczęły jej się trząść. Napływ adrenaliny zrobił swoje. Poczuła, że kręci jej się w głowie. 87