Ostatnio w salonie mieli mniejszy ruch i częściej siedzieli bezczynnie niż pracowali. Krystian z tego powodu zarabiał coraz mniej, ale nie miał serca wymagać od Marty większej wypłaty, widząc to, co się dzieje – a raczej nie dzieje – u nich w salonie. - Dziwisz się? Odrzuciłeś go – prychnęła. Krystian zmarszczył brwi, wydymając swoje wąskie, lepkie od błyszczyku wargi. - Wcale nie odrzuciłem! – burknął. – Po prostu… To przyjaciel z dzieciństwa, nie widzę w nim nikogo innego – wzruszył ramionami. – Nie mógłbym być z nim w związku – przyłożył usta do szklanki, biorąc łyk swojej niezwykle słabej kawy. Ale właśnie taką lubił. Nie przepadał za mocniejszymi. - A może nie mógłbyś być z nim dlatego, że nie jest najprzystojniejszy? – podsunęła, unosząc brwi w pytająco. Krystian zmrużył oczy, tępo wpatrując się w blat. - Nie – zaprzeczył. - W końcu ten twój „książę” – Marta wykonała gest imitujący cudzysłów – jest bogiem seksu. Przystojny z każdej strony. Gorzej z charakterem – dodała ciszej, spoglądając na swoje długie, czerwone paznokcie. – O nie, lakier mi odprysnął! - Książę jest przystojny, bo to książę, no… - wytłumaczył kulawo. – Ale charakter też ma bajkowy – rozmarzył się, wzdychając niczym zakochana nastolatka. – A Karol… To przyjaciel po prostu. http://www.ebadaniapsychologiczne.edu.pl - Isabello. - Gestem ręki nakazał jej spokój. - Nie pytam o to, żeby cię denerwować. Po prostu kiedy się zorientowałem, co dzieje się z moim synem, poczułem się zaniepokojony. Edward przecież nie wie, kim jesteś. - Rozumiem. - Chyba nie do końca. Ze wszystkich moich dzieci Edward najbardziej przypomina matkę. Jest... bardzo uczuciowy, życzliwy Oczywiście, łatwo się unosi, ale równie łatwo go poruszyć. Chcę ci zadać jeszcze jedno pytanie. Jeśli odpowiesz przecząco, będę musiał prosić, żebyś postępowała z moim synem delikatnie. Czy ty go kochasz? Wszystko, co czuła, odmalowało się w jej oczach. Wiedziała o tym, więc szybko spuściła głowę. - Wasza Wysokość, to, co czuję do Edwarda, w żaden sposób nie wpłynie na jakość mojej pracy. - Isabello, potrafię rozpoznać profesjonalistę. - Zrobiło mu się jej żal, a jednocześnie ją rozumiał. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czy kochasz Edwarda? - Nie mogę... - Tym razem w jej głosie zabrzmiał żal. - Okłamuję go od samego początku i nadal będę to robić. Nie można jednocześnie kochać i kłamać. Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość! Carlise nie próbował jej zatrzymać. Gdy wyszła, ciężko opadł na fotel. Teraz mógł się już tylko za nią modlić. Cafe du Dauphin było dość obskurną portową knajpą, odwiedzaną przez załogi statków handlowych oraz robotników z nabrzeża. W niewielkim wnętrzu, zadymionym i cuchnącym alkoholem, stało tak dużo stolików, że ledwie dało się przejść. Bella bywała już w gorszych miejscach, ale to z pewnością nie było odpowiednim lokalem dla samotnej kobiety. Chyba że chciała szukać przygód. Jej wejście nie wywołało poruszenia. W szarym swetrze i dżinsach wyglądała bardzo przeciętnie, nie stanowiła więc żadnej konkurencji dla bawiących w barze dam. Pocieszała się, że jeśli zdoła załatwić sprawę szybko, nie będzie musiała odstraszać żadnego z podchmielonych amatorów łatwej zdobyczy. Usiadła przy barze i zamówiła whisky. Czekając na drinka, dyskretnie lustrowała salę. Jeśli Emmett faktycznie umieścił tu swoich ludzi, musiał wybrać ich bardzo starannie. Rzadko się bowiem zdarzało, by nie rozpoznała kolegów po fachu. Minęło bodaj dziesięć minut, gdy od jednego ze stolików wstał mężczyzna i potoczył się w jej stronę. Stanął tuż obok, ale zlekceważyła to i spokojnie piła drinka. - To smutne, kiedy kobieta pije sama - wybełkotał po francusku. - A jeszcze smutniejsze, kiedy nie może być sama, choć tego pragnie - odparła swoją nienaganną, wyspiarską angielszczyzną.
powszechny aplauz. EPILOG W dwa tygodnie po balu zwycięzców pojechali oboje do Buckley on the Heath odkrytym landem. Fort i Rush, rekonwalescenci, jechali drugim powozem. Najpierw zatrzymali się w wiosce, gdzie cała ludność wiwatowała na cześć nowego właściciela dworu, który uwolnił ich od Michaiła Kurkowa i jego Kozaków. Sprawdź Becky padła na podłogę. Ledwie zdołała podeprzeć się dłońmi. - Jak śmiałaś podnieść na mnie rękę?! Wiesz, kim jestem? - Jak najbardziej! Brutalem! - Chcesz wiedzieć, co spotkałoby rosyjską dziewczynę, gdyby się ośmieliła tak postąpić? Becky nie miała ochoty tego słuchać. Wstała chwiejnie, wciąż jeszcze oszołomiona uderzeniem. - Kazałbym ją chłostać, póki sama nie zaczęłaby błagać, żebym ją wziął. - Nie jestem twoją poddaną. - Dostałem cię w spadku. Nim zdołała się cofnąć, schwycił ją za włosy, odchylił jej głowę do tyłu i zajrzał w oczy. - Śmierć dziadka sprawiła, że znalazłaś się pod moją władzą aż do dwudziestego pierwszego roku życia. Pamiętaj! Już ja cię nauczę posłuszeństwa!