- Dzisiaj wyciągnąłem akta wszystkich dawnych spraw i stworzyłem

Ona splotła nerwowo palce. - Za...? - Za to, że w środku nocy wymknąłem się z łóżka, zupełnie jak złodziej. Za to, że najpierw cię nie obudziłem. Za to, że udawałem, że cię tam nie ma, podczas gdy spędzenie ze mną nocy było dla ciebie wielkim krokiem. Bardzo to doceniam... - W porządku. - Uniosła dłoń. - Przerwij, dopóki masz przewagę. Jeszcze chwila, a daliby ci własny talk-show! - Rainie, miło było się obudzić z tobą u boku. Wreszcie opuściła ręce. Popatrzyła na niego z ukosa. - Mnie... też było miło. - Nie chrapałem? - Nie mógł się pohamować. Postawił kolejny krok. Ona się nie cofnęła. - Nie chrapałeś - odparła. - Nie rzucałem się, nie przewracałem z boku na bok, nie ściągałem z ciebie kołdry, całą noc nie dając ci spać? - Nadal stała bez ruchu. - Właściwie byłeś milusi. Jak na agenta federalnego. Teraz dzieliły ich już tylko centymetry. Zakończenia nerwowe Quincy'ego nagle wróciły do życia. Czuł delikatny zapach jej mydła i szamponu. Widział każdy szczegół jej twarzy, spojrzenie, zdecydowany kształt warg, wyraźnie http://www.ebadaniapsychologiczne.info.pl Zupełnie jakby świat stał się nagle jakimś niepewnym miejscem, w którym trzeba poruszać się bardzo ostrożnie, żeby nie zapaść się w nieznaną otchłań. Czasami w nocy budził się gwałtownie. Serce waliło mu jak młotem, przypominając, że powinien zadzwonić do Kimberly i upewnić się, że u niej wszystko w porządku, że wciąż ma jeszcze jedną córkę. Co za ironia! Wieczorem nieraz miał chęć zatelefonować do Bethie, bo chociaż go nienawidziła, była osobą, która kochała Mandy. Była łącznikiem między nim a jego córką. A z każdym dniem możliwość zachowania tej łączności gwałtownie malała. Quincy nie sądził, że będzie mu tak trudno. Był człowiekiem wykształconym, doktorem, znał z teorii pięć stadiów żałoby i końcowy stan chaosu, zarówno fizyczny, jak i emocjonalny. Wtedy człowiek powinien jeść dużo

– Eee... – Choć raz nieskazitelny detektyw wyglądał na zbitego z tropu. – Będę musiał to jeszcze sprawdzić. Rainie poczuła przypływ złośliwej satysfakcji. A więc jednak Sanders nie wiedział wszystkiego. Kto by pomyślał. Wróciła do listy podejrzanych. – Luke, przekaż Sandersowi najnowsze informacje o Danielu i Angelinie Avalonach. Sprawdź i prawie z uczuciem błogości zaczęła gładzić jej skórzaną powierzchnię. - Od dawna usiłuje pan skontaktować się ze mną- powiedziała. - To prawda. W Wirginii zostawiłem kilka wiadomości. Nie wiedziałem... Kiedy pani wróciła do miasta? - Czuje się pan niezręcznie? - Tak... Ale to wcale nie jest źle! - Adwokat zdecydowanie się ożywił. - Oczywiście, wolałbym, żeby pani najpierw zadzwoniła. Wtedy zabrałbym ze sobą cały komplet dokumentów i lepiej bym się przygotował. No, ale najważniejsze, że jest pani tutaj, a ja bardzo chciałem z panią porozmawiać. - O mojej przeszłości? - zapytała celowo Rainie. - Szczerze mówiąc, o pani przeszłości wiemy dosłownie wszystko. Nawet o tamtym incydencie. Ale jego to nie obchodzi. - Co? - W tej chwili to Rainie poczuła się zmieszana. Popatrzyła na