— Ciiiiii... — mruknął ostrzegawczo mąż.

- Dobrze. Bryce gorąco pocałował Klarę, uświadamiając sobie, że odzyskał ją na całe życie. Nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie naprawdę będą razem. - Hej, ktoś jeszcze chce się nacieszyć Klarą - powiedziała Kat, zbliżając się z Karoliną w ramionach. Dziecko wyciągnęło rączki do dziewczyny i zawołało: - Mama! Kat postawiła je na podłodze, więc podreptało do Klary, a ona zamknęła w objęciach swoją córeczkę. Pomyślała, że normalne życie ma smak raju. EPILOG Pięć lat później - Och, tajny agent nigdy nie wszedłby do takiego budynku - zauważyła Klara, oglądając film w telewizji i podjadając prażoną kukurydzę. - Naprawdę, mamusiu? - spytała Karolina. - Oczywiście, kochanie. Zobacz, wejdzie z prawej strony i... - Zepsujesz nam cały efekt - zauważył Bryce, więc podała mu kukurydzę, by się nie denerwował. - A kto w zeszłym tygodniu zepsuł oglądanie „Na linii ognia"? Bryce uśmiechnął się przepraszająco, odstawił naczynie z kukurydzą i objął żonę, a potem pogładził jej zaokrąglony brzuch. - Oto, co dostałaś za to, że jesteś tajną agentką - szepnął. - Wolę być twoją zwyczajną starą żoną - zażartowała. - Nigdy nie będziesz zwyczajna - zapewnił, całując ją czule. Ciągle gładził jej brzuch. Nie mógł doczekać się ich dziecka. Pragnął, by miało rysy twarzy Klary. - Kocham cię - powiedziała cicho. http://www.eco-terra.pl/media/ Zamarła, widząc przed sobą cień ludzkiej postaci. Instynktownie sięgnęła po broń, której przecież nie miała. - Możesz mi powiedzieć, co robiłaś w ogrodzie o północy? - usłyszała. Bryce zapalił światło i spojrzał na jej torbę - Co to jest? - zapytał. Klara zesztywniała, a on najpierw pomyślał, że może była na spacerze, jednak wydało mu się podejrzane, iż kształt przedmiotu tkwiącego w jej torbie wyraźnie przypominał telefon. Kolejne podejrzenie, jakie przyszło mu do głowy, mówiło, że zapewne rozmawiała z mężczyzną. Kiedy jeszcze spostrzegł, jak była ubrana, a właściwie rozebrana, opanowała go zazdrość. Krótki szlafroczek i cieniutka koszulka dziewczyny pozostawiały niewiele miejsca dla wyobraźni. Powiewny nocny strój w kolorze burgunda obudził w nim silne pożądanie. Wyobraził sobie Klarę z innym partnerem i poczuł, jak ogarnia go furia. Odepchnął od siebie wszystkie myśli na temat umowy zawartej z tą dziewczyną. Jeszcze chwila i będę w niej, powiedział sobie w duchu. Jakiś głos szeptał mu, że zmarła żona nigdy nie wzbudzała w nim podobnej namiętności. - Co to jest? - spytał, wskazując na torbę. - Mój komputer. Urządzenie było wyjątkowo małe. Bryce pomyślał, że nigdy takiego nie widział i to jeszcze połączonego z telefonem. - Co z tym robiłaś na zewnątrz? - Używałam. - Do czego? - To nie twoja sprawa - odrzekła i chciała go minąć, lecz chwycił ją za ramię.

pozycję. Przy pannie Gallant najwyraźniej tracił rozum. Jedną z jego zasad było wykorzystywanie każdej przewagi, ale zanosiło się na to, że również od niej będzie musiał odstąpić. Wiedział, że guwernantka będzie go unikać do końca dnia, więc poszedł na obiad do Boodle'a. Pod oknem wypatrzył wicehrabiego Beltona. Podszedł do niego z uśmiechem. - Od paru dni jesteś nieuchwytny - stwierdził Robert, sięgając po butelkę madery. Sprawdź Powtarzała w milczeniu słowa modlitwy na przemian z Psalmem Dwudziestym Trzecim. Błagania i obietnice zlewały się w jedno, a ona chwytała się ich kurczowo, byle odepchnąć Zło jak najdalej. - Nie... - szepnęła, zaciskając pięści. Zawsze kiedy z całych sił opierała się Bestii, nawoływanie powoli cichło, a dudniący głos w końcu milkł. Podobnie stało się teraz. Długo jeszcze klęczała, wyczerpana stoczoną właśnie walką. Serce przestało tłuc się w piersi, oddech uspokoił. Otarła pot z czoła. Była bezpieczna. Raz jeszcze pokonała Bestię. Podniosła się niepewnie, podeszła do toaletki, usiadła przed lustrem i spojrzała w swoje odbicie. Tak, Bestia odeszła. Z nikłym uśmiechem na ustach rozpuściła włosy i zaczęła je szczotkować. Dwieście pociągnięć szczotką, jak zawsze, od dzieciństwa. Już spokojna, wróciła myślami do tego, co zdarzyło się przed chwilą. Zadzwoniła matka, utyskiwała, że ma kłopoty ze zgromadzeniem ostatniej raty, dopytywała się, czy Hope rzeczywiście potrzebuje całej sumy. Mówiła też, że księgowy, który prowadzi jej rachunki, przestrzegał ją i radził, żeby nie pozbywała się wszystkich aktywów. Hope zmrużyła oczy. Przez całe życie toczyła walkę z Cieniem. Przez całe życie płaciła za grzechy matki. A teraz Lily, kiedy może wyświadczyć jej przysługę, ma czelność się wahać? Jeśli już poniżyła się do tego stopnia, to po to, żeby zdobyć całą potrzebną sumę. Czy matka oczekuje, że ona, Hope, wymyśliwszy pierwej historyjkę o starej przyjaciółce rodziny, która zgodziła się pomóc w kłopotach, pójdzie teraz do Philipa i powie: „Przykro mi, ale nie dostanę jednak tych pieniędzy”? Nie, musi dostać ostatnią ratę. Powiedziała to matce. Prosiła ją, niemal błagała. Szarpnęła mocno włosy i skrzywiła się z bólu. Philip kupił bez mrugnięcia okiem opowieść o starej przyjaciółce rodziny. Wręcz się jej uczepił. - Pamiętasz - mówiła mu - dała nam w prezencie ślubnym tę okropną żardynierę, której zaraz się pozbyliśmy. Oczywiście pamiętał.