w uszach i adrenaliną krążącą w żyłach. Świat zakołysał się, a potem

tak od czasu... Właściwie nigdy tak się nie czuła. Z Davidem była absolutnie bezpieczna w miłości. Mąż nie dawał jej najmniejszych powodów do niepewności czy emocjonalnego niepokoju. Diaz był an43 204 zupełnym przeciwieństwem Davida: mógł zaoferować kilka rzeczy, ale nie było wśród nich bezpieczeństwa. Zdała sobie sprawę, że zachowuje się teraz tak jak znakomita większość kobiet: wpada w obsesję. Powinna wyrzucić tego mężczyznę z głowy i z serca, skupić się na tym, co naprawdę musi być zrobione. Poszukiwacze byli o niebo ważniejsi niż libido Milli. Jadąc do pracy, zadzwoniła do gabinetu Susanny Przetrzymano ją kilka minut - podczas których dzielnie przebijała się przez poranne korki - a potem oznajmiono, że doktor Susanna chciałaby ją zbadać; minęły już dwa lata od poprzedniej wizyty Niech to. Westchnąwszy ciężko, Milla zgodziła się i ustaliła datę wizyty, zapisując ją na tym samym świstku, na którym było przypomnienie „zadzwonić do Susanny". Miała nadzieję, że nie będzie wtedy nic ważniejszego do roboty http://www.eginekologwarszawa.net.pl/media/ wyrazem twarzy. - Przepraszam, ale muszę iść. Felicia D'Angelo ma gorączkę i podwyższone ciśnienie. A jest dopiero w dwudziestym tygodniu. Muszę jechać do szpitala, tam się z nią spotkam. - Do którego? - spytał Rip; jego żona pracowała w dwóch klinikach. Powiedziała mu, a potem pochyliła się, by pocałować go w policzek. Nie zwróciła uwagi na to, że spiął się cały. - Biorę samochód. Zawołasz sobie taksówkę, dobrze? - Nie ma potrzeby - odezwał się True, patrząc to na Millę, to na Ripa. - Mogę podwieźć was oboje. - Nie, to za duży kłopot - powiedziała Milla. - Mieszkamy na przeciwnych krańcach miasta.

318 Nagle wszystkie elementy układanki trafiły na właściwe miejsca. Milla przypomniała sobie tamten wieczór, kłopotliwą scenę z True. - W porządku - powiedziała. - Nie przejmuj się. Gallagher po prostu nie przyjmuje prostego „nie" jako odpowiedzi, więc musiałam jeszcze raz mu wszystko wytłumaczyć. Od tamtego czasu nawet nie Sprawdź zauważył to oczywiście, ale nie skomentował, tylko zamknął za nią drzwi. Mały trawnik przed domem był starannie utrzymany Pośród gęstej zrudziałej już trawy stały kwietniki z jaskrawoczerwonymi chryzantemami. Więcej doniczek z roślinkami stało po obu stronach schodków prowadzących na zabudowany ganek. Ktoś w domu - najprawdopodobniej Rhonda - miał dobrą rękę do roślin. Milla z przyjemnością wyobraziła sobie, jak Rhonda pieczołowicie przesadza kwiaty, odcina uschnięte liście i martwe gałązki. Zanim doszła do drzwi, te otworzyły się nagle. Stali w nich oboje, aż szarzy ze zmartwienia. Żal ścisnął serce Milli. Próbowała ich uspokoić, ale może wszystko zrobiła nie tak. Teraz było już zresztą za późno na to, by się wycofać. Lee otworzył szeroko zewnętrzne