Choć mu się to nie podobało, musiał przyznać, że tym razem Bledsoe trafił w dziesiątkę.

wieści. – Westchnął. – Boże, jak ja tego nienawidzę. – Ja też – przyznała się Martinez. Blade światło świtu zaglądało przez niewielki bulaj, który O1ivia zobaczyła dopiero teraz, wraz z pierwszymi promykami słońca. Pod osłoną nocy stateczek przejęły gryzonie. Szumom i skrzypnięciom starej łodzi towarzyszył odgłos małych łapek stukających w drewniane deski. W pewnym momencie, przed świtem, wydawało jej się, że ktoś wszedł na pokład. Ale nawet jeśli tak, nikt nie zajrzał na dół mimo jej krzyków i błagań. Prawie nie zmrużyła oka. Nerwy miała napięte jak postronki, przez całą noc oczekiwała, że w pewnym momencie łódź stanie w płomieniach, a ona zginie, udusi się czadem albo, co gorsza, spłonie żywcem. Nie dopuści do tego. A jednak, ilekroć zamykała oczy, paraliżowały ją strach i ból. Widziała swoją skórę, jak marszczy się w ogniu, czuła, jak płomienie chciwie pożerają mięśnie i kości. Ogień osmali jej włosy i rzęsy... Krzyczała ze strachu pod pokładem pustej łodzi. I nikt jej nie słyszał. Wizja była tak przerażająca, tak boleśnie rzeczywista, że O1ivia starała się nie zamykać oczu. Ponura cuchnąca klatka była lepsza niż te wizje. Jednak rzeczywistość oznaczała także walkę z przeznaczeniem. Wiedziała, że musi walczyć. Kiedy nadejdzie odpowiednia pora, musi zaatakować porywaczkę. Wolałaby zmierzyć się z nożem czy pistoletem, niż tkwić w klatce jak zwierzę, czekając na kolejny krok http://www.eogrzewaniepodlogowe.com.pl bardzo. Najpierw jednak zje kolację. Samolot O1ivii Bentz miał opóźnienie, więc uznała, że spokojnie może się spotkać z przyjaciółką U Brunona, włoskiej knajpce w Marina del Rey, niedaleko lotniska. Zjadły smażone kalmary na przystawkę, potem Sherry zamówiła spaghetti z krabami. Co jakiś czas wstawała od stołu, żeby zadzwonić do opiekunki, która została z jej synkiem, i na lotnisko w sprawie lotu O1ivii Bentz. Nie piła nawet wina, tylko wodę. Nie chciała tego zepsuć. Skoro to jej szansa na awans, nie zaryzykuje. Więc naprawdę się wściekła, kiedy zaczęły się mdłości. Chyba nie od kalmarów czy krabów? W życiu nie miała alergii na owoce morza. Ale jej żołądek się buntował. I miała zawroty głowy. – O Jezu – szepnęła. – Fatalnie się czuję. – Wypiła spory łyk wody. Może pomoże. – Wyjdźmy stąd – zaproponowała przyjaciółka i dopiła martini do dna. – No, chodźmy.

– W każdym razie nie z Fernanda – mruknął. Podniosła wzrok, by na niego spojrzeć. – Znasz go? Pokręcił głową. – Niezbyt dobrze. Chodziłem na wieczorne zajęcia do Whitaker College, potrzebne mi do pracy. Pracuję w ubezpieczeniach. Fernando chodził ze mną na jedne zajęcia. Mówił, że tu pracuje. – Już niedługo, jeśli wkrótce się nie stawi – stwierdziła, kręcąc głową. Nakładała kostki Sprawdź się złapać. Nie dotrzymałam warunku, jak widać. – Umilkła, wbiła wzrok w plamę oleju na ziemi. Bentz miał wrażenie, że bardziej jej żal straconych pieniędzy niż kobiet, które zginęły. – Kim ona jest? Kto cię zatrudnił? – zapytał. – Nie wiem. Nigdy jej nie widziałam. Rozmawiałyśmy przez telefon. – Jak ci płaciła? – Gotówką... – Jada mówiła o tym niechętnie. – Powiedziała, że oszczędzała na to od lat. Zostawiła mi kasę w szatni, w szafce w siłowni w Santa Monica, blisko promenady. – Już ci zapłaciła? – Częściowo. Na razie pięć tysięcy jako zaliczkę. – Umilkła, jakby w końcu zrozumiała, w jak trudnej jest sytuacji. – Potrzebny mi adres siłowni. Jesteś członkiem? – Tak. Ale nie... nie płacę. Miałam się tam kręcić, ładnie wyglądać, pływać, sami wiecie.