mówiłam, nie wiem, czy kiedyś nie zawitają tu gliny Ludzie, z

poszukiwań. Przez wszystkie te lata starała się wyobrażać sobie, jakie byłyby zainteresowania Justina, jak mógłby się zmieniać, rosnąc. Kupowała zabawki, które mogły mu się spodobać. Czy wolałby bawić się piłką, czy samochodzikami? Czy mruczałby „brum, brum!", jeżdżąc nimi po dywanie? Gdy minęły jego trzecie urodziny, Milla wyobraziła go sobie na trzykołowym rowerku. Rok później, jak sądziła, zacząłby zbierać kamyczki, dżdżownice i inne takie drobiazgi. Wkładałby je sobie do małych kieszonek w spodenkach. Nie mogła się wprawdzie zmusić do podnoszenia robaków, ale kamienie... to było do zaakceptowania. Tak, mogła zbierać kamienie. I taki właśnie był początek jej kolekcji. Gdy upłynęło sześć lat od urodzenia Justina, jego matka zastanawiała się, czy gra już w piłkę nożną lub w T-ball. Pewnie dalej zbierałby kamyczki, ale tak na wszelki wypadek kupiła piłkę i mały kij baseballowy an43 41 W wieku ośmiu lat, jak sobie wyobrażała, rosły mu już pewnie http://www.eplyty-warstwowe.info.pl 61 widłowe, do pokrzykiwań robotników, do niskiego ryku silników osiemnastokołowych ciężarówek przyjeżdżających z towarem lub po towar. Biura na górze były prawie puste. Lampy jarzeniowe lub gołe żarówki, popękane linoleum na podłodze, ciemnozielona farba na ścianach, tak to wszystko wyglądało. No, było też kilka zniszczonych metalowych biurek i starych krzeseł poklejonych taśmami. Plus dwa prywatne pomieszczenia; półprywatne, powiedzmy: górne połowy ich ścian były wielkimi szybami. System łączności był jednak najwyższej klasy Poszukiwacze wiedzieli dobrze, w co warto ładować pieniądze. Milla kochała swoich ludzi. Nie pracowali tu dla pieniędzy,

siedzeniu pomiędzy nimi. - Jak ją znalazłeś? - To nieistotne - odparł, a ona zrozumiała. Miał swoich informatorów i swoje metody. Nie miała ochoty zawierać z nimi bliższej znajomości. an43 Sprawdź Woda była potwornie zimna, a poza tym głębsza, niż Milla się spodziewała. Nurt pociągnął ją bez litości, pchnął pod powierzchnię, miotał ciałem kobiety niczym bezwładną szmacianą lalką. Instynktownie zaczęła poruszać nogami, odpychać się od wody, starając się płynąć z prądem, zamiast z nim walczyć. Jakby w nagrodę potok wyrzucił ją na powierzchnię. Milla nerwowo, zachłannie zaczerpnęła powietrza; włosy przylepiły się jej do twarzy, zasłaniając oczy. Zdawało się jej, że słyszy odległy krzyk, potem prąd cisnął ją znowu w dół, ku dnu. Coś uderzyło ją silnie w lewe ramię, nawet nie zabolało, za to obróciło ją wokół osi, tyłem do środka nurtu, i Milla znów zawalczyła o wypłynięcie na powierzchnię. Udało jej się znowu popłynąć z prądem, machając rękami i nogami z całej siły - i znowu wyskoczyła na