Oderwał się od niej, przesunął ze śmiechem palcem po jej wargach. Wpatrywała się w niego oniemiała, zbyt wstrząśnięta, by cokolwiek powiedzieć.

- Na razie. Czy moje zaloty są ci niemiłe? - Uniósł palcami jej podbródek. Posadę przyjęła bardziej z powodu Luciena Balfoura niż Rose, ale wtedy nie rozumiała, co właściwie nią kierowało. Aż do tej chwili. - Bardzo miłe - odparła, patrząc mu w oczy. - Choć nie do końca wiem, dlaczego obdarzasz mnie względami. Uśmiechnął się. - Już mówiłem, że chcę obsypać twoją skórę gorącymi pocałunkami. Chcę się z tobą kochać. - Nachylił się i dotknął ustami jej ust. Zapomniała o całym świecie. Dopiero kiedy poczuła, że rozpina jej pasek u spódnicy, gwałtownie zaczerpnęła powietrza. - Lucienie - wyszeptała, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Nie była w stanie dłużej się opierać. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego mocno. Zapłonął w niej żar namiętności i nie potrafiła już myśleć o niczym innym, jak tylko o dotykaniu hrabiego i poddawaniu się jego pieszczotom. - Nie chcę, żebyś tańczyła z kimkolwiek oprócz mnie - powiedział cicho, rozpinając guziki jej sukni, jeden po drugim. Władczość jego tonu przyprawiła Alexandrę o dreszcz. - Sam kazałeś lordowi Beltonowi, żeby poprosił mnie do tańca. - Po to, żebym ja później mógł z tobą zatańczyć. - Zsunął jej suknię z ramion. - Wstań. - Nie wiem, czy dam radę - odparła drżącym głosem. http://www.estomatologwarszawa.com.pl - Milordzie? - Proszę wejść. Siedział przy biurku zasłanym papierami. Uniósł dłoń, dając jej znak, żeby chwilę poczekała, i szybko coś napisał na marginesie jednej ze stronic. W końcu podniósł głowę. - Tak? Sądząc po wyrazie jego twarzy, równie dobrze mogła być którymś z lokajów. - Pani Delacroix przysłała mnie, żebym pana zaprosiła do salonu. Panna Delacroix pragnie dla pana zagrać. Mówiłam jej, że jest pan zajęty, ale nalegała. - Więc zdmuchnęłaś swoją świecę? Nie dała się sprowokować. - Proszę, milordzie. Nie chcę się kłócić. Skinął głową i wstał. - Cieszę się, że postanowiłaś zostać do czasu przyjęcia urodzinowego Rose.

- Och... - Oczy Danny’ego zabłysły z przejęcia. - Ja też będę mógł obejrzeć? - Pozwolę ci popatrzyć, jeśli pomożesz mi je zdjąć. Ale musisz dochować tajemnicy. Potrafisz? Chłopiec pokiwał głową. - Przysięgam. - Bo jak nas przyłapią, będzie źle. Bardzo źle. - Na myśl o reakcji matki Glorię przeszedł dreszcz strachu. Przygryzła wargę i zerknęła w stronę uchylonych drzwi. Mama została tego ranka w łóżku. Zwykle, kiedy przychodził jeden z częstych ataków migreny, Hope nie wstawała aż do kolacji. Czasami w ogóle nie wychodziła ze swojego pokoju przez cały dzień. - Dasz radę? - zapytała znów, podnosząc brodę w przypływie animuszu. - Jeśli ty dochowasz tajemnicy, to i ja - zapewnił ponownie Danny. Sprawdź Skinęła głową. Uśmiech zniknął z jej twarzy. - Co mam zrobić? - Po pierwsze, powiemy twojej matce, że jesteśmy zaręczeni i że ogłosimy to w następną środę. - Ale... - Potem na przyjęciu oznajmię, że ty i Robert się zaręczyliście. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. - Mama będzie wściekła. - Wiem. Zajmę się nią. - Czy Robert wie o wszystkim? - Tak. Zgadzasz się? - T - tak. Bardzo dziwny pomysł, ale całkiem romantyczny. A co z tobą i Lex? - Alexandra przebywa... - wziął głęboki oddech - w piwnicy z winami.