- Tak, a masz śliczną cerę.

- Dobrze - powiedział spokojniejszym tonem. - Zresztą i tak nie możemy zaprosić Hannenfelda i Wellingtona na to samo przyjęcie. - Wellingtona? - wykrztusiła Rose. - Myślisz, że przyjdzie? - Tak sądzę. Bardzo lubi moje porto. Posłałem mu butelkę wraz z zaproszeniem. Alexandra spojrzała na niego z ukosa. Po jej wargach przebiegł uśmiech. - To podstęp, nie sądzi pan? - Chcemy, żeby przyjęcie Rosę było niezapomniane, prawda? - Och, zapisz jego nazwisko, Lex - ponagliła ją dziewczyna. - Jesteś dobrym chłopcem, Lucienie. Uniósł brew. - Pozwolę sobie być innego zdania, ciociu. Panna Gallant chrząknęła znacząco. - Waham się, czy o tym wspomnieć, ale zauważyłam brak kobiet na liście gości. Pani Delacroix spiorunowała ją wzrokiem. - To przyjęcie Rose. Lucien miał na końcu języka taką samą odpowiedź, ale nie zamierzał popierać ciotki. - Chyba znalazłbym kilka w wieku Rose - powiedział niechętnie. - Myślałam, że woli pan dojrzalsze damy. - Owszem. - Uśmiechnął się i zobaczył, że na policzkach Alexandry wykwita uroczy rumieniec. http://www.exspres-przewozosob.com.pl ośmieliłby się pani pocałować. Stąd wniosek, że czasami właściwe zachowanie nie ma sensu. - To pan zachowuje się bez sensu - oświadczyła, uwalniając się z uścisku. - Nie można opłakiwać jednego krewnego, a udawać, że drugi pana nie obchodzi. - Ale mogę decydować, czy chcę o tym rozmawiać, czy nie. Zdecydowanie wolę ciekawsze tematy. Na przykład pani usta. - Ten temat jest zamknięty. Lucien nie zdołał powstrzymać uśmiechu. - W takim razie dobranoc, panno Gallant. Nie zdążył zrobić kroku, bo chwyciła go za rękaw. - Dlaczego nie chce pan rozmawiać o kuzynie? - Zapytała. - Chętnie posłucham. Spojrzał jej z bliska w oczy. - Nie wymagam od nikogo, żeby koił mój smutek. Najchętniej zaciągnąłbym panią do łóżka. Czy to panią interesuje, Alexandro?

- Twoje usta mówią mi jedno, a oczy drugie. - Podniosła rękę, powstrzymując jego zaprzeczenia. - Kocham cię, Santos. Wiesz o tym. Nie chciałabym cię stracić, ale... - zaczerpnęła głęboko powietrza. - Ale tak dalej być nie może. - O czym ty mówisz? - Zdeklaruj się wreszcie. Muszę wiedzieć, że jesteś mój. Muszę wiedzieć, że mamy wspólną przyszłość. - Postąpiła krok w jego stronę. - Chcę mieć dzieci, rodzinę, naszą rodzinę... Sprawdź przyjmowała posady, nie poznawszy najpierw podopiecznych. Rano przedstawi Balfourowi swoje warunki. Jeśli mu się nie spodobają albo jeśli ona nie polubi pań Delacroix, wtedy... Znieruchomiała z przyborami toaletowymi w ręce. Jeśli złoży wymówienie, minie prawdopodobnie kolejnych sześć miesięcy, zanim znajdzie inną pracę. Cóż, o to będzie się martwić jutro. Jutro nadeszło szybciej, niż się spodziewała. Kiedy otworzyła oczy w kompletnej ciemności, w pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie się znajduje i co ją obudziło. Gdy usłyszała ciche szczeknięcie, przypomniała sobie jedno i drugie. Namacała świecę na nocnym stoliku i usiadła. Gdy w pokoju rozbłysło nikłe światełko, zobaczyła, że pies stoi przy drzwiach i patrzy na nią żałośnie. - O, Boże, jak mi przykro, Szekspirze - powiedziała szeptem i niechętnie wyszła z ciepłego łóżka. - Chwileczkę. Nie mogła znaleźć kapci, na szczęście szlafrok leżał w nogach łóżka. Włożyła go