jezdnię. Potrzepotała się tam trochę, jak ryba wyrzucona na brzeg, i znieruchomiała.

uwagi agenta specjalnego. – Danny często zostawał po szkole? – Quincy wrócił do interesującego go tematu. Vander Zanden zerknął na Rainie. Wzruszyła ramionami. – To dochodzenie w sprawie morderstwa. Wcześniej czy później wszystko i tak wyjdzie na jaw. Dyrektor westchnął. Znowu sprawiał wrażenie wykończonego. Czekało go jeszcze wiele nieprzespanych nocy, strawionych na rozważaniu, co nauczyciel jest winien swoim uczniom. – Małżeństwo rodziców Danny’ego przechodzi kryzys – powiedział cicho. – Sandy dostała nową pracę – wyjaśniła szerzej Rainie. – Lubi ją, ale to zajęcie czasochłonne. Shep w ogóle nie życzy sobie, żeby jego żona miała jakieś zawodowe ambicje, nie mówiąc już o tym, że teraz nie dostaje obiadu na czas. – Są w separacji? – Nie. To katolicy. – No tak. – Jakiś czas temu Sandy przyszła porozmawiać z nauczycielami Becky i Danny’ego – wyjaśnił Vander Zanden. – Przyznała, że w domu atmosfera jest napięta, a dzieci źle to znoszą. Chciała, żeby nauczyciele wiedzieli, jak wygląda sytuacja i mieli oko na jej dwójkę. Becky z pewnością jest w tym roku bardziej zamknięta w sobie. A co do Danny’ego, było z nim trochę... kłopotów. – Palenie – podpowiedziała Rainie. – I... http://www.gabinetokulistyczny.net.pl/media/ – To, co nam powtórzył. Że Danny chciałby pociąć ojca na kawałki i przepuścić przez mieszarkę... Tyle złości. Nie zdawałam sobie sprawy... Nie wiedziałam, że było aż tak źle. – To nie twoja wina, Rainie. Wszystkim nam trudno uwierzyć, że ludzie, których osobiście znamy i na których nam zależy, są zdolni do agresji. Czasem zapominamy, że mordercy nie powstają w probówkach. Jak wszyscy, mają rodziny i przyjaciół. – To zwykły banał. Nie chcę banałów. Mam dość łatwych odpowiedzi i trzydziestosekundowych analiz skomplikowanych przestępstw. Dzieci strzelają do kolegów, dorośli przychodzą do biur i mordują swoich współpracowników. Rozumiem twój punkt widzenia, że szkoły i urzędy wciąż jeszcze są bezpieczniejsze od autostrad, ale podobne wyjaśnienie mi nie wystarcza. Te zbrodnie zdarzają się wszędzie. Nawet w takich miejscach jak Bakersville, choć zupełnie do nich nie pasują. I dotyczą zwyczajnych ludzi, jak Danny O’Grady, który jeszcze trzy dni temu wydawał się przeciętnym chłopcem przeżywającym trudny okres. I... i czuję, jakbym coś przegapiła. Powinnam była to przewidzieć. Ale kiedy

powiedzieć „a kysz!”. Richard Mann skinął głową, poczekał jeszcze chwilę na wypadek, gdyby policjantka zmieniła zdanie i odmaszerował w stronę, gdzie czekały jego znajome. Bez wątpienia powie im, że udzielił bezcennej pomocy władzom prowadzącym śledztwo w sprawie tej ohydnej zbrodni. Bez wątpienia koleżanki wygładzą mu nastroszone piórka i przywrócą poczucie, że jest wspaniałym facetem. Rainie osobiście miała dość jego niekompetencji. Sprawdź – No i co tam, na wyspie? – Wzgórze, sosny, pieczara. Królestwo śmierci. Łysi. Nieprzyjemnie. Ale nieważne. Główne – kula. – Co? – Kula. Tam tak. Wejście, po bokach cele. Wewnątrz, pod szczytem, okrągła. – Co „okrągła”? – Pieczara. Tam trafił. Przebił sklepienie. Potem dziura korzeniami, trawą, ziemią, teraz nie widać. A pień jeszcze widać. Osiemset lat, a widać! Węgle. Kula jak wielka, wielka tykwa. Jeszcze większa. Jak... – Lampe rozejrzał się na boki. – Jak fotel. – W okrągłej pieczarze pod szczytem wzgórza leży kula? – upewnił się Mitrofaniusz. – Co za kula? Sergiusz Nikołajewicz westchnął boleśnie. – No, przecież ja już. Z góry. Przebiła sklepienie. Kiedy Wasilisk. Meteoryt. Spadł,