miejskiego policjanta obaliła go w proch La

Do diabła, ledwo zdążył uskoczyć w mrok. Chciał ukryć się w lesie, ale coś w ruchach Rainie go zmroziło. Zachowywała się nienaturalnie, dziwnie, jakby patrzyła na rzeczy, których nie było. Chwilę później zrozumiał. Wciąż śpiąc, goniła za zjawą ze swoich koszmarów. Może to on coś w niej rozbudził. Może w nocy zamieniała się w szalejącą lunatyczkę. Nie miał pojęcia. Przyczaił się w swojej kryjówce i postanowił przeczekać. Po pewnym czasie wróciła do domu. Nagle zrobiło mu się wesoło. Roześmiał się, wydając z siebie piskliwy, histeryczny dźwięk, jaki słyszy się czasem w filmach. Będzie musiał się pilnować. Nie może stracić nad sobą kontroli. Jeszcze nie. W końcu dzisiaj był pogrzeb. A potem. Był bardzo bystry. Niedługo Lorraine Conner przekona się o tym. Lorraine Conner, Pierce Quincy, Shep O’Grady i mała Becky. Popatrz, zwrócił się w myślach do ojca, to jest dopiero zabawa. 22 Piątek, 18 maja, 7.53 Rano zadzwonił do mnie Danny. Wiem, że to on. – Sandy O’Grady siedziała na składanym metalowym krześle w biurze zespołu dochodzeniowego. Zaciskała leżące na kolanach dłonie i robiła, co mogła, żeby zachować spokój. – Słyszałam w tle jakieś http://www.infekcjeintymne.edu.pl prześlizgnął się na Rainie. – Pani wybaczy, ale Duncan twierdził, że wie na pewno, jakoby zabiła pani swoją ma... panią Conner. – Najwyraźniej wydawało mu się, że zabrzmi to bardziej uprzejmie. – Powiedział, że ma dowód, ale kiedy Ed próbował coś wysondować, facet zmienił temat. Nie mieliśmy szansy tego typa obejrzeć... śledziliśmy go po ciemku... ale Ed przysięga, że już gdzieś go wiedział, tylko nie może sobie przypomnieć gdzie. – Mężczyzna w średnim wieku? – upewnił się Quincy. – Raczej postawny? – Tak. Agent spojrzał na Rainie. Wzruszyła ramionami. Mógł być zarówno dyrektor Vander Zanden, jak i ojciec Melissy Avalon. Albo nawet pani Vander Zanden lub pani Avalon w męskim przebraniu. Iksowi wystarczyło sprytu, żeby spreparował pocisk. W porównaniu z tym zmiana wyglądu zewnętrznego to żaden problem. – Czemu od razu tego nie załatwimy? – zniecierpliwiła się Rainie. Wszyscy pokiwali głowami. Kilku młodych policjantów sięgnęło po pałki. Mieli sporo doświadczenia w

pomnożona. – No, jest, panienka moja! – Podhoreckiego rozgrzewa kolejne zwycięstwo. – Na parol, panowie, gramy na parol! – Zgarnia wygraną i zagina róg swojej karty. Ryzykuje niewiele. Jeśli teraz przegra, straci stawkę z pierwszej Sprawdź psychozy mistycznej, powszechnie spotykanej nawet wśród ludzi bardzo wykształconych, na depresję o charakterze tanatofobicznym. Bodźcem, który wywołał majaczeniowe przywidzenie, były zapewne jakieś realne fakty. W tamtej chatce rzeczywiście na stole stała trumna, którą poprzedni mieszkaniec sklecił dla siebie, ale w końcu nie została wykorzystana. Ciemność, jakieś odgłosy, ruch cieni, do tego ów szokujący przedmiot – wszystko to doprowadziło Berdyczowskiego do załamania. Tego uczonego wykładu, pełnego dziwacznych terminów, pani Lisicyna wysłuchała z niezwykłą uwagą. Artysta zaś nadal pracował nad swoim płótnem, nie okazywał żadnego zainteresowania opowiadaniem i wątpliwe, czy je w ogóle słyszał. – Jak to, zobaczył w ciemnej izbie pustą trumnę i od razu stracił rozum? – spytała z niedowierzaniem Polina Andriejewna. – Trudno powiedzieć, co się tam naprawdę zdarzyło. Nie ulega wątpliwości, że Berdyczowski przeżył coś w rodzaju ataku epileptycznego. Turlał się pewnie po podłodze,