- O mój Boże! - Willow z przerażeniem zerknęła na szefa.

najwaŜniejszy był inny problem: zbadanie okoliczności, w jakich dokonano aktu wandalizmu na wystawie Edgara Halifaksa, a takŜe kradzieŜy bardzo cennej mapy z lokalnego muzeum. To ostatnie najbardziej go nękało, poniewaŜ polecił nie spuszczać oka z mapy podczas ekspozycji. Sęk w tym, Ŝe urwał się z sufitu Ŝyrandol, omal nie zabijając Melisy Mason, reporterki telewizyjnej, która filmowała właśnie stanowisko z ową mapą. W czasie tego zamieszania członek Klubu Logan Voss, roztrącając gości, pobiegł ratować swoją ukochaną, i właśnie wtedy mapa zniknęła. Mark i jego klubowi towarzysze postanowili za wszelką cenę odzyskać ów skarb. Złodziej powinien być na taśmie, okazało się jednak, Ŝe fotoreporter sfilmował tylko sylwetkę jakiejś kobiety. Skoro o kobietach mowa, to przed oczami Mark miał dwie twarze. Uroczej małej dziewczynki, którą się opiekował, i pięknej, atrakcyjnej kobiety, która, gdyby nie zachował ostroŜności, mogłaby mu porządnie zajść za skórę. ROZDZIAŁ DRUGI Alli, przekraczając wielką drewnianą bramę z logo rancza Hartmanów, zadawała sobie ciągle pytanie, czy postąpiła słusznie, czy teŜ popełniła wielki błąd. Nie zastanawiała się nad tyra dłuŜej, bo w polu widzenia pojawił się dom Marka. Dom był duŜy, ładny, i Alli uświadomiła sobie, Ŝe chętnie zamieniłaby swoje skromne domostwo na takie obszerne ranczo. Przypomniała sobie, Ŝe była tu juŜ kiedyś i Ŝe bardzo jej się to miejsce http://www.karczma-austeria.pl powietrze. A potem jego łazienka. Obserwowała, jak odkręca kurki nad duŜą wanną, w której śmiało mogły się zmieścić dwie osoby. Obrócił się ku niej i bez słowa zaczął ją rozbierać. Nagą umieścił w wannie. Obserwowała teraz, jak on się rozbiera, nie spuszczając z niej pełnego poŜądania wzroku. Zanurzyła się w pianie, co, jak sądziła, przyniesie ulgę jej rozpalonemu ciału. Uniosła brwi, gdy połoŜył na skraju wanny paczkę kondomów. - Wykład numer dwa - rzekł z szerokim uśmiechem.- MoŜemy kochać się w kaŜdym miejscu tego rancza tak długo, dopóki nikt nas nie wyśledzi. Co powiedziawszy wszedł do wanny i objął nogami jej biodra. - Będziemy...? - zapytała, oddychając cięŜko, podczas gdy on dotykał namydlonymi dłońmi jej brzucha, ramion, piersi. - Tak - szepnął, nie spuszczając z niej wzroku. - Zaraz się przekonasz. I rzeczywiście zaraz się przekonała.

- Proszę posłuchać, ktoś musi zająć się Markiem. Sądzi pani, że pozwoliłbym, żeby zabrał moją siostrę w zakazane miejsce czy zrujnował dobre imię kobiety powierzonej mojej opiece? Muszę dotrzeć do sedna tej sprawy. Sądziłem, że Mark jest moim przyjacielem. Uważa pani, że to dla mnie przyjemne? Po głowie Lysandra kołatała się uporczywa myśl, czy aby w tę aferę nie jest zamieszana Oriana. Możliwe, że to panna Stoneham była na tyle sprytna, że sama napisała list; jeśli jednak mówi prawdę, wtedy należy szukać winnych gdzie indziej. Lysander nie przywykł analizować swoich emocji, a teraz jeszcze jasny osąd przysłaniała mu dodatkowo zazdrość. Czas płynął, toteż odłożył te rozważania na później. Otworzył drzwi kuchenne i wyszedł z Clemency przed dom, gdzie już stał osiodłany wierzchowiec. Markiz sprawdził popręg i wskoczył na konia. - Będzie pani musiała usiąść za mną. Proszę postawić swoją stopę na mojej i podać mi rękę. Clemency nie miała wyboru i już po chwili siedziała okrakiem na końskim grzbiecie, z suknią nieprzyzwoicie wciśniętą między nogi, świadoma dotyku ich ciał. Jazda nocą okazała się dla niej przeżyciem o tyle przeraża¬jącym, co radosnym. Jechali przez las Home Wood, omijając drogę, bowiem Lysander nie chciał ryzykować spotkania z Markiem. Ruszył cwałem i Clemency musiała trzymać się go z całej siły, czując jednocześnie przyjemność i strach. Sprawdź noc? Gdy już położyłyśmy je z Willow do łóżek, pomyślałam, że to faktycznie nieładnie z mojej strony, że nie spytałam cię najpierw o zdanie. Ale one były takie zmęczone. Bałam się, że lada moment zapakujesz je do auta i zawieziesz do domu, a bardzo mi zależało na tym, żebyś jeszcze trochę został. - Zamrugała kokieteryjnie. - To naprawdę żaden problem - skłamał. Tylko Willow i on w Summerhill. Czy sobie z tym poradzi? Za każdym razem, gdy na nią patrzył, miał ochotę wziąć ją w ramiona i całować aż do utraty tchu! - Przyjadę po nie jutro rano. R S - Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Niedługo zaczynają szkołę i będziemy je rzadziej widywać... Z największą