- Ale mogę decydować, czy chcę o tym rozmawiać, czy nie. Zdecydowanie wolę

- To pomóż mi się dostać do tamtych książek - wskazała na tomy ustawione na czwartej półce. - Po co ci one? Spojrzała w prawo, w lewo i wyjaśniła scenicznym szeptem: - Bunia zabrała mnie wczoraj do muzeum sztuki. Zobaczyłam coś takiego... - ciągnęła z wypiekami na twarzy. - Kiedy zapytałam bunię, poczerwieniała i powiedziała, że czas wracać do domu. No i zaraz wyszłyśmy z muzeum. - I to jest w tych książkach? - zapytał Danny nabożnie. - Mhm. Dlatego chcę je obejrzeć. - Mogę poprosić babcię, żeby je zdjęła. - Nie! - Gloria wyciągnęła ręce, by powstrzymać malca, po czym z palcem na ustach podeszła do niego bliżej. - Nie wolno mi zaglądać do tych książek. One są za-ka-za-ne. - Och... - Oczy Danny’ego zabłysły z przejęcia. - Ja też będę mógł obejrzeć? - Pozwolę ci popatrzyć, jeśli pomożesz mi je zdjąć. Ale musisz dochować tajemnicy. Potrafisz? Chłopiec pokiwał głową. - Przysięgam. - Bo jak nas przyłapią, będzie źle. Bardzo źle. - Na myśl o reakcji matki Glorię przeszedł dreszcz strachu. Przygryzła wargę i zerknęła w stronę uchylonych drzwi. Mama została tego ranka w łóżku. Zwykle, kiedy przychodził jeden z częstych ataków migreny, Hope nie wstawała aż do kolacji. Czasami w ogóle nie wychodziła ze swojego pokoju przez cały dzień. - Dasz radę? - zapytała znów, podnosząc brodę w przypływie animuszu. - Jeśli ty dochowasz tajemnicy, to i ja - zapewnił ponownie Danny. - Dobrze. Musimy przyciągnąć do półki fotel. Jak go popchniemy we dwójkę, powinno się udać. Ze śmiechem zaczęli na przemian popychać i ciągnąć ciężki mebel, dopóki nie znalazł się tuż pod półką z albumami. Gloria wskoczyła na siedzisko ze skóry i po chwili zaciskała już palce na grzbiecie upragnionej książki. Ciężki, nieporęczny tom wysunął się jej z dłoni i z hukiem wylądował na podłodze. Dziewczynka zmartwiała. Spojrzała na Danny’ego, Danny na nią, po czym obydwoje odwrócili się ku drzwiom, pewni, że za chwilę do biblioteki wkroczy ktoś z dorosłych. Minęła długa, pełna napięcia chwila, wreszcie Gloria odetchnęła. Przyłożyła palec do ust i zeszła ostrożnie z fotela, by podnieść książkę. Zaczęła kartkować opasły album i wkrótce znalazła, czego szukała - zdjęcie Dawida, wspaniałej rzeźby przedstawiającej pięknego młodzieńca. Miał delikatne rysy, kręcone włosy... http://www.lagodnarehabilitacja.info.pl Usiadł i jęknął z bólu. Lekarz ostrzegał go, że ranek będzie ciężki. Przy najdrobniejszym ruchu całe ciało przeszywał nieznośny ból, jakby wpadł pod ogromnego tira, a nie pod starego mercedesa. Opuścił powoli nogi na podłogę. Na oparciu kanapy czekały wyprane, starannie złożone dżinsy i bawełnianą koszulka. Na niej niewielkie małe białe pudełeczko i kilka zmiętych banknotów. Jego torba. Zostawił ją w samochodzie Ricka! Jęknął ponownie, tym razem z rozpaczy, i ukrył twarz w dłoniach. Zupełnie zapomniał o torbie. Miał tam prawie wszystkie pieniądze, ubrania. Stracił wszystko, co posiadał. Z wyjątkiem pięciu dolarów. I kolczyków matki. Dzięki Bogu zachował kolczyki. Ubrał się szybko, jeśli można w ogóle mówić o szybkim poruszaniu się przy tak obolałych mięśniach, i pokuśtykał do kuchni, znęcony zapachem bekonu. Dopiero teraz uświadomił sobie, że przez całą dobę nie miał nic w ustach. Gdy stanął w progu, miss Lily podniosła głowę znad patelni i spojrzała na niego przez ramię. - Widzę, że jednak się nie wyprowadziłeś. Minionej nocy nie zastanawiał się nad jej wyglądem. Zapamiętał oczy, ocenił, ile może mieć lat, i to wszystko. Teraz w świetle dnia zastanawiał się, jak mógł nie dostrzec jej uderzającej urody. Kiedyś musiała być bardzo, bardzo piękną kobietą. - A ty nadal żyjesz - odparł, zaplatając ręce na piersi. - Co więcej, rodowe srebra leżą nietknięte na swoim miejscu. Lily pokręciła głową ze śmiechem.

nie posuwając się do przodu, dotarła wreszcie do ogrodze- nia. Zatrzymała się i uważnie sprawdziła deski. Były cien- kie i zbutwiałe. Płot zbudowano dość dawno temu. Natar- ła swoją twardą głową na sztachety. Przeszkoda ustąpiła, rozlatując się na kawałki. Zielona Niania natychmiast uniosła się na tylnych ko- Sprawdź - Wystarczy, że nic jej nie powiesz - podsunął Lucien. - Łatwo ci mówić, bo nie jesteś żonaty. One zawsze wszystko wiedzą. Hrabia wzruszył ramionami. - A jakie to ma znaczenie? - Co? - Kiedy zamierzasz je pokazać? - wtrącił się Bekon. Lucien zmrużył oczy. - Kogo? - spytał, wydłużając krok. Niech Daubner zapracuje na posiłek. Ruch dobrze zrobi obżartusowi. Jemu nigdy żadna kobieta nie będzie dyktowała, jak żyć. - Panią i pannę Delacroix. Jedyne, co od ciebie słyszę w związku z nimi, to przekleństwa, a od paru dni wydajesz się jeszcze bardziej poirytowany niż do tej pory. - Bo jestem zły - burknął Lucien, patrząc z ukosa na przyjaciela. - I dobrze o tym wiesz. - Ale wszyscy chcą zobaczyć kuzynki Kilcairna. Jedyne żyjące krewne Lucyfera i tak