- Nie przestraszyłam się. Tak mówiła kobieta, na którą patrzył. Jednak ta, która była w środku, drżała z przerażenia. To nie były słowa, jakie pragnął usłyszeć. - Skoro cię nie przestraszyłem, to co poczułaś? - Obawiam się, że nie rozumiem pytania. Przyjrzał jej się uważnie, po czym odstąpił na bok. - Może faktycznie nie rozumiesz. Rozmasował kark, nie mogąc wyjść ze zdumienia, że kobieta o tak skromnym wyglądzie potrafi obudzić w nim tak duże napięcie. Wiedział, czym jest pożądanie. Czuł je przecież nieraz. Ale nigdy w taki sposób. - Do diabła, Bello, czy ty w ogóle masz coś w środku? - O, tak, Wasza Wysokość. Mnóstwo rzeczy. Roześmiał się. Mógł się był domyślić, że osadzi go w miejscu tą swoją żelazną logiką. - Nie mów do mnie „Wasza Wysokość”. Zwracaj się do mnie po imieniu - poprosił. - Jak sobie życzysz. Znowu na nią spojrzał. Stała obok lśniącego fortepianu, bardzo spokojna, z opuszczonymi ramionami, jedną ręką trzymając nadgarstek drugiej. Patrzyła mu w oczy. I wtedy przyszła mu do głowy śmieszna myśl. Jeszcze trochę i gotów był się w niej zakochać. - Bello... Nim zdążył zrobić dwa kroki, do pokoju wszedł Emmett. - Edwardzie, przepraszam, że przeszkadzam, ale ojciec chciałby pomówić z tobą przed kolacją. Obowiązek i przyjemność. Edward nie był pewien, czy kiedykolwiek uda mu się znaleźć między nimi równowagę. - Odprowadzę lady Isabell do salonu - zaofiarował się Emmett. - Dobrze. Chciałbym z tobą potem pomówić. - Edward spojrzał na nią znacząco. - Oczywiście. - Skinęła głową. http://www.logopedawarszawa.org.pl - Sam nie wiem - odparł. - Bella wiodła dotąd bardzo spokojne życie. Chyba nie muszę ci przypominać, żebyś był z nią... ostrożny. W oczach Edwarda pojawił się chłód. - Rzeczywiście, mężczyźnie z moją pozycją nie trzeba przypominać, z kim może, a z kim nie powinien romansować. - Eddy, przecież wiesz, że nie chciałam cię urazić. - Wzięła go za rękę. - Byliśmy przyjaciółmi na długo przedtem, zanim zostaliśmy rodziną. Proszę, żebyś był ostrożny, bo bardzo lubię Bellę. I wiem, jak trudno ci się oprzeć. - Tobie jednak się udało. - Bo zawsze traktowałeś mnie jak siostrę - odparła, a po chwili wahania dodała: - Nie chcę być wścibska, ale Bella raczej nie jest w twoim typie... - Właśnie. Może to mnie w niej pociąga. Ale nie martw się, kochana. - Pochylił się i pocałował ją w czoło. - Przyrzekam, że nie skrzywdzę twojej dystyngowanej przyjaciółki. - A wiesz, że o ciebie też się trochę martwię? - Niepotrzebnie. - Pogładził ją po włosach. Ruszył do drzwi, ale już w progu odwrócił się i zawołał: - Powiedz Marissie, że przywiozę jej muszelki. Bella, spokojna i pogodzona z losem, czekała na niego w holu. - Mam nadzieję, że nie musiałeś opóźnić przeze mnie wyjazdu? - Ani o minutę. Poza tym mamy dużo czasu - zapewnił ją i dodał: - Obiecuję, że przejażdżka zrekompensuje ci nudę przemówień, które po niej nastąpią. Tu wszystko musi odbywać się z wielką pompą.
urządzę, żeby je Parthenii przekazać jako list. A jeżeli służący, jak podejrzewasz, przeglądają korespondencję, możemy jej podsunąć list z moim sprawozdaniem w innej postaci, na przykład jako dostawę towaru od modystki, tak by nie wpadł w niepowołane ręce. W ten sposób Parthenia ustrzeże się przed szpiegiem w domu, przekupionym przez Michaiła, i przekaże list ojcu. - Tylko jej nie wspominaj, że ktoś ze służby może być nielojalny - ostrzegł Drax. - Sprawdź uczuciom. Tupnęła tylko nogą. Odwołał się więc do starej, męskiej sztuczki - przeszedł z miejsca do ataku. - Nigdy się ode mnie nie oddalaj! A gdyby tak zza rogu wyjechali znienacka Kozacy? Poza tym to nie jest bezpieczna okolica! Reprymenda nie zrobiła na niej wrażenia. - Słyszałam o takich jak ty. O mężczyznach, którzy podczas jednej nocy przegrywają cały majątek. Ciągle o nich piszą w gazetach. Zwykle strzelają sobie w głowę. Tego chcesz? - Jesteś najbardziej niewdzięczną dziewczyną na całym świecie! - Jak dużo przegrałeś? - Ani pensa! - Sięgnął do kieszeni i pokazał jej ze złością sakiewkę. - Nie wierzysz we mnie, co? Myślisz, że kłamię? Spójrz, ile tego jest! Nawet nie wyciągnęła ręki. - Mówiłeś, że dbasz tylko o przyjemność, ale my nie przyszliśmy tu dla zabawy.