nie mógł dopuścić, żeby zachowywała się jak

Uśmiechnął się, jakby zostali najlepszymi przyjaciółmi. - Podobno żyjemy już w innych czasach, podobno teraz powinniśmy myśleć o dobru, nie musimy być potworami. Ale to mrzonki, bo jesteśmy, czym jesteśmy. Mimo to ja też staram się szukać nowych dróg, najczęściej pożywiam się tymi, którzy i tak nie pragną już dłużej żyć. Nadal jednak mam wielką słabość do kobiet, pięknych młodych kobiet. W zamian za to, co biorę, mogę im dać coś, czego nigdy wcześniej nie zaznały... - Zmysłowo przesunął palcami po jej ramieniu. - Wiem, że jesteś ukochaną Władcy - szepnął. - Wszyscy wiedzą. - O? - Posłała mu zachęcające spojrzenie. - I wiem także, że oprócz żywienia się ludzką krwią bardzo lubisz zabawiać się z tymi, którzy należą do naszego rodzaju. Władca doskonale rozumie, czym jesteśmy i czego potrzebujemy. Nasz tak zwany król jest idiotą, wierząc, że ludzkość zaakceptuje nas, kiedy zaczniemy żyć według jej reguł. Ale czym jest ludzkość? Stadem, które dostarcza nam pożywienia, niczym więcej. Władca to wie, dlatego czczę jego, zaś króla mam za głupca. I chociaż kusisz mnie bardziej niż sam grzech, nie poważę się sięgnąć po własność naszego Władcy. - Nie należę do Władcy, tylko do samej siebie - odparła. Robiło jej się słabo, gdy pomyślała o tych wszystkich młodych http://www.makabiwarszawa.pl/media/ Uśmiechnął się, odsłaniając zadziwiająco ładne zęby. Bardzo białe. Dostrzegła w tym uśmiechu groźbę i sadystyczną przyjemność, potwierdzającą zasadność jej obaw. - Przychodzisz do mojego domu panienko i rzucasz mi w twarz oskarżenia - powiedział, nie rozluźniając chwytu. - Oskarżenia? O nic pana nie oskarżam. Pytałam tylko, czy nie widział pan Sheili, i prosiłam o powtórzenie, że chcę się z nią zobaczyć, gdyby pan ją spotkał. - Nie oskarżasz? To dlaczego chcesz na mnie nasłać gliniarzy?

z tyłu, przez który wychodziło się prosto na przystań, gdzie Andy cumował swój kuter. Kelsey dobrze znała ten dom, ponieważ Sheila mieszkała tu do siedemnastego roku życia, kiedy to zaczęła pracować w nieistniejącej już dzisiaj restauracji rybnej. Przedtem nigdy nie zwróciła się do żadnej Sprawdź - Bryanie, z pewnością twoje możliwości są imponujące, lecz tam rzeczywiście może czekać cała armia - odezwał się Lucien. - Przynajmniej część z nas powinna ci towarzyszyć. - Lucienie, to sprawa moja i Bryana, powinniśmy stawić Władcy czoła tylko we dwoje - przekonywała Jessica. Bryan wykonał przeczący gest dłonią. - Szczerze powiedziawszy, nie chcę, żebyś ze mną jechała. Muszę wreszcie go zabić. - Musimy - skorygowała. - Czy nie rozumiesz, że jemu chodzi właśnie o to, żeby ściągnąć tam nas oboje? Jeśli pojedziesz, postąpisz zgodnie z jego planem. Wszyscy odwrócili głowy, gdy rozległ się dzwonek u drzwi. - Kto to może być o tej porze? - zdziwił się Sean, marszcząc brwi.