– Jak to gdzie? Tu. – Uczony szerokim gestem ogarnął ściany piwnicy, a potem wskazał

Jezu, miała dzisiaj w głowie prawdziwy mętlik. Czy ktoś łaskawie mógłby skoczyć po butelkę piwa? W końcu udało jej się zapiąć bluzkę, wciągnęła brzuch i wyszła do oczekujących na nią mężczyzn. – W porządku? – zapytał od razu Quincy. Zawsze musiał wszystko zauważyć. – Cudownie. – Wykonała piruet, zastanawiając się, gdzie, u licha, ma wcisnąć broń. – Z tyłu za pas – poradził Sanders. – Nie mogę. – A to czemu? – Bo ta spódnica jest, kurwa, za ciasna! – Dobrze, już dobrze. – Sanders podniósł ręce i odszedł. Quincy ułożył w stos sześć białych ręczników i wsunął między nie pistolet tak, żeby kolba wystawała odrobinkę, niewidoczna dla osoby, która otworzy drzwi. Podał Rainie ręczniki, wpatrując się w nią intensywnie swymi spokojnymi ciemnymi oczami. – Jeśli tylko zrobi jakiś ruch... – zaczął. – Nie mogę go zastrzelić. – Jeśli sięgnie po broń, rób, co trzeba. – Nie mogę go zastrzelić – powtórzyła z naciskiem. – Quincy, gdybym go zabiła... Nie musiała kończyć. Niewypowiedziane słowa zawisły między nimi. Wątpliwości, podejrzenia, plotki, które oparły się wpływowi czasu. http://www.maxstrans.com.pl roboty. Abe Sanders postawił na swoim: zdobył formalny nadzór nad śledztwem. Podsyłano mu jednak kolejnych natrętnych agentów federalnych, a to więcej, niż może znieść jeden człowiek. Rezultaty badań daktyloskopijnych okazały się zdumiewające. Pod nazwiskiem Richarda Manna krył się niejaki Henry Hawkins z Minneapolis w stanie Minnesota, syn apodyktycznego porucznika i zahukanej bibliotekarki. Zgodnie z jego własnymi zapiskami, gdy dorastał, miał możność zarówno dobrze zapoznać się z bronią, jak i z ciężką pięścią tatusia. W dzieciństwie Hawkins przeprowadzał się kilkanaście razy. Zmieniając ciągle miejsca i szkoły, wykształcił w sobie naturę kameleona. I narastała w nim złość. Na surowego, zimnego ojca. Na inne dzieci, które zawsze widziały w Henryku autsajdera. Na matkę, niezdolną do sprzeciwu w obronie syna i siebie. Gdy Hawkins miał dwadzieścia lat, rodzice zginęli w wypadku samochodowym, pozbawiając go szansy na odwet lub wybaczenie. I od tego czasu zaczęła się jego zbrodnicza

tak to tylko sam do siebie mamroczę. Jeszcze trochę i rzeczywiście mózg mi się zakwasi. Tyś, siostro, osoba bystrego rozumu, potrafisz ocenić mój zamysł. Może źle obmyślone? Zwłaszcza ta rajska nagość, co? Trzeba przecież było jakoś zaczepić się na Kanaanie, dopóki wszystkiego nie przygotuję. W dzień oddycham w edenie, jem ananasy (uch, obrzydły mi, przeklęte), nocą spod krzaczka habit wyciągam i jazda, jako Czarny Mnich po wyspie się szlajać, poczciwców straszyć. Najważniejsze – żadnych podejrzeń. Doskonale Sprawdź bajdy za dobrą monetę? Przecież Lentoczkin za nos waszą przewielebność wodzi, nabiera w najbardziej bezwstydny sposób! Rozumie się, że przez wszystkie te dni włóczył się za swoją „księżniczką”, a teraz wymyśla bajki, żeby sobie z ojca zakpić. To przecież oczywiste! Ja jednego tylko nie mogę zrozumieć – jak ojciec, ze swoją znajomością ludzi, mógł posłać z odpowiedzialną misją niepoważnego żółtodzioba! W słowach podprokuratora okręgowego była i logika, i zdrowy rozsądek, toteż Mitrofaniusz zmieszał się nawet, a Pelagia, chociaż pokiwała głową, w spór się nie wdawała. I tak się rozeszli, nie podjąwszy żadnej decyzji. Cenny czas zmarnowano bez pożytku. Stało się to jasne dwa dni później, kiedy nadszedł trzeci list. Z powodu jesiennych ulew drogi były rozmiękłe, dyliżans pocztowy mocno się spóźnił i biskupowi dostarczono kopertę tuż przed nocą. Nie zważając na to, władyka natychmiast posłał po Berdyczowskiego i Pelagię. * * *