srebrzystą poświatą. Wstrzymała oddech. Scott i jego szwa-

- Nigdy nie chodziłem z nią do lekarza. Pani Tucker zawsze mnie wyręczała, a potem przekazywała mi, co doktor powiedział. Wolałbym taki tryb. Alli skinęła głową. Wiedziała, Ŝe zachowuje pozory dystansu między sobą a swoją bratanicą. - Chciałbyś się chyba spotkać z jej pediatrą i dowiedzieć się czegoś więcej o zdrowiu Eriki. - Po co? Myślisz, Ŝe coś jej jest? Wyczuła w jego głosie nutę paniki. Ciekawe, czy on tę nutę teŜ usłyszał. - Nie, to rutynowe badanie. MoŜe lekarz zaleci szczepienie przeciwko czemuś tam. - Zatem moja obecność nie jest niezbędna. Wystarczy, jak ty będziesz przy niej. Otworzyła usta, Ŝeby zaprotestować, ale zrezygnowała. Nie teraz. Niech dotrze do niego przy tej okazji, jak mało go obchodzą losy dziewczynki. Mark wrócił spojrzeniem do Alli. Miała na sobie tę samą koszulkę i dŜinsy, co oznaczało, Ŝe nie brała kąpieli. Jako męŜczyzna, człowiek czynu, podjął decyzję: przeszedł przez pokój i stanął przed nią. - Jeśli nie miałaś ochoty zjeść szarlotki w moim towarzystwie, to moŜe masz ochotę na coś innego? http://www.medycyna-estetyczna.org.pl Uznając, Ŝe to, co ma do powiedzenia, tylko ona powinna usłyszeć, szepnął jej coś do ucha. Spojrzała na niego groźnie. - Pytałaś przecieŜ, to ci odpowiadam - rzekł. Uśmiechnęła się leciutko. - Rzeczywiście, pytałam, prawda? - No właśnie. I pocałował ją. Tia uciekła wzrokiem, lecz i tak zdążył dojrzeć w jej oczach śmiertelne przerażenie. - Powiedziałam już wam, że nic nie widziałam. - Objęła ramiona dłońmi. - Znam prawo, nie możecie mnie aresztować. - Nie rozumiesz, że możesz być następna? - Santosa zaczynał irytować jej upór. - Facet skuma, że coś wiesz, i po tobie. Będziesz bezpieczniejsza, jeśli nam pomożesz. Uspokój się i... - A co? Dacie mi ochronę? - Zerwała się z krzesła. - Policyjną ochronę dziwce? Jasne. Chcecie, żebym mówiła, a potem mnie zostawicie. Gówno was będę obchodzić. - Nieprawda. - Santos wstał. - Nie chcę, żeby zginęła jeszcze jedna dziewczyna. Nie chcę, żebyś ty zginęła, Tia. Posłuchaj... - zaczął, włożywszy ręce do kieszeni z udaną nonszalancją - Porozmawiajmy... o czymkolwiek. Poznajmy się lepiej. Jeżeli potrzeba ci czegoś... - Nie pamiętasz mnie, prawda? - Nieledwie plunęła w niego tymi słowami. - Nawet się nie domyślasz! - Była tak wzburzona, że jej oczy zdawały się miotać iskry. Machnęła ręką. - No pewnie, niby skąd? Poszedłeś sobie i o mnie

- O czym chce pan porozmawiać, doktorze Galbraith? - zdobyła się na odwagę, choć nie było jej łatwo zadać to pytanie. W końcu świetnie znała odpowiedź... - Na miłość boską, kobieto, kiedy przestaniesz nazywać mnie doktorem Galbraithem? Jeżeli mam się z tobą ożenić, musisz wreszcie zacząć mówić do mnie po imieniu! Sprawdź - Ohyda! - Adela uniosła brzegi sukni, jakby nie chciała się zarazić. - Na pewno nie zachowuje się jak guwernantka. Gdzie jej pokora i szacunek? - Z pewnością postępuje tak, jakby była nam równa! - przytaknęła jej towarzyszka. - Właśnie, panno Fabian. - Oriana zerknęła na Adelę i dodała: - Zauważyłam, że mój brat dotrzymywał pani towarzystwa, gdy szliśmy przez las, i wydawał się z tego powodu bardzo zadowolony! Adela zarumieniła się. Nigdy jeszcze nie mówiono jej tak otwarcie o zainteresowaniu mężczyzny i poczuła coś w ro¬dzaju przyjemnego zmieszania. - Pan Baverstock to prawdziwy dżentelmen - udało się jej powiedzieć. Oriana odwróciła twarz, żeby ukryć uśmiech politowania. Ani przez chwilę nie wierzyła, że Mark odczuwa cokolwiek poza dyskretną pogardą dla tej biednej istoty. Jednak na razie wolała mieć Adelę po swojej stronie. Dodała więc: - Mark rzadko interesuje się wartościowymi kobietami. - Niech panna Fabian myśli o tym, co tylko chce. W tym momencie usłyszały wołanie lady Fabian i za¬wróciły w stronę reszty towarzystwa. Clemency dzieliła właśnie mięso, Arabella zaś rozdawała halerze i sztućce. Diana układała sałatę w dużej salaterce. - Chodźcie, leniuchy - uśmiechnął się Lysander do Oriany. - Ty też, kuzynko Adelo. Arabello, proszę o talerze dla gości. Oriana usiadła z wdziękiem na dywanie i pozwoliła, by Lysander nałożył jej na talerz kilka plasterków szynki i cielęciny. Kątem oka Clemency dostrzegła, że Mark pomaga Arabelli przy sałacie i wkłada jej do ust rzodkiewkę. Arabella śmiała się. Za to Adela, z pustym talerzem na kolanach, patrzyła przed siebie z wypiekami na twarzy.