Wspaniale. Miała na sobie bieliznę, ale dżinsy

Deszcz przechodził w prawdziwą nawałnicę. Musiała krzyczeć, żeby Latham ją usłyszał. 355 - Wsiadaj, dziecinko. - Możesz mnie podrzucić tylko do autostrady... - zaczęła. Mimo że wiedziała, że nic jej nie grozi, poczuła strach. Andy wysiadł z ciężarówki. Chwycił ją za ramię. Dłonią w rękawiczce. Był szczupły, lecz silny. Nie prowadził jej do kabiny, ale raczej ciągnął. - Wiesz, Andy, może raczej się przespaceruję - powiedziała. - W tym deszczu? Nie ma mowy, Kelsey. - Andy, puść mnie, pójdę dalej sama. - Zaczyna się burza. Pioruny, błyskawice. - Lubię deszcz. Przepraszam, że cię zatrzymałam. Puść mnie. - Nie. Otworzył drzwi. Próbowała się wyrwać, lecz http://www.medycznie.biz.pl/media/ Prawie niczego. W ciągu dnia wszystko układało się doskonale. Teraz jednak, gdy czekał, niepokoiło go narastające opóźnienie. Jeśli ona się wkrótce nie zjawi, przepadnie aura tajemniczości. To musiała być noc. Noc, podczas której tyle kwestii można rozwiązać, tyle ze sobą pogodzić, zamknąć w całość. Zegarek z wolna odmierzał czas. Mijały kolejne minuty. Zaczął się denerwować. Sheila się spóźni. Każdy jej gest zawsze głęboko zapadał mu w serce i duszę. Z pewnością przyjedzie. Wkrótce. Jeśli nie, wszystkie starannie przyjęte założenia legną w gruzach. Minie bezpowrotnie

- Co?! Uśmiechnął się. - Wybacz, chodziło mi o to, że pewnie jako psycholog nieustannie rozmawiasz z jakimiś dziwnymi ludźmi. Zresztą nie tylko rozmawiasz. Ci dwaj dzisiaj... Machnęła ręką. Sprawdź Poczuła, jak szpony Władcy zaciskają się na jej ramieniu niczym imadło, dokładnie tak samo jak przed wiekami. Podniosła wzrok, ujrzała twarz, na której była wypisana żądza władzy, przemocy i bogactwa. Miał oczy zimne jak lód, okrutne oczy węża, chociaż żaden wąż nie wyrządził tyle zła. Podniósł ją bez wysiłku, zaś ona nie miała przy sobie żadnej broni, której mogłaby przeciwko niemu użyć. Z wyjątkiem... Z wyjątkiem tej broni, w którą sam ją wyposażył. Nie wyczuwała już Bryana, za dużo przeciwników go oblegało - zupełnie tak samo jak przed wiekami. - Pójdź, moja droga. Opuśćmy to miejsce. Mam ochotę bez przeszkód rozkoszować się ostatnimi chwilami twojego tak zwanego życia oraz twoją ostateczną śmiercią. - Uśmiechnął się. – Ponownie waleczny