w dobrym kierunku. Działał na oślep.

- Obiecałem babci, że poczekam, póki ona nie przyjdzie. - Mogę sama tu zostać. Raczej nie jestem ofermą. - To akurat wiem. - Dziękuję - powiedziała cicho. - Za co? - Za to, co zrobiłeś dla Imo w nocy. - Niewiele tego było. - Tyle, ile trzeba. - To miło z twojej strony. - Czy obrazisz się, jeśli zechcę pogadać z Imo w cztery oczy? - Ona chyba ciągle śpi. - Może, ale chciałabym przy niej posiedzieć. - Zawahała się lekko. - Nie zdawałam sobie sprawy, że z nią tak źle. Powinnam się zorientować. - Nie można zawsze czytać w myślach innych ludzi, nawet tych najbliższych. - Może i nie. Mimo to chcę z nią trochę pobyć. - Proszę bardzo, siedź, ile chcesz. Ja tu zostanę. W pokoju Imogen były przyciemnione światła i panowała cisza. Dziewczyna wciąż spała jak kamień. Jej twarz wyglądała na jeszcze http://www.medycznie.net.pl - Ale ja już dłużej nie wytrzymam! - Łzy płynęły po jej twarzy. - Powinnaś pozwolić mi z tym skończyć, Flic. Powinnaś pozwolić mi wszystko wyznać! 349 - W porządku, Imo, teraz już będzie dobrze. - Flic wyciągnęła rękę do siostry. - Nie dotykaj mnie! - Imogen chwyciła się poręczy i wysunęła nogę, żeby nie dopuścić jej bliżej. - Wcale nie będzie dobrze, już nigdy! - Ogień się zbliża! - krzyknęła Zuzanna, widząc, że gnane podmuchem płomienie pełzną już po tapecie. - Zuzanno, chodź do nas! - Matthew nagle przestraszył się o nią. - Tu jest bezpieczniej. - Nie odpowiedziała, ale dym gęstniał i

wyższy i potężniejszy niż wczoraj. Dusza w niej zamarła z wrażenia. — Co się stało? Dlaczego jest pani taka smutna? — spytał książę. Tempera spojrzała w dal, zdumiona, że zauważył jej zmartwienie i że — nie wiadomo dlaczego — serce bije jej Sprawdź razem... Jestem zwykła świnia, i tyle... Wredna, zepsuta egoistka... - I zamknęłaś drzwi na klucz, więc nie mogła wyjść, żeby cię uratować. Usta dziewczyny wykrzywiły się znowu, łzy mieszały się z wydzieliną z nosa. Tym razem Imogen nawet nie próbowała wytrzeć twarzy, wyraźnie jej nie zależało. - Dlatego została jej tylko jedna droga - ciągnął nieubłaganie Matthew. - Przez balkon... Balkon, którego tak się bała. - Pewnie próbowała zejść. - Głos Imogen sprawiał wrażenie małego, żywego stworzenia, które próbuje wpełznąć z powrotem do jej ust. - Chciała mnie powstrzymać, więc wdrapała się na balustradę... - Już tylko ledwie dosłyszalny szept. - I spadła. Matthew wiedział, czego się po nim spodziewała: zapewnienia,