Richard wybuchnął śmiechem.

uciekała tak daleko, jak tylko może, jeśli chce ocalić siebie i... dziecko. Nigdy jej nie znajdziesz. Nigdy! Przez chwilę zastanawiał się nad tą przerażającą ewentualnością, lecz w końcu zaśmiał się gardłowo. – Jasne, że znajdę. To mój zawód. A potem będziemy już tylko we dwoje! – Nie, nieprawda! Nie masz szans! Ty...! Nacisnął spust. Mózg wraz z krwią rozprysł się na drewnianym wezgłowiu i ochlapał ładną tapetę w różyczki. John wstał i spojrzał na pobojowisko. – Dobranoc, Sylwio – mruknął, a potem odwrócił się i ruszył przed siebie w poszukiwaniu Julianny. CZĘŚĆ PIERWSZA KATE I RICHARD ROZDZIAŁ PIERWSZY Mandeville, stan Luizjana, sylwester 1998 We wszystkich oknach rezydencji Kate i Richarda Ryanów, położonej w Mandeville przy Lakeshore Drive, paliły się światła. Wybudowano ją niemal sto lat temu, w czasachgdy Południowcy cenili sobie wygodne życie, muzyka nadawana przez MTV nie zawładnęła jeszcze młodzieżą, amerykańska rodzina nie wpadła w permanentny kryzys, http://www.meydycna-estetyczna.info.pl z Emmą i Julianną. Powinna więc opracować plan ucieczki. Nagle uderzyło ją to, że jest tak późno, a mimo to w pokoju panuje całkowita cisza. Spojrzała więc na gniazdko, które wymościła wczoraj dla córki. Było puste! Kiedy zrozumiała, co to znaczy, przeraźliwie krzyknęła, a następnie wyskoczyła z łóżka i popędziła na dół. – Luke! – krzyknęła. – Luke, gdzie jesteś?! Kiedy zawołał, że w kuchni, pobiegła w tamtym kierunku. Była pewna, że John ich znalazł, chociaż nie miała pojęcia, jak to się mogło stać. Zatrzymała się dopiero w progu kuchni, i otworzyła szeroko usta. Luke siedział przy stole i karmił Emmę, wprawnie ją podtrzymując. Uśmiechnął się na jej widok.

Malinda zaczerwieniła się na samo wspomnienie Jimmy'ego Johnsona. Zdjęła z deski świeżo wyprasowaną sukienkę i podała ją Cecile. - Nie, nie jest Jimmym - odparła poirytowana. - Ale tak samo jak Jimmy nie zasługuje na to, żebyś go broniła. Sprawdź Luke przyłożył ucho z drugiej strony słuchawki, chcąc słyszeć całą rozmowę. Kątem oka zauważyła, że przykrył ciało Julianny prześcieradłem. Zobaczyła też pistolet w jego ręce. – Kate, bardzo mi się podoba twoja lojalność wobec tego dziecka, ale już ci o tym mówiłem. – Westchnął. – Przykro mi, że musiałem cię w to wmieszać. Ciebie i twoją rodzinę. To przez Juliannę. Tak jak większość nieposłusznych dzieci, nic sobie nie robiła z moich ostrzeżeń. Kate zacisnęła dłoń na słuchawce, czując, że znowu robi jej się niedobrze. – A co z Tess? – To przypadek, tak jak z biednym senatorem. Sylwia zawsze lubiła starszych mężczyzn z dużymi brzuchami i portfelami. – Ale co ci zrobiła ta dziewczyna? – Kate wydobyła z siebie drżący głos.