– No dobrze, jestem jeszcze jednym biurokratą, który przyszedł na świat, żeby mącić

przypomnieć, z czego masz doktorat? Quincy zacisnął usta. Montgomery uśmiechnął się, zadowolony z przewagi, jaką zyskał nad Quincym. I tak jak przewidziała Glenda, rozgadał się na dobre. - Tak, pewnego razu podszedłem do Mandy. Powiedziałem, że jestem synem starego znajomego ojca i nazywam się Ben Zikka junior. Spotkania grup AA mają tę wspaniałą cechę, że tworzy się na nich silne poczucie więzi, dzięki której ludzie sobie obcy szybko się do siebie zbliżają. Już na trzecim spotkaniu była moja. - Zapoznałeś ją z nim. - Była moja! - Mandy miała swoje standardy. Nie byłeś dla niej dość dobry, nie dałaby ci nawet potrzymać się za rękę. Albert skrzywił się, ale szybko się pozbierał, żeby odzyskać stracony grunt. - Twoja córka była naprawdę przyjacielską dziewczyną. Kolacyjki, śniadania. W krótkim czasie dowiedziałem się wszystkiego o całej rodzinie. Poznałem wiele fascynujących szczegółów na twój temat, Pierce. Poznałem twoje nawyki, twój domowy system alarmowy, twoje żałosne listy, dzięki którym usiłowałeś utrzymać kontakt z córką i nawiązać z nią dobre http://www.nabudowie.edu.pl – Skoro tu dowodzę, pomyślałam, że nie zaszkodzi mi spróbować. – Rainie, mogę cię uszczęśliwić? – A mianowicie? – O pierwszej trzydzieści mam spotkanie z Richardem Mannem. Chcę zadać mu parę pytań o Danny’ego O’Grady. Pojedź ze mną. Ja odegram dobrego glinę, a ty złą policjantkę. Razem weźmiemy go w obroty. W oczach Rainie pojawił się dziki błysk zadowolenia. Quincy nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Niespodziewanie ogarnęła go czułość. – Mam odgrywać złą policjantkę? – Posiadasz do tego najlepsze kwalifikacje. – Agespie, mogłabym cię pocałować. – Obiecanki cacanki – powiedział pogodnie i wyprowadził swoją ulubioną współpracowniczkę z pokoju.

upchnięta we wnętrznościach martwej Elizabeth Quincy... To on ją napisał. Pierce Quincy, kolega z pracy, najlepszy z najlepszych. Rety! Matko Boska. ..! - Jesteś potworem - powiedziała cicho. - Montgomery ma rację. Jesteś potworem! - Glenda...! Sprawdź Przycupnęła na twardym drewnianym krześle przy drzwiach. – Przepraszam – rzucił krótko Quincy. – Nie chciałem na ciebie wrzeszczeć. Nie chciałem, żeby sprawy zaszły tak daleko. Wielu rzeczy, które się dzisiaj wydarzyły, nie chciałem. Mimo wszystko poczuła się lepiej. Wykrzywiła usta w ironicznym uśmiechu. – Dzięki, agencie. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę sobie. – Zamknij się, Rainie. I daj sobie spokój z tą pozą. Quincy podniósł się ciężko z łóżka. Pierwszy raz Rainie zauważyła, że drżą mu ręce. Zmarszczki wokół oczu stały się wyraźniejsze. Usta tworzyły posępną linię. Ten widok zabolał ją. Ona mu to zrobiła i wiedziała, że postąpiła źle. Żałowała, że nie jest inną osobą... Żałowała, że nie potrafi zmazać z jego twarzy tego smutku. Tymczasem siedziała jak niegrzeczna uczennica przyłapana na gorącym uczynku i