wyzionie ducha w małżeńskiej niewoli.

kobietę do czekającego powozu. - Doskonale się pani spisała, panno Gallant - stwierdził Lucien, gdy karoca ruszyła podjazdem. - Dziękuję... - Co to ma znaczyć? - zaskrzeczała ciotka Fiona. - Czuję się, jakby mnie porwano! - Szkoda, że nie mamy takiego szczęścia. - Milordzie - skarciła go guwernantka, lecz on tylko uśmiechnął się do niej bez cienia skruchy. - Cieszę się, że uciekliśmy - powiedziała Rose, wachlując się energicznie. - Tyle ludzi, i wszyscy na mnie patrzyli! Lucien spojrzał na nią badawczo, zastanawiając się, czy on też był kiedyś taki infantylny i naiwny. Wydało mu się to mało prawdopodobne, zważywszy na reputację ojca. - Jesteś najnowszym dziwowiskiem. Będą na ciebie patrzyć, póki nie znajdą sobie następnej ofiary. - Mamo! - W pewnym sensie lord Kilcairn ma rację - stwierdziła panna Gallant, nim zdążył się wytłumaczyć. - Tak? - Wprawdzie wyraziłabym to spostrzeżenie trochę inaczej, ale... - Tchórz - mruknął. http://www.nerlit.pl/media/ - Bardzo niegrzecznie jak na nauczycielkę etykiety - stwierdził ironicznie. - W ten sposób zarabiasz ostatnio na życie, prawda? - Kim pan jest? - zapytał powtórnie lord Kilcairn. Mężczyzna wzruszył ramionami. - Widzę, że muszę przedstawić się sam. Przyjechałem ze Shropshire. Mój ojciec to diuk Monmouth. - Uśmiechnął się szeroko. - Alexandra jest moją kuzynką. - Nie z wyboru - wtrąciła. Hrabia dotknął jej ramienia, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała. - Jest pani siostrzenicą diuka Monmoutha? Nie potrafiła stwierdzić, czy jego ton wyraża zaskoczenie, oskarżenie czy zaciekawienie. - Nie z wyboru. - Jak według ciebie się czujemy, co? - zapytał Retting ze złością. - Guwernantka w

- Co się stało? - zagadnął, z trudem chwytając powietrze. - Nie wiem. - Starsza pani zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem. - Ktoś nie żyje. Chyba morderstwo. - Kto? - Santos czuł, jak wzbiera w nim panika. Serce zaczęło bić niespokojnie. Sąsiadka wzruszyła ramionami i zapaliła papierosa. - Nie mam pojęcia. Może nikt. Widząc, że niczego się nie dowie, zaczął rozglądać się za matką. Liczył, że dojrzy ją pomiędzy gapiami, ale nie - nigdzie nie mógł jej dostrzec. Sprawdź - Witaj, Steve - powiedział, podnosząc słuchawkę. - Prosiłeś mnie kiedyś o przysługę... - Tak. Czego się dowiedziałeś? - Nie ma żadnych danych na temat Klary Stuart. Sprawdzałem na wiele sposobów i niczego się nie dowiedziałem. Bryce zmarszczył czoło. Wiedział, iż Steve miał dostęp nawet do danych FBI oraz Interpolu. - Co to oznacza? - Że Klara Stuart nie istnieje. - Próbowałeś sprawdzać samo imię? - Tak. Nosi je około piętnastu milionów kobiet. Chciałbyś, żebym przejrzał ich dane? - Nie, i tak zrobiłeś mi uprzejmość. - Słuchaj, nie wiem, kim ona dla ciebie jest, lecz na twoim miejscu zadałbym jej wiele pytań. - Na pewno tak uczynię. Bryce pożegnał się i odłożył słuchawkę.