Najpierw przeszedł koło nich (było dość dużo ludzi), potem wyczekał na odpowiedni moment i hop! – w szczelinę między pawilonem a płotem. A po następnych dziesięciu minutach na deptak wyszła skromna młoda dama w pielgrzymiej chuście zawiązanej aż po oczy – ostrożność bodajże nadmierna, bo o wieczornym czasie siniaka i tak nikt by nie zauważył. To i owo się wyjaśnia Wieczorem u siebie w pokoju Polina Andriejewna napisała list. Władyce Mitrofaniuszowi światła, radości, siły. Jeśli, Przewielebny Ojcze, czytasz ten mój list, to znaczy, że spotkało mnie nieszczęście i nie miałam możności opowiedzieć Ci wszystkiego ustnie. Chociaż, co znaczy „nieszczęście”? Może to, co u ludzi przyjęło się nazywać „nieszczęściem”, jest w rzeczywistości radością, bo przecież kiedy Pan Bóg przywołuje do siebie jednego z nas, to co w tym złego? Nawet jeśli nie przywołuje, tylko poddaje jakiejś ciężkiej próbie, to i tym smucić się nie ma powodu, przecież po to właśnie przyszliśmy na świat, żeby sprostać próbom. Ach, i po co ja Tobie, Ojcze, pasterzowi, prawię kazania o rzeczach tak oczywistych?! Wybacz mi głupiej. A zwłaszcza wybacz mi moje oszustwo, samowolę i ucieczkę. To, że porwałam wszystkie Twoje pieniądze i że często złościłam Cię swoim uporem. No dobrze, teraz, kiedy już mi, Ojcze, wybaczyłeś (a jak tu mi nie wybaczyć, http://www.nurgia.pl – Ostrożna odpowiedź. Uśmiechnęła się do niego chytrze. – Może i jestem niedoświadczona, agespie, ale szybko się uczę. – Agespie? – Agent specjalny w języku miejscowych organów ścigania. Wie pan, my tu nie oglądamy się zbytnio na tytuły. – Rozumiem. – Wydawał się nieco oszołomiony. Rainie odniosła wrażenie, że nie wie jeszcze, co ma o niej sądzić ani jak się z nią obchodzić. Ucieszyło ją to. Lubiła dawać federalnym do myślenia. W końcu mogło to być jej jedyne osiągnięcie. Chyba go rozszyfrowała. Ale gdy tylko poczuła przypływ samozadowolenia, Quincy ruszył do ataku. Oświadczył spokojnym głosem. – Nie wydaje mi się, żeby to Daniel O’Grady strzelał w szkole. I pani też nie jest tego
Petentka słuchała z uwagą, pamiętając, że ojciec Mitrofaniusz też nie był wielkim zwolennikiem postnego jedzenia i powtarzał słowa pustelnika Zosimy Wierchowskiego: „Nie trzymajcie się tylko postu. Bóg nigdzie nie powiedział: jeśli pościcie, to moimi uczniami jesteście, tylko – miłujcie się wzajemnie”. Pora jednak była skierować rozmowę na inny tor, bo oprócz wybadania przeora w przedmiocie Wasiliska wizyta miała jeszcze jeden cel. Sprawdź siódmym) kręgu, roztrzaskanym kulą; wielkości mniej więcej pięciokopiejkówki. Inne widoczne uszkodzenia to guz o cal na prawo od czubka głowy, najwidoczniej powstały wskutek konwulsyjnych uderzeń głową o podłogę już po upadku ciała...” Matwiej Bencjonowicz nigdy jeszcze nie miał okazji sporządzać protokołu obdukcji pośmiertnej. W stolicy guberni zajmowali się tym i ekspert medyczny, i śledczy policjant, i niżsi rangą urzędnicy prokuratury. Ale tu, w Nowym Araracie, gdzie nie uświadczysz ani przestępczości, ani samej policji, nie było komu przekazać nieprzyjemnego zadania. Specjalistyczną terminologię Berdyczowski znał, ale niezbyt dokładnie, dlatego starał się opisać wszystko choćby i własnymi słowami, ale jak najbardziej szczegółowo. Co chwila odrywał się od pracy, żeby napić się wody. Miał Matwiej Bencjonowicz pewną wstydliwą, a w jego zawodzie również szkodliwą słabość – panicznie bał się trupów, zwłaszcza jeśli trafił się jakiś na wpół zbutwiały albo okaleczony. Trup pułkownika Lagrange’a, trzeba oddać mu sprawiedliwość, wyglądał jeszcze