- Kochanie, bardzo cię pragnę - wyznał. - Ja też - zapewniła, czując pieszczotę jego dłoni na plecach i biodrach, pocałunki składane na całym ciele. Objęła go za szyję i przylgnęła do niego całą sobą. Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie. Bryce przytrzymał jej nogi na swoich biodrach, obrócił się i zagłębił się w niej z jeszcze większą mocą. Czuła w sobie każdy jego ruch. Świat przestał istnieć. Ważne były tylko powracające fale rozkoszy. - Klara! - krzyknął, osiągając kolejny orgazm. Dziewczyna mimowiednie powtarzała jego imię. Na rzęsach czuła łzy szczęścia. Bryce spostrzegł to i mocniej ją przytulił. Przez chwilę pomyślała, że to się musi zaraz skończyć. Teraz jednak nie była w stanie powstrzymać żywiołu, któremu się poddała. Bryce uniósł głowę i spojrzał na nią. - Wszystko dobrze? - spytał. - Cudownie - odparła, przesuwając palcem po jego wargach. Pocałował jej dłoń, zdając sobie sprawę, iż nie potrafi ująć w słowa tego, co przeżywa, ani tego, co właśnie między nimi zaszło. Chciał, żeby tak było już zawsze. Klara leżała na jego piersi, czekając, by świat przestał wirować. Czuła, że Bryce gładzi ją po plecach. Była tak szczęśliwa, że aż ją to przerażało. Po chwili Bryce zaczął pieścić jej włosy, a ona leżała bez ruchu, delektując się przyjemnością. - Nie jestem za ciężka? - Skądże - odparł i roześmiał się. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Bryce odpowiedział pocałunkiem. - Nic mi nie powiesz? - spytała. - Oczekujesz komplementów? Teraz ona się roześmiała. - Już nie ma powrotu do przeszłości - zauważył. - A kto mówi, że tego chcę? Usiadł i przyciągnął ją do siebie. - To dobrze, bo właśnie zaczynamy coś nowego. http://www.odnowahodyszewo.pl Nie wyglądała na zgorszoną jego uwagami, ale najwyraźniej czekała na wyjaśnienie. Jeśli jest ciekawa, niech sama pyta. Już ją zatrudnił, a ona nadal upierała się przy głupiej rozmowie kwalifikacyjnej. - Mogłabym poznać więcej szczegółów? - odezwała się w końcu. - W ogłoszeniu nie było pańskiego nazwiska. Nie wiem, jak mam się do pana zwracać. Powoli zaczerpnął oddechu. Cóż, prędzej czy później i tak się dowie. - Lucien Balfour, lord Kilcairn. Kobieta zbladła. - Earl Kilcairn Abbey? Zachował spokój, choć instynkt nakazywał mu skoczyć do drzwi, żeby uniemożliwić jej ucieczkę. - Słyszała pani o mnie. Alexandra Gallant odchrząknęła i przyciągnęła do siebie pieska.
Przez chwilę Santos stał sztywno, gotów odrzucić jej serdeczność i współczucie, gotów odepchnąć ją i zaprzeczyć własnym uczuciom. Wreszcie otoczył ją ramionami i ukrył twarz w pachnących włosach Glorii. - Kochałem ją - wykrztusił. - Wiem - odparła i stali tak, przytuleni do siebie, niepomni gniewnych porykiwań klaksonów. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY Wyprawa do Dzielnicy Francuskiej odmieniła wszystko, co było dotąd między Glorią i Santosem. Tak jakby w ułamku sekundy tych dwoje obcych, choć ciekawych siebie ludzi połączyły nierozerwalne więzy. Gloria od razu zaakceptowała nową więź, Santos nie. Walczył, szarpał się jak pochwycony w sieć. Mówił sobie, że to szalone, irracjonalne i niebezpieczne uczucie. Nierealne. Powtarzał sobie, że nie mają ze sobą nic wspólnego. A przecież było mu dobrze jak jeszcze nigdy w życiu. Sprawdź Przed narożną piekarnią stał tłumek ludzi, który zmusił Rose do zwolnienia kroku, tak że Alexandra wreszcie ją dogoniła. - Nie pędź tak, proszę. Czuję się jak koń na wyścigach. - Widząc niepewną minę dziewczyny, przypomniała sobie, że jej głównym obowiązkiem jest dbałość o dobre samopoczucie podopiecznej. - Kupimy sobie ciastko? - Mama by tego nie pochwaliła. - Nic jej nie powiemy. Rose uśmiechnęła się z przymusem. - Dobrze. Alexandra ustawiła się za nią w kolejce i... zamarła na widok kobiety idącej ulicą. Chuda, wręcz zasuszona, z siwymi włosami schowanymi pod czarnym wdowim czepkiem, szła wyprostowana, z uniesioną brodą. Nie rozglądała się w lewo ani w prawo, tylko zmierzała prosto ku piekarni. Zupełnie jakby wiedziała o jej obecności.