Szli chodnikiem, w rzedniejacym powoli tłumie.

którym sie owineła. Jedna reka przytrzymywała go na piersi. - O czyms strasznym? - Nie, to tylko... wspomnienie, tak mi sie w ka¿dym razie wydaje -powiedziała Marla, usiłujac otrzasnac sie z wra¿enia, jakie pozostawiła po sobie ta wizja z przeszłosci. - Sprzed wielu, wielu lat. Ale ju¿ po wszystkim, a ja przyszłam tu, ¿eby z toba porozmawiac. - Czy to naprawde nie mo¿e poczekac? Chciałabym sie ubrac. Jezu, mamo, to mój pokój, chyba nale¿y mi sie troche prywatnosci. - Chwyciła spodnie, wyjeła podkoszulek z długimi rekawami z szuflady, po czym odwróciła sie na piecie i znowu znikneła w łazience. Marla czekała cierpliwie. W miedzyczasie Carmen zapukała lekko do drzwi i oznajmiła, ¿e kolacja jest ju¿ gotowa. Kiedy Cissy ponownie wyszła z łazienki, była ubrana i uczesana, a jej twarz nosiła slady peelingu - O czym chciałas ze mna porozmawiac? - spytała podejrzliwie. - Przede wszystkim chce cie przeprosic za to, co robiłam tamtej nocy, kiedy zachorowałam. Nie chciałam cie http://www.olejek-arganowy.org.pl pomarszczonej skóry skrywały jego oczy skuteczniej ni¿ grube szkła okularów, zsunietych na czubek nosa. - Powiedziałem mu, ¿e wypłynałes. On na to, ¿e zaczeka. - Przegryzł nitke i okrecił ja wokół kawałka pomaranczowego mchu, który zaczynał teraz przypominac muche na łososie. - No a jak chciał czekac, to mu nie mogłem zabronic. - Ale kto to jest? - Nie powiedział. Ale zaraz go poznasz. - Ole w koncu podniósł wzrok i zerknał na Nicka znad szkieł. Nick widział 15 jego twarz na tle stojaków na papierosy, planów przypływów i kolorowych much. - Nietutejszy. Od razu widac. Nick zesztywniał.

ust fili¿anke, a potem poło¿yła babeczke z malinami na swoim talerzyku. - Nie umiał utrzymac rak przy sobie. - Zaciskajac usta, ułamała kawałek babeczki. - Nie zdziwiłabym sie, gdyby sie okazało, ¿e to Donald wpedził te dziewczyne w kłopoty. Nigdy sie nie przyznała, kto jest ojcem jej dziecka, a chodziła na msze do Koscioła Swietej Trójcy. Wystarczy dodac dwa do Sprawdź kolorowe, ¿ywe obrazy z przeszłosci. Rdzawe włosy opadajace na nagie ramiona, miekki zarys piersi o ciemnych brodawkach, długie nogi i gniazdko małych loczków u ich zbiegu. 181 - Kretyn - mruknał do siebie i pociagnał z puszki kolejny długi łyk. Co takiego było w tej kobiecie, ¿e nie umiał o niej zapomniec? Zmieniła sie przez te wszystkie lata, dojrzała, jej twarz wygladała teraz inaczej, blizny po wypadku były bardzo widoczne. Zmienił sie te¿ wyraz jej oczu. Dawna zalotnosc i ¿adza w jej spojrzeniu ustapiły miejsca namietnosci innego rodzaju. Głebszej. Niebezpiecznej. Ale równie zniewalajacej. - Cholera. - Dopił piwo. Raport Haagi był ju¿ gotowy, zaczał wiec przegladac strone po stronie. W koncu zobaczył